wtorek, 13 grudnia 2011

Dzień Pamięci Ofiar Stanu Wojennego

.
Dzisiaj mija już 30-ta rocznica wprowadzenia stanu wojennego przez generała Wojciecha Jaruzelskiego. Wiele osób zostało wtedy pokrzywdzonych, a nawet byli tacy, którzy ponieśli śmierć przez komunistyczną juntę wojskową, która w celu utrzymania się przy władzy wykorzystała armię polską. Generał i jego zausznicy do dzisiaj nie zostali osądzeni i żyją w luksusach, korzystając z dobrodziejstw demokracji, którą wtedy zwalczali. W. Jaruzelski (przynajmniej pozornie) przeprosił za zbrodnie stanu wojennego. Najbardziej cynicznie zachowuje się były rzecznik generała - Jerzy Urban, który wydaje najohydniejszy w Polsce brukowiec - tygodnik "Nie". Ofiary śmiertelne obciążają Jaruzelskiego i jego juntę. Polacy już nie pamiętają, że W. Jaruzelski w sierpniu 1968 r. wysłał wojsko na Czechosłowację, w grudniu 1970 r. zdecydował o strzelaniu do robotników na Wybrzeżu, a w grudniu 1981 r. skrytobójczo wprowadził stan wojenny. Nasz wymiar sprawiedliwości jest słaby. Odpowiedzialni za zbrodnie nie zostali ukarani. Oprócz ofiar śmiertelnych ponad 10 tys. ludzi przeszło przez więzienia i internowania. Ślad po tym zostaje do dziś. Ponad milion bardzo wartościowych ludzi Polska straciła przez emigrację.
Mimo zmiany ustroju, postkomuniści okazali się na tyle sprytni, że zdołali poprzez mass media dokonać wybielenia Jaruzelskiego i relatywizacji stanu wojennego. Już zapomnieliśmy, że komunistyczna władza tak naprawdę była sterowana z Moskwy i cała jej działalność podyktowana była interesami Kremla, a nie Polski. Nastąpiło zrelatywizowanie roli komunistycznej nomenklatury w zbrodniach przeciwko narodowi.
Większość moich rodaków zapomniała, że Jaruzelski był namiestnikiem Polski z moskiewskiego nadania. Całe życie podporządkował służbie komunistom zasiadającym na Kremlu. Cechował się skrajnym oportunizmem i konformizmem. W armii długi czas pracował w pionie ideologicznym, zajmując się indoktrynacją polityczną. Karierę zawdzięczał wierności Moskwie oraz licznym ohydnym czynom, jak np. czystce antysemickiej w wojsku czy pacyfikacji robotniczych wystąpień na Wybrzeżu w 1970 r. - bo strzały padły tam na rozkaz właśnie generała Jaruzelskiego. Jaruzelski był i jest katem, którego mimo upływu 30 lat nie osądzono.
Innym wielkim złem stanu wojennego było zniszczenie ogromnego potencjału entuzjazmu w budowaniu wolnych struktur demokracji. Do społecznego ruchu Solidarności przystąpiło aż 10 milionów. Stan wojenny zabił ten entuzjazm, którego już nigdy potem nie udało się odbudować.


Solidarity was supported by approximately 90% of the adult population of Poland - not only 10,000,000 dues-paying members, but millions of individual farmers (members of Farmers' Solidarity) and another million of members of Independent Student's Organization, not to mention retired people, who were not able to join either one of these organizations. There was substantial, but peaceful resistance to martial law. Only about 100 people died, because it was a peaceful resistance against tanks and machine guns. Solidarity existed in the underground for years, despite terror, invigilation and arrests. Credit for overthrowing communism has to be given not only to Solidarity, but it's supporters - US President Ronald Reagan, British PM Margaret Thatcher and the Pope John Paul II.


Военное положение в Польше (13 декабря 1981 — 22 июля 1983) стало периодом диктатуры, которую объявил генерал Войцех Ярузельский, боровшийся с оппозицией, которую в официально коммунистической ПНР представляла правая профсоюзная организация «Солидарность». Оценки событий той эпохи сильно различаются как в самой Польше, так и за её пределами. В ходе военного положения в стране проходили репрессии: в результате столкновений с полицией более 100 чел. погибло или пропало без вести. Но в целом масштаб репрессий, равно как и реакция самой оппозиции в этот период, носили умеренный и даже несколько приглушённый характер, учитывая назревающий потребительский кризис в стране. Ключевую роль в предотвращении эскалации конфликта с обеих сторон сыграла Католическая церковь Польши.
.

sobota, 19 listopada 2011

Spotkanie i szkolenie BST: sobota 19.11.2011

.


Należę do grona członków założycieli Bałtyckiego Stowarzyszenia Tłumaczy, które utworzyliśmy w sobotę, 1-go kwietnia 2006 r. w Gdańsku. W tamtym, historycznym już zebraniu, uczestniczyło nas wówczas 65 osób. Do BST systematycznie wstępują nowi członkowie. Aktualnie nasze Stowarzyszenie skupia 142 tłumaczy. (Warto wiedzieć, że w województwie pomorskim uprawnienia tłumacza przysięgłego posiada około 600 osób.) Ranga i znaczenie BST ciągle wzrasta. Ministerstwo Sprawiedliwości konsultuje z nami propozycje nowych uregulowań prawnych i przepisów wykonawczych. Różne gremia i organizacje zagraniczne zapraszają nas na swoje zjazdy i sympozja międzynarodowe. W czasie dzisiejszego spotkania (w sobotę, 19-go listopada 2011 r.) w auli Wydziału Filologicznego Uniwersytetu Gdańskiego w pierwszej części szkolenia Małgorzata Grabarczyk (tłumacz języków szwedzkiego i angielskiego) zapoznała nas z nowelizacją Kodeksu tłumacza przysięgłego, podkreślając mnóstwo praktycznych, pożytecznych i ujednoliconych wskazówek zawartych w nowym Kodeksie. W drugiej części radca prawny Katarzyna Rubach szkoliła nas na temat dokumentacji wewnętrznej spółek kapitałowych. Wręczyła nam 38 stron materiałów o tych zagadnieniach - prawdziwe kompendium wiedzy o wszystkim, co z tym związane. Na zakończenia otrzymaliśmy efektowne certyfikaty przynależności do BST (ze stosowną pieczęcią na odwrocie).




Więcej informacji można znaleźć na stronie: http://www.bst.org.pl/
.

niedziela, 13 listopada 2011

I LOVE PARIS

.
Czasami zdarza mi się słuchać polskiego radia (program I) do północy, albo jeszcze dłużej. Ileż tam jest wspaniałych i różnorodnych audycji. Wczoraj, np. mogłem posłuchać niezwykłej piosenki wykonywanej w duecie Frank Sinatra i Maurice Chevalier. Cudowny wynalazek Internetu sprawia, że na You Tube można zachwycać się ulubionymi melodiami wielokrotnie w dowolnym czasie.

I love Paris in the spring time
I love Paris in the fall
I love Paris in the winter when it drizzles
I love Paris in the summer when it sizzles

I love Paris every moment
Every moment of the year
I love Paris, why oh why do I love Paris
Because my love is here

She's there, she's everywhere but she's really here...

.

czwartek, 20 października 2011

Magdalena Grzebałkowska: Biografia Jana Twardowskiego

.
Dzisiaj udało mi się zostać szczęśliwym nabywcą arcyciekawej publikacji "KSIĄDZ PARADOKS. Biografia Jana Twardowskiego" Magdaleny Grzebałkowskiej.
"Ulegałem fascynacjom kobietami i nie wstydzę się tego" - powiedział ksiądz Twardowski w jednym z wywiadów. Grzebałkowska odnalazła kilka takich znajomości - pierwszą była Wanda, czyli Dziula Zieleńczyk - komunistka, autorka słów do pieśni "My ze spalonych wsi" - z którą podczas okupacji bardzo się przyjaźnił. Jeszcze pod koniec życia ks. Twardowski określał ją słowami "moja sympatia". Już jako duchowny ksiądz Jan przeżył burzliwą przyjaźń z tajemniczą W., którą bardzo długo wspominał. W czasach, gdy pracował w parafii na Saskiej Kępie, była "Marychna", potem lekarka o imieniu Janina. Grzebałkowska nie natrafiła na żaden ślad, aby te znajomości wykroczyły poza wyznaczone celibatem granice. Jednak przede wszystkim żył Ewangelią błogosławieństw. W swojej poezji ukazał nam chrześcijaństwo ewangelicznego piękna, prostoty, dziecięcej ufności.


Otoczony tłumem ksiądz bywał bardzo samotny. Brakowało mu więzów rodzinnych, dlatego w jego życiu zaczęły pojawiać się duchowe "wnuczki". Marylka Kędzierska, Basia Arsoba spotykały się z księdzem Janem regularnie, wymieniały z nim listy. On obsypywał je drobnymi prezentami, kazał tytułować się dziadkiem. Szczególnie ważna w życiu ks. Twardowskiego miała się okazać zawarta w 1988 roku znajomość z Aleksandrą Iwanowską, która w 2002 roku przejęła notarialnie opiekę nad księdzem Janem. Odtąd miała pilnować jego finansów i troszczyć się o sprawy codzienne.
Grzebałtowska przyznaje, że Oleńka, jak nazywał Iwanowską ks. Twardowski, uporządkowała jego twórczość, ukróciła nadużywanie hojności poety przez wydawców, przepisała do końca taśmy z jego kazaniami. Ale wielu rozmówców Grzebałtowskiej ma do Iwanowskiej jakiś rodzaj żalu, nawet pretensji. W ostatnich latach życia księdza Jana jego kontakty ze światem były ograniczane - Iwanowska sporządziła listę gości, którzy mogli go odwiedzać, na której zabrakło wielu osób bliskich księdzu. Niektórzy przyjaciele, jak Krystyna Gucewicz, starali się przychodzić, kiedy Iwanowskiej nie było.


