piątek, 1 czerwca 2012
Weekend w Kadynach
.
To był pomysł naszych córek: Darii i Beaty. Wydaje mi się, że dość oryginalny. Jego inspiracją były 60 urodziny Eli (11 maja). Daria i Beata wykupiły jako prezent dla mamy i osoby towarzyszącej voucher w terminie 25-27.05.2012 r. w hotelu w Kadynach koło Elbląga. Do końca nie było jasne kogo Ela wybierze na osobę towarzyszącą. Co prawda uważam się za dobrego kierowcę (miałem tylko dwa wypadki samochodowe), ale zdaję sobie sprawę, że muszę jeszcze solidnie popracować nad moim niełatwym charakterem. Mimo to Ela okazała się wspaniałomyślna, przymknęła oko na moje niedoskonałości i zaangażowała jako swego kierowcę i strażnika.
Kadyny leżą tuż nad Zalewem Wiślanym w uroczym Parku Krajobrazowym Wysoczyzny Elbląskiej. Po przeciwnej stronie widać Krynicę Morską usytuowaną w Parku Krajobrazowym Mierzei Wiślanej. Jadąc w kierunku Kadyn musiałem uważać na stromych serpentynach obok głębokich wąwozów i parowów pokrytych wspaniałymi lasami mieszanymi i soczystą majową zielenią.
.
.
W Kadynach spędziliśmy dwie doby, próbując nieudolnie nauczyć się korzystać z krótkotrwałego luksusu zapewnionego przez uprzejmy personel hotelu. Posiłki, a zwłaszcza urozmaicone, wielodaniowe i wykwintne śniadania dorównują zupełnie tym w hotelu "Ibis" w Paryżu. Obiadokolacje były nieco skromniejsze, ale też bardzo smaczne. Nasz pokój nr 210 z wszelkimi wygodami okazał się wyjątkowo przytulny. Niełatwo będzie mi zapomnieć godzinny masaż w wykonaniu pani Agnieszki, który sprawił, że poczułem się jak w siódmym niebie. Osobiście najbardziej ucieszył mnie hotelowy basen blisko naszego apartamentu. Pływaliśmy w nim tyle, ile się dało w ciągu trzech dni (w piątek po południu, w sobotę i w niedzielę przed południem). Cieszyło również liczne towarzystwo naszych braci Słowian z Kaliningradu, z którymi miałem okazję odświeżyć znajomość języka rosyjskiego.
Dodatkową atrakcją była sobotnia Majówka Cesarska (26 maja) na kadyńskim hipodromie. Wiele osób przyjechało obejrzeć barwną paradę mieszkańców wsi w strojach z epoki cesarza Wilhelma II. W jego rolę wcielił się sam burmistrz Tolkmicka. Zabawa trwała do późnego wieczora.
.
.
Spośród mnóstwa atrakcji naszą uwagę zwróciły m.in. orkiestra Państwowej Szkoły Muzycznej w Kwidzynie, stoiska biblioteki z Tolkmicka i Koła PZERI (też z Tolkmicka).
Energiczne seniorki skutecznie zachęciły nas do porcji pierogów własnej produkcji. Nie pożałowaliśmy - były wyśmienite.
Kadyny mają również plażę, ale trochę dalej niż informują znaki (zamiast 300 m, okazało się, że plaża jest oddalona około 1,5 km).
W drodze powrotnej podjechaliśmy tam naszym autem. Sezon co prawda zaczyna się dopiero 15 czerwca, ale mogliśmy wejść na wysunięty daleko w Zalew betonowy falochron.
Potem zatrzymaliśmy się w Suchaczu, sławnym z historycznie ważnej bitwy stoczonej 15 września 1463 r. (największa w historii naszego kraju bitwa morska) na Zalewie Wiślanym. Rozegrała się ona pomiędzy flotą Związku Pruskiego, konkretnie elblążan i gdańszczan, a flotą krzyżacką pod dowództwem wielkiego mistrza zakonu Ludwiga von Erlichshausena. Mimo znacznej przewagi liczebnej w żołnierzach i okrętach Zakonu Krzyżackiego nasi tę bitwę wygrali. Klęska ta spowodowała, że Krzyżacy przestali się już kompletnie liczyć.
W Suchaczu przy słonecznej już pogodzie spacerowaliśmy po zadbanej plaży. Ja uparłem się, aby zobaczyć szkołę. Odnalazłem ją bez trudu. Zobaczyłem piękną marmurową tablicę z napisem Niepubliczna Szkoła Podstawowa i Oddział Przedszkolny im. Kaprów Polskich w Suchaczu NIEPUBLICZNA SZKOŁA PODSTAWOWA IM. KAPRÓW POLSKICH w Suchaczu została utworzona (ocalona) przez garstkę entuzjastów.
Na początku 2005 r. podjęto decyzję o zamknięciu Szkoły Podstawowej w Suchaczu. Stowarzyszenie Miłośników Suchacza i Okolicy w Suchaczu zdecydowało się reaktywować podstawówkę na nowych zasadach. Przygotowania trwały przez kilka miesięcy i w końcu w roku szkolnym 2005/2006 udało się stworzyć nowe odnowione klasy, dzięki pomocy wielu dobrych ludzi. Dzięki heroicznej postawie grupy zapaleńców i ich społecznych wysiłków szkoła mimo wielu trudności funkcjonuje do dzisiaj. Podziwiam pracujących tam pedagogów pozbawionych przywilejów Karty Nauczyciela. Jednak zdziwiło mnie, że pod bardzo stromą górkę na której znajduje się wielki obiekt szkolny (zwany "Zamkiem") prowadzi zwykła dróżka niewiele różniąca się od szarej drogi polnej. Bałem się tam wjeżdżać autem. Wolałem nie ryzykować i poszedłem pieszo.
.
.
.
Na tej fotografii, na drugim planie (u góry), widać tzw. Zamek, w którym obecnie mieści się cudem ocalona szkoła w Suchaczu.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz