poniedziałek, 21 stycznia 2013

Zbigniew ROMASZEWSKI - heros i harpagon? Smutne rekordy wójtów Gminy Kościerzyna

.
Po wojnie w celi katowni gestapo odnaleziono wyryte na ścianie słowa "Łatwo jest mówić o Polsce, trudniej dla niej pracować, jeszcze trudniej umrzeć, a najtrudniej cierpieć". Dzisiaj na szczęście, nie trzeba za Polskę umierać, ale ci którzy mają dla niej pracować - wybrańcy narodu - zatracili się w samozachwycie i pławią się w luksusach. Najłatwiej im na Polsce zarabiać. Jak niedawno powiedział politolog dr Wojciech Jabłoński: "Mamy klasę próżniaczą, pasożytniczą, która zagarnia z naszych podatków coraz więcej pieniędzy i która jest klasą zamkniętą. I mamy resztę społeczeństwa, która ponosi koszty kryzysu".


Zbigniewa Romaszewskiego szanowałem prawie tak samo jak Władysława Bartoszewskiego. W czasach komunistycznego zniewolenia odważnie i bezkompromisowo narażał wszystko co najcenniejsze, łącznie z własnym życiem. Należał do największych opozycjonistów w PRL. Jego walka przyniosła Polsce pełne odzyskanie suwerenności. On sam został beneficjentem demokratycznych przemian. W latach 1989-2011, czyli przez 22 lata nieprzerwanie zasiadał w Senacie RP. Dlatego ze smutkiem przyjąłem wiadomość, że jeden z największych autorytetów Rzeczypospolitej wystąpił o odszkodowanie za dwa lata więzienia w czasach komuny. Tego absolutnie się nie spodziewałem i jestem głęboko rozczarowany.


Kolejnym kompromitującym przykładem jest zachowanie innej legendy opozycji demokratycznej w latach PRL, Bogdana Borusewicza, (aktualnie marszałka senatu), któremu zamierzałem wystawić pomnik za wielkie zasługi dla Polski. W głowie się nie mieści, że B. Borusewicz sam sobie przyznał 50 tys. nagrody.

Już nie będę mógł stawiać ich za wzór dla młodego pokolenia. A co powiedzieć o najbliższym otoczeniu, m.in. o samorządowcach Gminy Kościerzyna, której jestem mieszkańcem. Oni teraz uzyskali dodatkowe usprawiedliwienie dla swojej bezwzględnej pazerności. Mam na myśli dwóch wójtów mojej gminy: poprzedniego i obecnego.


Waldemar Tkaczyk piastujący urząd do 2010 r. wywindował swoje wynagrodzenie do najwyższego poziomu w kraju. Byłem święcie przekonany, że jego następca - gorliwy katolik, którego uważałem za człowieka prawego, bezkompromisowego, ideowego i szlachetnego - obniży te rekordowe pobory udowodniając, że jest mu obca żądza pieniądza.


Tymczasem nowy włodarz okazał się takim samym harpagonem jak poprzednik i zachował dla siebie rekordową, bo nadal najwyższą w Polsce pensję wójtowską. Trudno bez obrzydzenia i wstrętu myśleć o takiej nienasyconej zachłanności i chciwości. Pikanterii całej sprawie nadaje fakt, że aktualny wójt uznał bez cienia wątpliwości i najmniejszych wyrzutów sumienia, iż najwyższe w kraju wynagrodzenie mu się absolutnie należy. (O zarobkach władz samorządowych informował m.in. "Gryf Kościerski" w piątek, 1 czerwca 2012 r. na stronach 1. i 3. Już wtedy wynagrodzenie wójta Grzegorza Piechowskiego wynosiło 12 100 zł brutto, czyli 8456 zł netto. Przypominam, że pensje samorządowców są wypłacane z naszych podatków.)

Czy w tej sytuacji można jeszcze spotkać ludzi prawych? Otóż takich osób jest wszędzie całkiem sporo i to zupełnie blisko nas.


Należy do nich m.in. Piotr Lizakowski, aktualny starosta kościerski, który sam sobie obniżył wynagrodzenie o cały tysiąc złotych. Wielka niech mu będzie za to Chwała!!!
.