"Ludzie wspominają, że w ostatnich latach życia wszystkiego mu brakowało, prosił gości żeby kupowali mu zeszyty i ołówki, pytał, czy mogą mu kupić w księgarni jego własne książki, bo ich nie miał" - streszcza Grzebałkowska rozmowy z przyjaciółmi księdza. Iwanowska, która od 2002 roku dysponowała funduszami Jana Twardowskiego, tłumaczyła w wywiadach, że wszystkie pieniądze, jakie ksiądz dostawał do ręki, natychmiast rozdawał potrzebującym, więc wzięła na siebie "niewdzięczną rolę tej, która pilnuje jego spraw".
Najbardziej poczytny poeta polski końca XX wieku, którego książki osiągnęły nakład 2 mln egzemplarzy, całość praw autorskich scedował na Aleksandrę Iwanowską. Iwanowska już na pogrzebie księdza podeszła do przedstawiciela dziecięcego zespołu Ychtys, który za zgodą księdza Jana od lat wykonywał piosenki do jego wierszy i zakazała ich wykonywania. W lutym 2007 r. zabroniła, jakichkolwiek wznowień i publikacji wierszy księdza bez jej zgody, której udziela bardzo rzadko. Nie wiadomo do końca, jakie dokumenty związane z księdzem Janem znajdują się w jej archiwum, całkowicie niedostępne dla badaczy. Grzebałkowska uważa, że może tam być m.in. dziennik księdza, do którego fragmentów z lat 1957-1968 udało jej się przypadkiem dotrzeć.
.

niedziela, 9 października 2011

POLSKA - ROSJA (ПОЛЬША - РОССИЯ)

.
Co łączy Polaków i Rosjan? "TYGODNIK POWSZECHNY" zaprasza do lektury cyklu dodatków "Polska – Rosja: rozmowa niekontrolowana". Publicyści rosyjscy i polscy na ich łamach szukają miejsc, w których możemy się spotkać.




W "TP" 31/2011 pierwszy z cyklu dodatków: MŁODA ROSJA
a w nim m.in.: Katarzyna Kwiatkowska: o polsko-rosyjskiej współpracy kulturalnej | Dmitrij Babicz: co Polacy i Rosjanie mogą zrobić razem dla Europy Wschodniej | Łukasz Adamski: o potrzebie cierpliwości wobec Rosjan |
Tomasz Mróz: o pisarzu młodego pokolenia, Zacharze Prilepinie, czyli opowieść o Rosji spod znaku męskich wartości |
Witalij Portnikow: rosyjskie dziennikarstwo: stare nawyki w nowych czasach.
Zobacz dodatek pt. "Młoda Rosja"




В «ТП» 31/2011 – первое из цикла приложений:
«МОЛОДАЯ РОССИЯ»
а в нём, в частности: Катажина Квятковская: о российско - польском культурном сотрудничестве | Дмитрий Бабич: что россияне и поляки могут сделать вместе для Восточной Европы | Лукаш Адамский: о необходимости быть терпеливыми к россиянам | Томаш Мруз: о писателе молодого поколения Захаре Прилепине, или рассказ о России под знаком мужских ценностей | Виталий Портников: российская журналистика: старые навыки в новые времена.
Читайте приложение «Молодая Россия»

Zobacz dwujęzyczny serwis internetowy:

www.polska-rosja.tygodnik.com.pl
.

czwartek, 6 października 2011

Fundusz Stypendialny NSZZ ,,SOLIDARNOŚĆ"

.
Dzisiaj Grzegorz Urowski, przewodniczący NSZZ „Solidarność” KM Pracowników Oświaty i Wychowania Ziemi Kościerskiej po raz kolejny wręczył mi dyplom z podziękowaniem za dziewiąty rok finansowego wspierania przeze mnie i Elę Funduszu Stypendialnego NSZZ ,,SOLIDARNOŚĆ".


Zachęcamy wszystkich do chociaż skromnego finansowego wsparcia szlachetnej idei Funduszu Stypendialnego. Warto pomagać utalentowanej młodzieży z niezamożnych rodzin!
.

środa, 14 września 2011

Przemysław Gintrowski o cenzurze

.
Na fotografii Przemysław Gintrowski (ur. 21 grudnia 1951 w Stargardzie Szczecińskim) – polski kompozytor i muzyk. Prowadzi bardzo dobrą stronę internetową: http://www.gintrowski.art.pl/

"Cenzura jest skuteczniejsza niż w czasach PRL. I okazało się, że nie potrzeba konkretnej instytucji. Wystarczą mniej lub bardziej zawoalowane sygnały z góry. Ja to nazywam cenzurą ekonomiczną. Ludzie boją się o posady i sami myślą o tym, jak się nie podłożyć. Dotyczy to części dziennikarzy, celebrytów, którzy lubią gdy ich władza pogłaszcze, i czerpią przy okazji z tego profity. Kabarety też wiedzą, z czego żartować, aby być na wizji. Dyrektorzy domów kultury, kontrolowani przez partyjnych politruków, najchętniej dobiorą taki repertuar, by nie mieć żadnych nieprzyjemności. Genialne w swojej prostocie."

Przemysław Gintrowski w rozmowie z Ryszardem Makowskim zatytułowanej "Kraj bez remanentu" opublikowanej w tygodniku "Uważam Rze" NR 30/2011, 29 sierpnia - 4 września 2011, str. 44-46
.

niedziela, 4 września 2011

"O PÓŁNOCY W PARYŻU" Woody Allen

.
Niezwykły film "O północy w Paryżu" ("Midnight in Paris") Woody Allena miałem okazję obejrzeć w sobotę, 3-go września 2011 r. w Gdańsku. Sławny reżyser jest również autorem scenariusza. Twórca po raz kolejny okazał się przenikliwym diagnostykiem stanu naszych umysłów i naszej upadłej cywilizacji. Mimo łatwości przepoczwarzania się i przemieszczania, coraz bardziej dojmujące staje się poczucie, że życie jest gdzie indziej. Allen nadaje tym przemyśleniom finezyjny kształt, wykorzystując wehikuł czasu. Reżyser, w ostatnim filmie, współczesnego Amerykanina wrzuca w lata dwudzieste minionego wieku, epokę swinga i Picassa. Wyznaje bowiem pogląd, że bajki mogą być nie tylko cudowne, ale i bardzo pożyteczne - a my możemy się w nich przeglądać do woli. Bohater filmu - Gil, wsiada w zaczarowaną dorożkę, by przekonać się, że wszędzie jest tak samo. Podczas podróży w czasie jego muzą jest tajemnicza Adriana (Marion Cotillard, która zagrała Oscarową rolę Edith Piaf). Po współczesnym Paryżu oprowadza bohaterów sama Carla Bruni, czyli pierwsza dama Francji. Po niedawnej (w sierpniu tego roku) mojej bytności w Paryżu dodatkową atrakcją była możliwość odświeżenia sobie najbardziej znanych miejsc - symboli stolicy Francji. Jeszcze innym pożytkiem są dialogi w języku angielskim (napisy po polsku). Magiczny film Woody Allena powinien zobaczyć każdy, kto chce bliżej poznać samego siebie.


piątek, 26 sierpnia 2011

Zdrowie jest najcenniejsze

.
Któż z nas nie ma problemów ze zdrowiem? Po raz pierwszy w życiu trafiłem do szpitala jako pacjent w 1987 r. i to od razu na pełne dwa miesiące (w Bydgoszczy). Potem przez pół roku przebywałem na urlopie dla poratowania zdrowia, ale bezpośrednio po hospitalizacji przez cały rok zgodnie z zaleceniami lekarzy brałem mnóstwo leków. Nieco później (w czasach tzw. komuny) zdarzało mi się bywać w szpitalu po kilka tygodni prawie co roku aż do 1987 r. kiedy po przeprowadzce w strony rodzinne bliżej morza (zdrowszy klimat) dolegliwości ustąpiły jak ręką odjął. W 1990 r. na sześć miesięcy wyjechałem do Londynu, aby szlifować j. angielski. W stolicy Wielkiej Brytanii klimat był jeszcze zdrowszy. Mimo intensywnej pracy nie zachorowałem tam ani razu. Mój przedostatni pobyt w szpitalu trwał tylko tydzień (w Trójmieście między Gdańskiem a Sopotem, ale administracyjnie placówka znajdowała się w obrębie Sopotu). Było to w 2002 r. Ten przepięknie usytuowany szpital w otoczeniu niczym ogród botaniczny, w budynku jak pałac, już nie istnieje. Mieści się tam obecnie hospicjum. Nasze państwo likwiduje nie tylko tysiące żłobków, przedszkoli, szkół, bibliotek, domów kultury, ale również szpitale.

Mój ostatni pobyt w szpitalu trwał zaledwie cztery dni (od poniedziałku, 22-go do czwartku, 25-go sierpnia 2011 r.). Oficjalna nazwa placówki: Pomorskie Centrum Chorób Zakaźnych i Gruźlicy. W dzisiejszych czasach trudniej dostać się do szpitala niż w poprzednim ustroju. Bardzo długo musiałem prosić mego lekarza rodzinnego o stosowne skierowanie. Z przyjęciem było już łatwiej. Izba Przyjęć Pomorskiego Centrum Chorób Zakaźnych i Gruźlicy w Gdańsku mieści się przy ulicy Smoluchowskiego 18, za Szpitalem Klinicznym Akademii Medycznej. Wyjechałem z domu wczesnym rankiem moim autkiem, zaparkowałem w pobliżu portierni i odnalazłem panią ordynator, która potwierdziła, że moje skierowanie jest ważne. Ku mojej radości procedura rejestracji nie trwała zbyt długo. Zostałem przyjęty na badania kontrolne na Oddział Chorób Płuc. Miałem szczęście, bo moim lekarzem prowadzącym była sama Bożena Aleksandrowicz, z-ca ordynatora. Wykonano mi wszystkie niezbędne badania.


W drugim dniu do mojej sali dokooptowano jeszcze dwóch pacjentów. Byli poważnie chorzy i przeżywali prawdziwe tortury. Starszy z nich (64 l.) z rozedmą płuc dzielnie znosił swoje cierpienia, oddychał z najwyższym wysiłkiem niczym ryba wyjęta z wody, sprawiał wrażenie jak by się dusił, mimo, że był pod tlenem. Dowiedziałem się, że na poprawę nie liczy, z jego rozedmą będzie coraz gorzej. Powiedział mi wprost, że dla niego życie straciło całkiem smak, bo zamieniło się w narastające pasmo coraz większych cierpień. Gdyby w Polsce była legalna eutanazja, to od razu by podpisał zgodę na swój zgon. Nieludzkie cierpienie i gotowość rezygnacji z daru życia przez tego pacjenta było dla mnie szokiem.
Drugi pacjent z mojej sali (35 l., palący) też męczył się okropnie. Miał wiele bolesnych dolegliwości, a choroba płuc była tylko jedną z nich. Przed przybyciem do szpitala spalał ponad 40 papierosów. W szpitalu ograniczał się do ośmiu dziennie. (Wszędzie widzieliśmy ostrzeżenia o zakazie palenia i o zagrożeniu karą grzywny do 500 zł za palenie na terenie placówki, ale nałóg bardzo trudno pokonać, nawet przy groźnych schorzeniach.)

Personel szpitala jest uprzejmy, cierpliwy i życzliwy. Wielką zaletą naszej sali był odrębny prysznic. Za to posiłki były bardziej niż skromne. Ma to swoje plusy, bo przecież nie istnieje zagrożenie utycia. Nie ma też mydła, papieru toaletowego, ręczników (nawet papierowych). Te niezbędne drobiazgi pacjent musi załatwić sobie dodatkowo na własny koszt. Za to w świetlicy jest telewizor, ale odpłatny. Nie ma kaplicy, chociaż przychodzi uśmiechnięty kapłan (sam widziałem) kilka razy w tygodniu. O Internecie można tylko pomarzyć. Trwa kompleksowa termomodernizacja szpitala i to cieszy, natomiast pewną uciążliwością był głośny hałas, który codziennie zakłócał ciszę od godz. 8.00 do 17.00. Ekipa budowlana prowadziła akurat intensywne prace remontowe na długim balkonie tuż za naszymi oknami - nieustannie rozlegał się głośny stukot młotów i warkot wiertarek.

W czwartym dniu przed południem pani ordynator wręczyła mi wypis z dobrymi wynikami. Z radości pojechałem do mojej córki Beaty (nauczycielka i tłumacz przysięgły j. ang., mieszka w pięknej dzielnicy Suchanino blisko centrum Gdańska), a stamtąd razem na pożyteczną (przed rozpoczęciem nowego roku szkolnego) konferencję dla nauczycieli j. angielskiego zorganizowaną przez Wydawnictwo Macmillan w hotelu "Scandic".


Szlachetne zdrowie,
Nikt się nie dowie,
Jako smakujesz,
Aż się zepsujesz.
Tam człowiek prawie
Widzi na jawie
I sam to powie,
Że nic nad zdrowie
Ani lepszego,
Ani droższego;
Bo dobre mienie,
Perły, kamienie,
Także wiek młody
I dar urody,
Miejsca wysokie,
Władze szerokie
Dobre są, ale —
Gdy zdrowie w cale.
Gdzie nie masz siły,
I świat niemiły.
Klejnocie drogi,
Mój dom ubogi
Oddany tobie
Ulubuj sobie!

[JAN KOCHANOWSKI 1530-1584]
.

piątek, 19 sierpnia 2011

Gdańsk - Eindhoven - Bruksela - Paryż

.
W dniach 12-19 sierpnia 2011 r. wzięliśmy udział w ośmiodniowej wycieczce z Gdańska przez Eindhoven, Brukselę) do Paryża. Tę pod każdym względem udaną i niezapomnianą wyprawę zorganizowała dla nas pani Iliada Kwaszyńska, dyrektor Szkoły Podstawowej w Egiertowie.

DZIEŃ PIERWSZY, PIĄTEK, 12-go SIERPNIA: Eindhoven, Bruksela, Paryż - hotel Ibis na Montmartre przy 5, rue Caulaincourt, 75018 Paris. Restauracja Monte Carlo przy Avenue de Vagram.



Z Gdańska-Rębiechowa przylecieliśmy rano do portu lotniczego w Eindhoven w Holandii liniami Wizz Air. Lot trwał tylko 1,5 godz. Stamtąd pojechaliśmy autokarem do Brukseli, stolicy Belgii oraz Unii Europejskiej. Od Gdańska towarzyszył nam pilot wycieczki Piotr Nowicki (jednocześnie ksiądz katolicki, pallotyn) [UWAGA! Napisałem kilka słów o pilocie naszej wycieczki na końcu tej relacji].



Brukselę zwiedzaliśmy z doskonałą przewodnik Marią Kozinską. Bruksela jest siedzibą króla i parlamentu belgijskiego, a ponadto jest siedzibą instytucji Unii Europejskiej, NATO i Euroatomu. Najpierw zatrzymaliśmy się przy Atomium. Jest to monumentalny model kryształu żelaza, powiększony 165 miliardów razy, zlokalizowany w dzielnicy Laeken, na przedmieściach Brukseli. Został zbudowany z okazji Wystawy Światowej w Brukseli w 1958 (EXPO-58) jako symbol ówczesnych naukowych oraz technicznych osiągnięć "wieku atomu".

Brukselska Starówka od razu urzekła nas swoim niezwykłym pięknem.



W Muzeum Armii w Brukseli zobaczyliśmy specjalną ekspozycję w całości poświęconą polskim siłom zbrojnym. Belgia jest do dzisiaj wdzięczna żołnierzom generała Stanisława Maczka i jego 1 Dywizji Pancernej, która wyzwoliła kraj spod okupacji niemieckiej.



_ Wieczorem autokar przywiózł nas do hotelu Ibis na Montmartre w sercu Paryża, u podnóża bazyliki Sacré Coeur, 200 m od słynnego kabaretu Moulin Rouge. Hotel ma 326 klimatyzowanych pokoi z dostępem do sieci WIFI, bar Rendez-vous, przekąski dostępne przez całą dobę, publiczny parking (płatny). Do woli mogliśmy delektować się śniadaniem w formie bufetu – świeżymi wypiekami, kawą fair trade, sokami owocowymi, naleśnikami, tortillą i innymi daniami. Zamieszkaliśmy w funkcjonalnych i przytulnych dwuosobowych pokojach (na zdjęciu powyżej).
_ Po zakwaterowaniu w hotelu pojechaliśmy metrem na posiłek do samoobsługowej Restauracji Monte Carlo przy Avenue de Vagram (w Paryżu) znajdującą się tuż przy Łuku Triumfalnym i 300 metrów od słynnych Champs Elysees otwartej 7 dni w tygodniu od godz. 11.00 do 23.00 (na zdjęciu poniżej). Do dyspozycji klientów indywidualnych czy grup jest aż 320 miejsc. Kuchnia tradycyjna, smaczna i obfita robiona jest na bazie świeżych produktów, a makrony i desery przygotowywane domowymi sposobami. Przez kilka dni spożywaliśmy tam obiadokolacje z gotowych zestawów. Przystawkami z reguły były: świeże warzywa z sosami, sałaty. Dania główne: steki, ryby, makarony. Do tego podawane były frytki, ryż, fasolka zielona i inne gotowane warzywa. Desery to najczęściej: lody, owoce, kremy. Do picia soki, pepsi, cola, lampka wytrawnego wina.



DZIEŃ DRUGI, SOBOTA, 13-go SIERPNIA: bazylika Sacre Coeur, Place del'Opera, Place de la Madeleine i eglise de la Madeleine, Place de la Concorde i Obelisque, Musee de Louvre (Richelieu - Denon - Sullly: Mona Lisa, Venus z Milo, Nike z Samotraki) i Jardin des Tuileries, Arc de Triomphe Etoile restauracja Monte Carlo przy Avenue de Vagram.

Najpierw pospacerowaliśmy do Bazyliki Sacré-Cœur (Bazylika Najświętszego Serca), którą konsekrowano w 1919 r. Bazylika, zbudowana w stylu romańsko-bizantyńskim, z zastosowaniem białego granitu na elewacjach, znajduje się na szczycie wzgórza Montmartre (XVIII dzielnica Paryża). Trudno było nam oderwać oczy od tego cudu architektury. Kopuły mają wysokość 79 metrów, a wieża północna 83 metry. Ze schodów świątyni podziwialiśmy panoramę prawie całego Paryża. Ku naszej radości bazylika jest czynna codziennie w godzinach 7.00-23.00. Wnętrze kościoła jest równie piękne. W świątyni trwa wieczna adoracja. W bocznej nawie widzieliśmy portret naszego wielkiego rodaka Jana Pawła II, który nawiedził bazylikę 1-go czerwca 1980 r. Nasz paież ma w Paryżu plac swego imienia w 4-ej dzielnicy (PLACE JEAN PAUL II).

Na powyższym zdjęciu jest widoczna panorama Paryża, którą oglądaliśmy ze szczytu monumentalnych schodów bazyliki Sacre Coeur.

Spacerując żwawo docieraliśmy do kolejnych atrakcji i zabytków Paryża, m.in. do kościoła Matki Boskiej Loretańskiej,


potem do placu Place del'Opera, gdzie podziwialiśmy piękny gmach - pałac opery. Na fasadzie nadal widnieje stary napis Académie Nationale de Musique. Obecnie w budynku odbywają się jedynie przedstawienia baletu.

Kolejnym zabytkiem, który zwiedziliśmy był monumentalny kościół Św. Magdaleny. Z kościołem Św. Magdaleny związały się pośmiertne losy dwóch wielkich Polaków. 30 października 1849 odbyła się tam msza żałobna po śmierci Fryderyka Chopina, a jego zabalsamowane ciało spoczywało w dniach 17 – 30 X 1849 w podziemiach kościoła. 21 stycznia 1856 r. na widok publiczny wystawiona została trumna z ciałem Adama Mickiewicza i tam też odbył się jego pogrzeb.
Na Placu Zgody (Place de la Concorde, między Polami Elizejskimi a Ogrodami Tuilerie) obejrzeliśmy m.in. słynny obelisk podarowany w 1831 r. przez wicekróla Egiptu. Obelisk ma ponad 3300 lat i pochodzi ze świątyni w Luksorze. Waży 230 ton i mierzy 23 metry wysokości. W ostatnich latach Egipt żąda jego zwrotu.


Wkrótce dane nam było zwiedzać Luwr Luwr (fr. Musée du Louvre) – dawny pałac królewski w Paryżu, jedno z największych muzeów na świecie, najczęściej odwiedzane. Luwr położony jest między Rue de Rivoli i prawym brzegiem Sekwany oraz ogrodami Tuileries i Rue du Louvre w obrębie Pierwszej Dzielnicy. W Luwrze mogliśmy (Ela i ja) przez kilka godzin zwiedzać indywidualnie własnym tempem, to co nas najbardziej interesowało. W kompleksie budynków o całkowitej powierzchni wynoszącej 60,600 metrów kw. znajdują się zbiory liczące około 35,000 dzieł sztuki od czasów najdawniejszych po połowę wieku XIX, dzieła światowego dziedzictwa o największej sławie takie jak np. stela z kodeksem Hammurabiego. Zrobiłem zdjęcia Nike z Samotraki, Mony Lisy pędzla Leonarda da Vinci, Venus z Milo i inne.











Na dwóch fotografiach WENUS z ARLES - 1,94 m wysokości (nad nimi widoczne zdjęcie Wenus z Milo = Afrodyta z Melos, najsłynniejsza rzeźba bogini Afrodyty). Wenus z Arles nie ma takiej sławy, ale została znaleziona wcześniej w Arles we Francji, bo już w 1651 r. i przekazana Ludwikowi XIV w 1681 r. do Wersalu, a po Rewolucji znalazła się w Luwrze. (Wenus z Milo znaleziono na greckiej wyspie Milos znacznie później, bo dopiero w 1820 r. Od 1821 r. posąg znajduje się w Luwrze).



Po zwiedzaniu wybranych ekspozycji w Luwrze poszliśmy do Ogrodów Tuileries (le jardin des Tuileries) rozciągających się między Muzeum Luwru a Placem Zgody.


Na zakończenie pojechaliśmy metrem do Łuku Triumfalnego (Arc de Triomphe Etoile), który wywarł na nas duże wrażenie swoimi monumentalnymi rozmiarami i patosem. Stamtąd było już blisko do restauracji "Monte Carlo", gdzie zjedliśmy pyszną obiadokolację.



DZIEŃ TRZECI, NIEDZIELA, 14-go SIERPNIA: msza św. w bazylice Sacre Coeur, zwiedzanie z przewodnikiem Anną Derecki wnętrz pałacu w Wersalu (Chateau de Versailles), Plac Inwalidów (Les Invalides) w Paryżu (Muzeum Armii, grobowiec - mauzoleum Napoleona), Most Aleksandra III (Pont Alexandre III), Ratusz (Hotel de Ville), katedra Notre Dame, procesja z okazji święta Wniebowzięcia N.M.P.
Około godz. 8.30 uczestniczyliśmy we mszy św., którą odprawił w bazylice Sacre Coeur i wygłosił piękną homilię ksiądz Piotr Nowicki, pallotyn (jednocześnie pilot naszej wycieczki). W stolicy laickiej Francji dla nas wszystkich było to niezwykłe przeżycie.


Pociągiem podmiejskim prawie całą grupą pojechaliśmy do Wersalu, wraz z kompleksem ogrodowo-parkowym jest najwspanialszym dziełem francuskiego klasycyzmu i baroku. Po dłuższym czekaniu (olbrzymie kolejki) zwiedzaliśmy (mając słuchawki na uszach) z doskonałą przewodnik Anną Derecki wnętrza pałacu w Wersalu (Chateau de Versailles). Za bilet wstępu zapłaciliśmy po 15 euro od osoby. Pałac, zbudowany przez Ludwika XIV (=Król Słońce) jako rezydencja monarchy, oszołomił nas swoim królewskim splendorem. Już samo główne wejście kapiące od złota stało się wzorem powielanym w całej Europie. Duże wrażenie wywarła na nas główna amfilada, a zwłaszcza przytłaczająca przepychem Galeria Zwierciadlana o długości aż 70 m., sypialnia króla i apartamenty królowej. Obejrzeliśmy też komnaty naszej rodaczki, królowej Francji, Marii Leszczyńskiej, żony Ludwika XV, matki 10 dzieci (1703-1768). Ludwik XV był notorycznym kobieciarzem i miał wiele oficjalnych metres (np. Madame Pompadour, która ostatecznie przyćmiła Marię na dworze królewskim).


Po powrocie z Wersalu do Paryża udaliśmy się metrem do Placu Inwalidów (Les Invalides), gdzie zwiedziliśmy Pałac Inwalidów, ogromny budynek (sama fasada północna ma prawie 200 m długości), utrzymany w stylu klasycystycznym, nawiązującym do budowli rzymskich, zbudowany przez króla Ludwika XIV, pomyślanego jako przytułek dla żołnierzy inwalidów. Zamieszkało w nim 6 tys. weteranów (dzisiaj tylko około 200) Zwiedziliśmy też przyległy kościół, gdzie pochowanych jest wielu generałów armii francuskiej i gdzie pod lśniącej złotem kopułą poraził nas monumentalny grobowiec-mauzoleum cesarza Francuzów, Napoleona.






Obecnie Hotel des Invalides to przede wszystkim muzeum wojskowe. Obejrzeliśmy bogate zbiory broni i mundurów a także makiety fortyfikacji. Po wyjściu z Placu Inwalidów poszliśmy w kierunku Sekwany i spacerowaliśmy po najpiękniejszym moście Paryża - Pont Alexandre III. Wybudowany w latach 1896-1900, a ukończony na otwarcie Wystawy Światowej. Most, obok powstałej nieco wcześniej wieży Eiffla, jest najlepszym przykładem budowli o wyłącznie metalowej konstrukcji w Paryżu. Rozciąga się z niego ładna perspektywa na Les Invalides. Został nazwany na cześć cesarza Imperium Rosyjskiego Aleksandra III Romanowa, którego syn i następca, Mikołaj II, położył kamień węgielny pod budowę (w październiku 1896). Most nawiązuje do przymierza rosyjsko-francuskiego zawartego w roku 1892. Na moście umieszczone są godła Francji i Imperium Rosyjskiego oraz personifikacje rzek Sekwany i Newy (nad rzeką Newą leży Petersburg, w latach 1712 – 1918 stolica Imperium Rosyjskiego.) Car Mikołaj II, ostatni monarcha Rosji, został rozstrzelany wraz z rodziną na rozkaz Lenina przez bolszewików w 1918 r.



Codziennie w czasie pieszych wędrówek po Paryżu pokonywaliśmy znaczne odległości (od 10 do 20 km). Od mostu Aleksandra III pospacerowaliśmy Polami Elizejskimi aż do "naszej" restauracji "Monte Carlo" mijając po drodze pomniki Winstona Churchilla (1874-1965) i Charlesa de Gaulle'a (1890-1970).

Na płycie przeczytałem słynną wypowiedź premiera Wielkiej Brytanii, Winstona Churchilla z 4 czerwca 1940 r: "WE SHALL NEVER SURRENDER" ("Nigdy się nie poddamy"). Niemieckie lotnictwo Luftwaffe w czasie drugiej wojny światowej zaatakowało Anglię 10 lipca 1940 r. Przedsmakiem losu czekającego Wielką Brytanię było zajęcie przez Niemców 30 czerwca 1940 r. brytyjskich wysp na Kanale La Manche: Jersey, Guernsey, Alderney.


Pomnik de Gaulle'a, wielkiego patrioty Francji, który przeciwstawił się potędze Niemiec w czasie drugiej wojny światowej, jest bardzo podobny do tego w Warszawie.
Po kolacji pojechaliśmy metrem do Ratusza (Hotel de Ville), a stamtąd poszliśmy do katedry Notre Dame.



Katedra Notre-Dame de Paris została wzniesiona na wyspie na Sekwanie. Ta właśnie wyspa o nazwie Île de la Cité stanowi historyczne jądro Paryża. To tutaj w 52 r. p.n.e. przybyli Rzymianie pod wodzą Juliusza Cezara. Do dzisiaj pamiętam ze szkoły średniej początek łacińskiego tekstu Cezara: Gallia est omnis divisa in partes tres, quarum unam incolunt Belgae, aliam Aquitani, tertiam qui ipsorum lingua Celtae, nostra Galli appellantur. Rzymianie panowali i władali miastem nad Sekwaną aż do 508 r. Dla mnie możność w realu po raz pierwszy w życiu z bliskiego obejrzenia najbardziej znanej katedry świata było wielkim przeżyciem. Trudno oderwać oczy od tego cudownie doskonałego pod każdym względem arcydzieła architektury sakralnej. Wnętrze katedry Notre Dame również oszałamia niezwykłym pięknem symetrii i harmonii kształtów.

Dzień był wyjątkowy - wigilia święta Wniebowzięcia N.M.P. Dla mnie kolejnym zaskoczeniem i przeżyciem w laickiej Francji był widok kilkutysięcznej procesji wychodzącej wieczorem ze świątyni przy potężnych dźwiękach katedralnych dzwonów, które słychać było chyba w całym Paryżu. Procesja po przejściu na drugą stronę Sekwany szła wzdłuż rzeki spory kawałek aż do przystani, aby potem popłynąć statkiem. Nasz pilot (ksiądz) określił procesję pielgrzymką rzeczną, która ma miejsce w Paryżu tylko raz w roku. Wśród feretronów widzieliśmy nawet jeden z Matką Boską Częstochowską. Wcześniej podeszliśmy do przystani więc widzieliśmy z bliska liczne duchowieństwo na czele z kardynałem i biskupem, dużo sióstr zakonnych i kilka tysięcy wiernych, którzy z tekstami w dłoniach śpiewali do akompaniamentu nadawanego z towarzyszących procesji kilku samochodów nagłośnienia. W procesji zdecydowanie przeważali kolorowi (w większości czarnoskórzy). Zdawało mi się, że biali stanowili mniej niż 10%, poza tym byli to na ogół ludzie starsi. Byliśmy świadkami procesji, której przyglądały się grupki gapiów patrzący na to, jak na egzotyczne widowisko z innej planety. Procesję zabezpieczało pięciu wyposażonych w imponujący rynsztunek bojowy ochroniarzy. Wróciliśmy do hotelu bardzo zmęczeni całodzienną wędrówką, ale pełni wrażeń o godz. 23.30.

DZIEŃ CZWARTY, PONIEDZIAŁEK, 15-go SIERPNIA: msza św. w ośrodku pallotynów, Wieża Eiffel'a, Trocadero, koło Luwru, Dzielnica Łacińska, kościół św. Seweryna, College de France, Sorbona, Panteon, kościół św. Genowefy, most Pont du Carrousel, Ogrody Luksemburskie, Most Sztuki, Instytut Francuski, most Pont St Michel, katedra Notre Dame, wieża św. Jakuba, Centrum G. Pompidou.

Rano, pod kierunkiem naszego pilota Piotra Nowickiego (księdza pallotyna) pojechaliśmy metrem do ośrodka księży pallotynów przy ul. rue Surcouf 25 (7-me Arr. Arrondissement to dzielnica. Paryż składa się z 20 dzielnic.) Dokładny adres: 25, rue Surcouf, PARIS, Regione francese della Misericordia di Dio, 75007 Francia. Za komuny pallotyni w Paryżu prowadzili słynne Centrum Dialogu (Centre du Dialouge) i wydawnictwo „Editions du Dialouge”, które publikowało nieocenzurowaną literaturę katolicką, m.in. katechizmy i przesyłało do Polski. Ośrodek był wówczas jednym z najważniejszych miejsc polskiego życia intelektualnego i religijnego w Paryżu. Nasz pilot, ks. Piotr Nowicki odprawił dla nas w kaplicy mszę św. Ciekawostką wartą podkreślenia jest fakt, że mimo podkreślanej laickości, 15 sierpnia jest dniem wolnym od pracy we Francji. Po mszy św. pieszo poszliśmy do Wieży Eiffel'a.

Wieża Eiffla (Tour Eiffel) to najbardziej znany obiekt architektoniczny Paryża, rozpoznawany również jako symbol Francji. Jest najwyższą budowlą w Paryżu i piątą co do wysokości we Francji (324 m.) Wieżę zbudowano specjalnie na paryską Wystawę Światową w 1889 roku. Miała zademonstrować poziom wiedzy inżynierskiej i możliwości techniczne epoki, być symbolem ówczesnej potęgi gospodarczej i naukowo-technicznej Francji. Po 20 latach budowla miała być rozebrana.

Czekając w długiej kolejce pod wieżą (ponad 1,5 godz.), mogliśmy do woli podziwiać ażurową konstrukcja kratową z kutego żelaza. Cała konstrukcja wieży składa się z 18 038 części metalowych i około 2,5 mln nitów, jej całkowita masa, razem z betonowymi filarami wynosi około 10 000 ton. Konstrukcja wsparta jest na czterech podstawach o boku 25 m każda. Na wysokościach 57 m, 115 m i 275 m znajdują się tarasy widokowe. Zajmuje obszar kwadratu o boku 125 m. Na sam szczyt wieży prowadzi 1665 stopni. Wieża Eiffla utrzymywała status najwyższej budowli świata przez 40 lat, aż do 1929 roku, gdy w Nowym Jorku wzniesiono Chrysler Building.


Mając sporo czasu w kolejce obserwowaliśmy turystów z całego świata i scenki rodzajowe. Wszędzie słyszeliśmy osoby mówiące po rosyjsku. Kręciło się dużo młodych Murzynów, którzy nielegalnie sprzedawali pamiątki, m.in. miniatury Wieży. W pewnym momencie byliśmy świadkami niezbyt miłej sceny, jak dwaj policjanci szybko wkroczyli do akcji i błyskawicznie skuli kajdankami jednego ze sprzedawców. Pozostali rozpierzchli się natychmiast, aby po chwili pojawić się ponownie. Kiedy już byliśmy blisko wejścia, z powodu nadmiaru chętnych, przestano sprzedawać bilety na najwyższy taras. Kupiliśmy więc na drugi taras za 8,20 euro i stamtąd przy słonecznej pogodzie zachwycaliśmy się z czterech stron wspaniałą panoramą Paryża. Po pół godzinie Ela i ja (do wind na zjazd były olbrzymie kolejki) zbiegliśmy po schodach na "ziemię" co trwało tylko 15 minut. Potem przeszliśmy po moście przez Sekwanę i dołączyliśmy do grupy przy gmachach Trocadero.
Na zdjęciu powyżej: tak wygląda Trocadero z Wieży Eiffel'a. Stamtąd udaliśmy się metrem do Luwru, gdzie zatrzymaliśmy się na godzinę odpoczynku. Przy okazji obejrzeliśmy po raz drugi podziemia, gdzie można zobaczyć Luwr średniowieczny, jak na zdjęciu poniżej.

Spod Luwru spacerowaliśmy w kierunku dzielnicy łacińskiej. Przeszliśmy przez Sekwanę po moście zbudowanym w 1834 r. (Pont du Carrousel) o nowatorskiej jak na swoje czasy konstrukcji wspartej na trzech łukach.


Spacerowaliśmy nabrzeżem mijając Most Sztuk (Pont des Arts), przeznaczonym dla ruchu pieszego, łączącym Institut de France z Luwrem. Most jest obwieszony niezliczoną ilością kłódek umieszczanych na nim przez zakochane pary.


Dzielnica łacińska to uniwersytecka dzielnica Paryża. W VI wieku założono tu opactwo Sainte-Geneviève. Poza tym znajdują się tu m.in. Kolegium Francuskie, Sorbona, Panteon, muzeum Cluny. Nazwa dzielnicy pochodzi od języka łacińskiego, którym w średniowieczu i aż do Rewolucji posługiwano się powszechnie na uniwersytetach. Wśród mijanych po drodze licznych zabytków najpierw zwiedziliśmy najstarszy kościół gotycki św. Seweryna ( Saint Severin) przy ul. Rue Saint-Séverin i Boulevard Saint-Michel.


Kościół posiada wewnątrz dwie kondygnacje wspaniałych filarów i przepiękne witraże. W jednej z bocznych kaplic zauważyliśmy obraz autorstwa Walentego Wańkowicza będący kopią obrazu Matki Boskiej Ostrobramskiej, zawieszony tutaj 8.XII.1841 r. Cieszą liczne ślady polskości w Paryżu.


Potem zainteresowało nas Kolegium Francuskie (Collège de France), dlatego, że wśród wykładowców tej słynnej uczelni był nasz Wieszcz - Adam Mickiewicz, który w okresie pobytu w Paryżu był wykładowcą literatury słowiańskiej w Collège de France w 1840 r. Na wykłady Mickiewicza uczęszczało wielu znanych twórców, działaczy i myślicieli, w tym George Sand. W 1997 r. profesorem w College de France był polski reżyser, jeden z największych reformatorów teatru XX wieku - Jerzy Grotowski (1933-1999)


Po przeciwnej stronie College de France widzieliśmy gmachy Sorbony (Sorbonne Universite de Paris). La Sorbonne to tradycyjna nazwa historycznego uniwersytetu paryskiego założonego w 1257 roku, jednego z najstarszych i najbardziej znanych w Europie. Uniwersytet paryski był modelem dla innych średniowiecznych uniwersytetów. Pierwotnie został on utworzony jako miejsce spotkań fakultetu teologii. Pierwszą kobietą-profesorem na Sorbonie była nasza rodaczka Maria Skłodowska-Curie. Patronką uczelni jest święta Katarzyna z Aleksandrii. Podobnie jak na wielu innych państwowych budynkach Paryża na głównym frontonie odczytaliśmy hasło Rewolucji Francuskiej (sformułowane w 1793 r.): LIBERTE EGALITE FRATERNITE (WOLNOŚĆ RÓWNOŚĆ BRATERSTWO).


Potem Ela i ja wstąpiliśmy do przedsionka Panteonu. Panteon (Panthéon) został wzniesiony w XVIII wieku jako kościół pw. św. Genowefy, obecnie pełni rolę mauzoleum wybitnych Francuzów. Genowefa z Paryża (Sainte Geneviève 422-502), główna patronka Paryża i Francji (oraz oraz dziewic i pasterzy) jest świętą Kościoła katolickiego i prawosławnego. Rewolucja uczyniła z kościoła św. Genowefy Panteon, a kości świętej publicznie spalono. Panteon paryski jest klasycystyczną budowlą na planie krzyża greckiego, wzorowany na rzymskim. W krypcie Panteonu znajdują się m.in. grobowce: Woltera, Jana Jakuba Rousseau, Victora Hugo, Emila Zoli, wynalazcy pisma dla niewidomych Louisa Braille'a, fizyka Piotra Curie, uczonej Marii Skłodowskiej-Curie.


Tuż obok Panteonu obejrzeliśmy kościół St Étienne du Mont (św. Stefana ze Wzgórza), ale tylko z zewnątrz (był zamknięty). W Kościele St-Etienne-du-Mont jedna z tablic upamiętnia pobyt Jana Pawła II w tej świątyni podczas XII Światowych Dni Młodzieży w 1997 r.


Naprzeciwko Panteonu znajduje się gmach biblioteki im. św. Genowefy (La bibliothèque Sainte-Geneviève). Na jej klasycystycznej fasadzie widzieliśmy mnóstwo nazwisk wybitnych myślicieli, pisarzy i uczonych. Wśród nich są również trzy polskie nazwiska: Adama Naruszewicza, Stanisława Konarskiego i Mikołaja Kopernika. W bibliotece znajduje się ponad milion tomów. Dla porównania biblioteka na Sorbonie posiada ponad dwa i pół miliona tomów.


Potem odpoczywaliśmy do godz. 18.00 w Ogrodach Luksemburskich (Jardin du Luxembourg). Ela była zachwycona ich pięknem. W ogrodach znajduje się m.in. pomnik Fryderyka Chopina.


Po odpoczynku pospacerowaliśmy ku centrum w kierunku Notre Dame mijając po drodze m.in. gmachy Instytutu Francuskiego (Institut de France), francuskiego towarzystwa naukowego założonego w 1795 r., grupującego pięć Akademii: Akademia Francuska, Akademia Inskrypcji i Literatury Pięknej, Akademia Nauk, Akademia Sztuk Pięknych, Akademia Nauk Moralnych i Politycznych.


W pobliżu Katedry zatrzymaliśmy się na kolację w jednej z wielu restauracji typu "Chalet", serwującej kurczaki z rożna. Po kolacji chodziliśmy wąskimi uliczkami z licznymi jadłodajniami wynurzającymi się na ulice i pełnymi konsumentów w okolicach Notre Dame od strony wież Katedry. Z mostu Pont St Michel od godz. 20.00 przez kilka minut słuchaliśmy niezwykłego, przepięknego, potężnego (mimo hałasu masy pojazdów) brzmienia dzwonów Notre Dame (święto Wniebowzięcia). Minęliśmy samotną wieżę św. Jakuba (Tour Saint Jacques). Wieża Saint Jacques le Majeur (św. Jakuba Starszego) w Paryżu to wieża kościelna z dzwonnicą, ostatni zachowany fragment gotyckiego kościoła Św. Jakuba. Reszta kościoła została w czasie Wielkiej Rewolucji Francuskiej rozebrana. (Kościół Saint-Jacques został wzniesiony w X wieku przy drodze należącej do znanego szlaku pielgrzymkowego św. Jakuba, wiodącego do Santiago de Compostela, miasta w północno-zachodniej Hiszpanii, miejsca spoczynku Św. Jakuba Większego jednego z dwunastu apostołów, uczniów Jezusa Chrystusa).

Idąc ulicą rue Saint-Martin doszliśmy aż do oryginalnego i słynnego Centrum Pompidou. Centre Georges Pompidou to budynek położony w paryskiej dzielnicy Beaubourg, w którym mieści się muzeum sztuki współczesnej oraz główna biblioteka publiczna stolicy Francji. Budowę rozpoczęto w 1972, a w 1977 otwarcia Centrum dokonał Valery Giscard d'Estaing. Wszystkie instalacje zostały wyprowadzone na zewnątrz i pomalowane na różne kolory, z których każdy odpowiada innej funkcji. Niebieski to układ klimatyzacyjny, żółty – instalacje elektryczne, czerwony – cieplne, a zielony to wodociągi. Daje to wiele możliwości aranżacji i podziału przestrzeni wewnątrz budynku. Trzy najwyższe piętra budowli zajmuje Muzeum Sztuki Nowoczesnej.


Spod Centre Georges Pompidou wróciliśmy metrem do Hotelu Ibis.

DZIEŃ PIĄTY, WTOREK, 16-go SIERPNIA: Katedra Notre Dame, punkt "zero", pałac Ministerstwa Sprawiedliwości, Święta Kaplica, wieża św. Jakuba, Place Vendome z kolumną Napoleona, Ogrody Tuileries, Musee d'Orsay (=Muzeum Impresjonistów), po kolacji rejs statkiem po Sekwanie od wieży Eiffel'a, iluminacja wieży Eiffel'a widoczna z piedestału Trocadero.

Po śniadaniu pojechaliśmy metrem do centrum, aby po raz drugi, tym razem nieco dłużej, zwiedzać katedrę Notre Dame. Poruszaliśmy się wewnątrz świątyni powoli bez przewodnika w lekkim półmroku przeżywając oszałamiające piękno architektury filarów, sklepień, rozet witraży i cały cudowny ogrom długiej budowli. Na zewnątrz zrobiliśmy zdjęcie w punkcie "zero", centralnym punkcie Paryża przy katedrze Notre-Dame. Point Zero - środek Paryża, powstał w 1769 r.; jest ośmioramienną gwiazdą wykonaną z brązu, a na okrągłej płycie wokół widnieje napis: "Point zero des routes de France".



Od Katedry pospacerowaliśmy do pałacu Ministerstwa Sprawiedliwości (Palais de Justice), gdzie ustanowiono trzy kolory flagi francuskiej, z których każdy ma swoją symbolikę.


Z dziedzińca Pałacu Sprawiedliwości arkadowym przejściem dostaliśmy się do istnego arcydzieła architektury gotyckiej, czyli do Świętej Kaplicy (Sainte Chapelle), gdzie przechowywano cenne relikwie Chrystusa z koroną cierniową na czele oraz świętych patronów Francji. Jest to zespół dwóch kaplic: dolnej (skromniejszej dla plebsu) i górnej (z oszałamiającym splendorem dla władcy i jego dworu). Kościół górny przypomina wielki relikwiarz z jego koronkowymi witrażami niebywałej wysokości. Wielka ilość witraży zachwyciła nas mnóstwem scen biblijnych. Cały wystrój wraz z rzeźbami zawiera bogate treści ideowe podkreślające Chrystusa jako Najwyższego Króla, co za tym potęgę władzy monarszej we Francji.

W czasie rewolucji francuskiej kaplicę zamieniono na magazyn mąki. Zostały zniszczone przede wszystkim zespół relikwiarzy w tym główny złoty mieszczący pamiątki po męce i śmierci Chrystusa. Tenże został przetopiony. Relikwie i zbiory ze skarbca trafiły m.in. do skarbca katedry Notre-Dame. (Opłata za wstęp do kaplicy od osoby w grupie zorganizowanej wynosi 6 euro).

Na zdjęciu powyżej widok Świętej Kaplicy od strony Pałacu Sprawiedliwości.

Od Świętej Kaplicy pospacerowaliśmy spory kawałek do wieży św. Jakuba (pisałem o niej tu już wcześniej). Potem równolegle do ul. rue de Rivoli doszliśmy do Place Vendome.


Plac ten położony jest w pierwszej dzielnicy Paryża. Został wytyczony w 1702 roku jako pomnik chwały armii Ludwika XIV. Cechuje się regularnym kształtem.




Pośrodku rozległego i pięknego placu wzniesiona jest kolumna z pomnikiem Napoleona w stroju Cezara, wzorowana na kolumnie Trajana.


Na kamienicy z nr 12 przylegającej do Placu Vendome widzieliśmy tablicę upamiętniającą miejsce śmierci Chopina w 1849 r.

Z Placu Vendome poszliśmy do Jardin des Tuileries koło Luwru, gdzie trochę odpoczęliśmy, a potem (pilot zarządził 4 godziny czasu wolnego dla wszystkich) pospacerowaliśmy z Elą na przeciwną stronę Sekwany i zwiedziliśmy olbrzymie muzeum Musee d'Orsay (za 8 euro od osoby), a tam m.in. dzieła impresjonistów.




Po kolacji w restauracji w Monte Carlo pojechaliśmy metrem pod wieżę Eiffla na rejs statkiem po Sekwanie. Zaskoczyła mnie ogromna liczba młodzieży z Rosji - dosłownie wszędzie słyszałem tak mi znany i bliski język rosyjski. Nasza godzinna przejażdżka rzeczna w nocy w centrum Paryża była niezwykłym przeżyciem. Zachwycaliśmy się zabytkami stolicy Francji oświetlonymi feerią barw (była już godz. 22.30), widzieliśmy też mnóstwo ludzi przesiadujących i snujących się po bulwarach. Oświetlenie widocznej z daleka wieży nadawało jej szczerozłotego koloru. Po rejsie, dokładnie od godz. 23.00 z tarasu Trocadero zachwycaliśmy się rzęsiście pulsującą iluminacją wieży Eiffla. Pod nasz hotel wróciliśmy prawie o północy, gdzie jeszcze zrobiliśmy zakupy w pobliskim sklepie spożywczym (zauważyliśmy tam nawet polskie piwo TYSKIE !).

DZIEŃ SZÓSTY, ŚRODA, 17-go SIERPNIA:
Część grupy (juniorzy) pojechała do Disneylandu, ale my (i prawie połowa) zostaliśmy na miejscu.


Disneyland Resort Paris to czwarty otwarty na świecie park rozrywki Walta Disneya w 1992 r. pod nazwą Euro Disney Resort. Nazwę zmieniono w 1994 r., by pasowała do romantycznego obrazu związanego z Paryżem, także ze względu na złą reputację, jaka przylgnęła do starej marki. Kompleks położony jest na przedmieściach Paryża w miejscowości Marne-la-Vallée - 30 km na wschód. Zarządzany jest przez spółkę Euro Disney SCA, w której udziały posiada The Walt Disney Company.
Ela czuła się nie najlepiej i dlatego po odpoczynku wyruszyliśmy z hotelu dopiero ok. 11.30, aby zrealizować nasz własny program. Wykupiliśmy całodzienne bilety na metro (po 6,20 euro) i pojechaliśmy do Łuku Triumfalnego, skąd spacerowaliśmy alejami Avenue des Champs Elysees i Avenue George V, gdzie wstąpiliśmy do wnętrza tzw. kościoła amerykańskiego należącego do wspólnoty anglikańskiej (American Cathedral).


Świątynia została konsekrowana w Święto Dziękczynienia, 25 listopada 1886 r., (formally known as the Cathedral Church of the Holy Trinity) Zaraz po wejściu do środka radosna niespodzianka: zobaczyliśmy duży obraz Matki Boskiej Częstochowskiej.


Jest to dar pułkownika Leona Sławińskiego, który uczestniczył we francuskim Ruchu Oporu w czasie II Wojny Światowej i złożył ślubowanie, że wykona kopię Czarnej Madonny, jeśli przeżyje.


W katedrze w przyległym krużganku obejrzeliśmy dużo marmurowych tablic informujących o Amerykanach, którzy polegli w Europie i o ich cmentarzach z okresu II Wojny Światowej. W nawie głównej znajdują 52 flagi: flaga Francji, flaga USA i 50 flag wszystkich stanów.
Potem przeszliśmy do alei Cours Albert I (przy moście Pont d'Alma) pod pomnik ADAMA MICKIEWICZA z 1929 r. blisko Sekwany.





Oddaliśmy hołd naszemu Wieszczowi, który spędził wiele lat we Francji. W 1855 r. został pochowany w Montmorency blisko Paryża, a w 1890 r. przeniesiony na Wawel. Od pomnika A. Mickiewicza spacerowaliśmy w kierunku Trocadero, ale zatrzymaliśmy się bliżej, wstępując do Muzeum Sztuki Współczesnej (Musee d'Art Moderne de la Ville de Paris).




Obejrzeliśmy tam m.in. obrazy P. Picassa, H. Matisse'a, Modigliani i innych. Po posiłku na tarasie Muzeum, skąd widzieliśmy wieżę Eiffla, podróżowaliśmy spory kawałek do stacji Passy, a stamtąd pieszo do domu-muzeum Honoré de Balzac przy ul. rue Raynouard 47.


Od strony wejścia górnego domek wygląda na parterowy, ale po przeciwnej stronie schodzi się aż dwie kondygnacje w dół muzeum. Nieco dalej widzieliśmy ambasadę turecką z czerwoną flagą i białym półksiężycem. Pięknie wyglądają krzewy i drzewka na płaskich dachach pobliskich gmachów i na tarasach. Większość muzeów jest czynna do godz. 18.00. Muzeum Balzaka (Maison de Balzac) otwarto w 1860 r. Widzieliśmy oryginalne biurko pisarza w bardzo dobrym stanie. Wielki twórca tuż przed śmiercią poślubił Ewelinę Hańską (miał 51 lat). Zauważyliśmy dwa duże tomy listów Balzaka do niej i 30 tomów dzieł Rousseau w jego bibliotece.



Od muzeum autora "Komedii ludzkiej" (La comédie humaine) poszliśmy do stacji La Muette, a stamtąd pojechaliśmy (z przesiadką na stacji Franklina Roosevelta) do stacji Bastille, gdzie zrobiliśmy zdjęcia na Placu Bastylii (Place de la Bastille).


Plac Bastylii znajduje się we wschodniej części Paryża na północnym brzegu Sekwany. W latach 1370-1789 stał tu zamek obronny, przebudowany w XVII wieku na więzienie - Bastylia. Jej zburzenie 14 lipca 1789 r. stało się początkiem rewolucji francuskiej.


Obecnie na placu stoi Kolumna Lipcowa, zbudowana z przetopionych armat Napoleona Bonaparte, ustawiona na pamiątkę ofiar rewolucji lipcowej 1830 r. Obok znajduje się Opéra Bastille otwarta w dwusetną rocznicę rewolucji 1789 r.

Od Placu Bastylii idąc ulicą Saint Antoine doszliśmy do Placu Wogezów (Place des Vosges) najstarszego placu w Paryżu, znajdującego się w dzielnicy Marais.



Wśród sławnych mieszkańców tego miejsca należy wymienić kardynała Richelieu i Wiktora Hugo. Usytuowane tam Muzeum Wiktora Hugo (Maison de Victor Hugo) było już, niestety zamknięte, więc mogliśmy zobaczyć tylko zewnętrzną fasadę gmachu.


Autor "Nędzników" ("Les Misérables") mieszkał przez 16 lat pod numerem 6 (w latach 1832–1848).
Wróciliśmy metrem do stacji Charles de Gaulle - Etoile (blisko Łuku Triumfalnego), a stamtąd do restauracji "Monte Carlo" na jak zawsze wyśmienitą kolację. Przedostatni dzień w Paryżu mimo nie najlepszego samopoczucia Eli okazał się bardzo udany. Wieczorem Ela zajęła się pakowaniem i przygotowaniem do jutrzejszego wyjazdu ze stolicy Francji.

DZIEŃ SIÓDMY, CZWARTEK, 18-go SIERPNIA:
Przed południem pojechaliśmy z naszym pilotem Piotrem zwiedzić największy i najsławniejszy cmentarz paryski, założony w 1804 r. w ogrodach przylegających do willi Mont-Louis, podarowanej przez Ludwika XIV swojemu spowiednikowi, Père Lachaise (ojcu Lachaise), francuskiemu jezuicie, François de Lachaise. Cmentarz Père-Lachaise jest dla paryżan tym czym dla Polaków cmentarz na Powązkach.


Na cmentarzu leży obecnie ok. miliona osób, a na jego powierzchni znajduje się około 100 tys. grobów, w tym prochy wielu Polaków. Paryski cmentarz Père Lachaise, to ogromny i skomplikowany labirynt. Jest wyjątkowy, zarówno ze względu na liczbę grobów i słynne osobistości, które na nim spoczywają, jak bogactwo zdobnictwa grobowców i nagrobków, które nadają cmentarzowi charakter muzeum rzeźb pod gołym niebem. Położony jest na wzgórzu i zajmuje rozległą powierzchnię 40 ha. Żałobną atmosferę miejsca łagodzą rozłożyste drzewa - rośnie ich tu ponad trzy tysiące.


Zobaczyliśmy m.in. grób Fryderyka Chopina. (Serce Chopina zostało sprowadzone do kościoła św. Krzyża w Warszawie.) Nie mieliśmy czasu na zatrzymanie się przy grobach innych sławnych Polaków pochowanych na Cmentarzu Père-Lachaise, m.in. Jarosław Dąbrowski - działacz niepodległościowy, generał i wódz naczelny wojsk Komuny Paryskiej, Ewelina Hańska - szlachcianka, żona Honoré de Balzaca, Maria Walewska (na cmentarzu znajduje się serce hrabiny) - kochanka cesarza Napoleona Bonapartego. Nie zdążyliśmy też odwiedzić grobów innych wielkich osobistości, m.in. Piotr Abelard i Heloiza, Guillaume Apollinaire, Honoriusz Balzac z żoną Eweliną Hańską, Georges Bizet, Maria Callas, Isadora Duncan (żona wielkiego rosyjskiego poety Sergiusz Jesienina), Édith Piaf, Marcel Proust, Oscar Wilde.



Wróciliśmy w pobliże naszego hotelu "Ibis" i udaliśmy się pieszo na cmentarz Montmartre. Cmentarz ten jest jedną z najstarszych nekropolii Paryża. Usytuowany u stóp wzgórza Montmartre. Został założony otwarty w 1798 r. Zbudowano go w miejscu dawnych kamieniołomów. W 1825 i 1847 r. został powiększony, a w 1888 roku przecięty mostem-wiaduktem. Właśnie widok grobów pod wiaduktem był dla nas prawdziwym szokiem, tym większym, że po tym wiadukcie nad grobowcami co chwila przejeżdżały z głośnym stukotem pociągi. Leży na zachód od Cmentarza Père-Lachaise.



Cmentarz Montmartre stanowi także jedną z polskich nekropolii poza granicami kraju na której pochowano wielu znanych i wybitnych przedstawicieli naszego Narodu, szczególnie z okresu Powstania Listopadowego (1831 r.) m.in. Juliusz Słowacki - jeden z najwybitniejszych poetów polskich doby romantyzmu, dramaturg i epistolograf, Walenty Wańkowicz - malarz romantyzmu, Józef Bohdan Zaleski - poeta, zaliczany do "szkoły ukraińskiej" polskiego romantyzmu.

Co do J. Słowackiego został on pochowany na paryskim Cmentarzu Montmartre. Jednak w czerwcu 1927 r. ekshumowano jego szczątki, które następnie na polecenie marszałka Józefa Piłsudskiego zostały przewiezione do Polski i złożone obok Adama Mickiewicza w Krypcie Wieszczów Narodowych w Katedrze na Wawelu. Natomiast odnowiony, pierwotny grób J. Słowackiego, zaprojektowany przez przyjaciela poety, francuskiego artystę Charles'a Pétiniaud-Dubos, można nadal oglądać na Cmentarzu Montmartre.


Oczywiście byliśmy w stanie zwiedzić tylko niektóre groby wielkich osobistości, m.in. André-Marie Ampère (1775-1836), francuski fizyk, Hector Berlioz (1803-1869), francuski kompozytor, Dalida (1933-1987), piosenkarka, Edgar Degas (1834-1917), francuski malarz, Alexandre Dumas, syn (1824-1895), pisarz, Léon Foucault (1819-1868), francuski naukowiec, Heinrich Heine (1797-1856), niemiecki poeta, Jacques Offenbach (1819-1880), francuski kompozytor, Stendhal (Marie-Henri Beyle) (1783-1842), francuski pisarz, Émile Zola (1840-1902), francuski pisarz.

Dalida, właściwie Yolanda Gigliotti (1933 - 1987) była piosenkarką włoskiego pochodzenia, która zrobiła karierę we Francji. Wszyscy znamy jej piosenki, m.in. słynny przebój „Parole, parole”. Popełniła samobójstwo, połykając 120 pigułek nasennych i popijając je whisky. Zostawiła notatkę: "Życie stało się dla mnie nie do zniesienia... Wybaczcie mi". Całe życie porównywano ją do Kleopatry. Umalowała się i uczesała przed połknięciem środków nasennych.
Jej grobowiec bardzo różni się od innych, przede wszystkim niezwykłym pomnikiem naturalnej wielkości na pozłacanym grobie.



To jedna z najwspanialszych prac rzeźbiarskich na tym cmentarzu. Zwracają uwagę piersi statui. Myślę, że taki "erotyczny" posąg nie byłby mile widziany na polskim cmentarzu.


W 1997 r. róg ulic Girardon i Abreuvoir w Butte Montmartre w Paryżu został przemianowany na „Place Dalida”. Tam stoi jej popiersie naturalnej wielkości. Piersi się błyszczą, bo aby mieć więcej szczęścia niż Dalida, trzeba dotknąć. Też to zrobiłem.




Po zwiedzeniu Cmentarza Montmartre zostało niewiele czasu na spakowanie. Klucze do naszych pokoi (w formie plastykowych kart) zostały o godz. 12.00 zdezaktywowane i pokoje już były zamknięte. Musieliśmy prosić niezbyt chętny personel o otwarcie, aby zabrać bagaże. Zrobiło się trochę nerwowo, ale udało się i około godz. 13.00 wyruszyliśmy z Paryża do odległego o 20 km Montmorency, gdzie zdążyliśmy zobaczyć ważny dla Polski cmentarz.


Miasteczko liczy ponad 20 tys. mieszkańców. Spośród sławnych Francuzów mieszkał tu w latach 1756 - 1762 Jan Jakuba Rousseau (Jean-Jacques Rousseau). Po upadku powstania listopadowego w 1830 r., wielu znanych Polaków zamieszkało w Montmorency. Na miejscowym cmentarzu zostali pochowani m.in. : Adam Mickiewicz, Julian Ursyn Niemcewicz, Cyprian Kamil Norwid, Olga Boznańska, Tadeusz Makowski, Klaudyna Potocka, Maria Kasterska, Tadeusz Błociszewski, Roman Palester. Dzięki naszemu pilotowi udało się nam zobaczyć ich groby.



Jak już tu wcześniej wspomniałem, Adam Mickiewicz został pochowany w Montmorency w 1855 r., a w 1890 r. przeniesiony na Wawel.


Cyprian Kamil Norwid (1821 - 1883) w ostatnich latach swego życia cierpiał straszliwą nędzę, chorował na gruźlicę, postępowały głuchota i ślepota. Kuzyn Norwida, Michał Kleczkowski umieścił go w przytułku dla bezdomnych (Domu św. Kazimierza) na peryferiach Paryża, gdzie wielki poeta dogorywał w nędzy i opuszczeniu. Twórczość Norwida, trudna do zrozumienia dla jemu współczesnych, została zapomniana po jego śmierci. Został odkryty ponownie dopiero w okresie Młodej Polski. Symboliczna ziemia z jego grobu została w 2001 r. przewieziona do Polski i umieszczona w Krypcie Wieszczów Narodowych w Katedrze na Wawelu.



DZIEŃ ÓSMY, PIĄTEK, 19-go SIERPNIA:

MOJE UWAGI O PILOCIE WYCIECZKI
Piotr Nowicki, pilot wycieczki dokonał wielkiego wysiłku, aby pokazać nam największe atrakcje i najcenniejsze klejnoty stolicy Francji. Jego zasługi są nie do zakwestionowania. Szkoda tylko, że w ostatnim dniu wycieczki obniżył sobie poprzeczkę. W związku z tym nasuwa się kilka pytań:
1 - Dlaczego mimo zapowiadanej pół godziny czasu wolnego na prysznic (po powrocie ze zwiedzania, a przed podróżą powrotną do Polski) musieliśmy błyskawicznie opuścić hotel, żebrząc personel o otwarcie nam pokoi oraz pozwolenie na spakowanie drobnych rzeczy i zabranie bagażu?
2 - Dlaczego pan pilot mimo zapowiedzi, że w Eindhoven będziemy mogli schronić się na noc w gmachu portu lotniczego, nie próbował interweniować w biurze podróży, kiedy okazało się, że budynek pasażerski jest zamknięty od godz. 22.00 do 6.00 rano, a my w perspektywie mieliśmy przez całą noc koczować w deszczu na dworze bez dostępu do toalet i wody bieżącej?
3 - Dlaczego nie zdobył się na przeproszenie nas za (narażenie na stres) i takie niedociągnięcie ze strony biura podróży?
4 - Dlaczego nie podziękował pani Iliadzie, która dokonała najprawdziwszego cudu, błyskawicznie organizując autobus i wygodne miejsce noclegowe dla całej grupy z dostępem do toalet, a nawet gorącej kawy i herbaty?
5 - Dlaczego nie podziękował grupie (jak rutynowo czyni to każdy pilot wycieczki na zakończenie imprezy)? [Nie chodzi nawet o to, że wręczyliśmy mu wcześniej pokaźną dobrowolną ofiarę pieniężną od wszystkich uczestników łącznie z dziećmi, ale o dobrą współpracę, bo nasza grupa była bardzo zdyscyplinowana.] My podziękowaliśmy mu wcześniej publicznie do mikrofonu w autokarze.
6 - Last but not least. Dlaczego pilot Piotr Nowicki nie pożegnał się z grupą, z którą współpracował przez 8 dni? Czyżby chciał w ten sposób pokazać, że ma nas w głębokim poważaniu?

UWAGI O WYCIECZCE
_ To była wspaniała impreza. Oboje (Ela i ja) byliśmy w stolicy Francji po raz pierwszy w życiu i chociaż wiedzieliśmy, że Paryż jest jednym z najpiękniejszych miast na naszym globie, jednak to, co zobaczyliśmy i przeżyliśmy przeszło nasze najśmielsze oczekiwania. Dotarło do nas, że miasto nad Sekwaną faktycznie odegrało kluczowa rolę w dziejach świata i dało początek nowej cywilizacji. Z kolei Pałac w Wersalu uświadomił nam potęgę i splendor dworu i władców Francji. Cieszymy się, że dane nam było zobaczyć największe atrakcje i najcenniejsze klejnoty stolicy Francji. Widać, że Paryż nigdy nie utracił swej wyjątkowej pozycji w dziejach kultury i ludzkości.
_ Przy tym trzeba wspomnieć bardzo dobre warunki hotelowe w przytulnych pokojach dla dwojga. Zaskoczyły nas obfite i bardzo apetyczne śniadania w Hotelu Ibis. Równie miłą niespodzianką były wyborne i bogate obiadokolacje w restauracji Monte Carlo.
_ Co jednak równie ważne, to możliwość bliższego poznania osób związanych ze szkołą w Egiertowie. Była to także okazja do pogłębienia integracji z uczestnikami wycieczki.
_Nie mam zamiaru ukrywać, że po doskonale zorganizowanej przez Panią Iliadę wspólnej wycieczce do Brukseli i Paryża, nabrałem jeszcze większego uznania dla szkoły w Egiertowie, tym bardziej, że wszyscy zauważyliśmy (bez cienia przesady) jak życzliwie i troskliwie Pani Dyrektor odnosi się do bliźnich. Niezwykły i wręcz szokujący dowód tego dała w ostatnim dniu naszej wyprawy w Eindhoven, kiedy okazało się, że budynek pasażerski jest zamknięty od godz. 22.00 do 6.00 rano, a my w perspektywie mieliśmy czekać do 6.00 rana dworze. Wtedy nasza Pani Dyrektor dokonała najprawdziwszego cudu, błyskawicznie organizując autobus i wygodne miejsce noclegowe dla całej grupy z dostępem do toalet, a nawet gorącej kawy i herbaty, (o świeżych i wyśmienitych truskawkach już nie wspomnę).

Z Eindhoven wylecieliśmy wczesnym rankiem i bez żadnych przygód wylądowaliśmy na lotnisku w Rębiechowie koło Gdańska. Był piątek, 19 sierpnia 2011 r. Czekała już na nas starsza córka Beata ze swoimi pociechami (a naszymi ukochanymi wnuczkami) Julią i Natalią. Beatka odwiozła nas szczęśliwie do domu w Wielkim Klińczu, gdzie zastaliśmy wszystko w najlepszym porządku.
.