czwartek, 29 lipca 2010

Zmarła piosenkarka Katarzyna Sobczyk

Katarzyna Sobczyk - polska piosenkarka, popularna w okresie big bitu, znana m.in. z piosenek "O mnie się nie martw", "Trzynastego", "Nie bądź taki szybki Bill" - zmarła w środę wieczorem [28 lipca 2010 r.] w hospicjum w Warszawie. Miała 65 lat. Była wielką gwiazdą. Jej wspaniałe przeboje śpiewała cała Polska, ja też (potem moje córki, a obecnie wnuczki).
SIC TRANSIT GLORIA MUNDI (=Tak przemija chwała tego świata.)
Po wielu latach spędzonych w USA (w Chicago) wróciła w 2008 r. do Polski po tym, jak lekarze wykryli u niej raka piersi. W jednym z wywiadów mówiła, że w dzieciństwie miała wszystko, o czym marzyła. Już od pierwszej klasy szkoły podstawowej wiedziała, że nic innego nie chce w życiu robić, jak tylko śpiewać. W 1963 r. została solistką Czerwono-Czarnych. Od początku kariery odnosiła duże sukcesy.
W 1964 r. w czasie swego pierwszego występu na festiwalu w Opolu zdobyła pierwszą (tzn. główną) nagrodę dzięki piosence "O mnie się nie martw". Wkrótce została piosenkarką roku. Potem wystąpiła na festiwalu w Sopocie. Słynny francuski impresario Bruno Cocatrix zaproponował jej koncerty w paryskiej Olimpii, ale odmówiła. Zakochała się w gitarzyście Henryku Fabianie. Wkrótce wzięli ślub. Związek przetrwał 19 lat i zakończył się rozwodem. W tym małżeństwie w 1975 r. urodził się syn Sergiusz. Piosenkarka żałowała potem, że nie poświęciła mu wystarczająco dużo czasu. W 1979 r. wyjechała do USA, zostawiając małego synka pod opieką przyjaciółki. Syn dorastał bez matki. (Henryk Fabian zmarł w 1998 r.) Po występach w Chicago podpisała kontrakt na trasę koncertową po całej Kanadzie. Wspominała, że po straszliwej diagnozie, w czasie choroby, ludzie na których najbardziej liczyła, zawiedli ją. Nie mogła się do nich dodzwonić, odkładali słuchawkę, słysząc jej głos. Była kompletnie załamana. Kiedy znalazła się w najtańszej z możliwych klinik (w USA) na operację było już za późno.

W Polsce przeszła kilka chemioterapii i serię naświetlań. Jak mówiła w wywiadzie dla "Przyjaciółki" najgorsze było totalne osłabienie i dieta: soki, warzywa, płatki... Podkreślała: "W życiu najważniejsze są zdrowie i przyjaźń. (...) Najgorsza jest samotność." Do końca miała nadzieję, że pokona chorobę. Ktoś w Internecie napisał o niej: "Piękna kobieta, piękny człowiek, pięknie śpiewała (...) Módlmy się za nią."

poniedziałek, 12 lipca 2010

Wyprawa na Lubelszczyznę

Środa, 7 lipca 2010 r., godz. 23.00 - wyjazd autokarem z Kościerzyny, Wielkiego Klińcza przez Zblewo, Warlubie, Płońsk, Warszawę.

Czwartek, 8 lipca 2010 r.
Puławy: park i pałac Czartoryskich, Świątynia Sybilli;

Czarnolas: Muzeum Jana Kochanowskiego
Nałęczów: pałac Małachowskich, muzeum Żeromskiego, Park Zdrojowy;
Nocleg w Dworku Różanym w Stok-Zażuk 112 koło Końskowoli.

Piątek, 9 lipca 2010 r.
Kazimierz Dolny nad Wisłą
W czasie II wojny światowej niemieccy zbrodniarze wywieźli z miasta i wymordowali 3 tys. obywateli polskich narodowości żydowskiej.
Przez 45 minut płynęliśmy stateczkiem "Pirat" po Wiśle.

Zwiedziliśmy Muzeum Zamek w Janowcu.
Nocleg w przyjaznym Domu Rekolekcyjnym przy ul. Podwale 15 w centrum Lublina tuż koło Starego Miasta.

Sobota, 10 lipca 2010 r.
Zwiedzanie Lublina: Stare Miasto, Zamek, katedra;

Obóz Zagłady w Majdanku.
Godz. 18.00 - udział w mszy św. niedzielnej.

Niedziela,11 lipca 2010 r.
Wyjazd w drogę powrotną.
Przystanek przy świątyni Św. Anny w Lubartowie.

Zwiedzanie Muzeum Zamoyskich i Pałacu Zamoyskich w Kozłówce.

Obiad w "Sonacie" koło Sierpca
Szczęśliwy powrót do Wielkiego Klińcza i Kościerzyny około godz. 22.00.

RELACJA SZCZEGÓŁOWA
[08.07.2010 – 11.07.2010]
Elżbieta Brzezińska, przewodnicząca Koła PZERI w Wielkim Klińczu od dawna zajmowała się przygotowaniami czterodniowej wycieczki na Lubelszczyznę.
Gwoli ścisłości należy dodać, że poważną inspiracją dla tej wyprawy była bardzo interesująca relacja z pobytu w tamtych okolicach Teresy Zadrogi (w 2009 r.), najwybitniejszej współczesnej poetki Elbląga.
W środę, 7 lipca 2010 r., godz. 23.00 wyjechaliśmy autokarem z Kościerzyny i Wielkiego Klińcza przez Zblewo, Warlubie, Płońsk, Warszawę do Puław.

W czwartek, 8 lipca, o godz. 9.00 zaczęliśmy zwiedzanie od Puław, będących wraz z Kazimierzem Dolnym i Nałęczowem, częścią trójkąta turystycznego. Miasto położone nad Wisłą liczy około 50 tys. mieszkańców. Nadal prężnie działają Zakłady Azotowe "Puławy" S.A. Obejrzeliśmy najważniejsze atrakcje: klasycystyczny pałac Czartoryskich, otoczony pięknym parkiem krajobrazowym, Świątynię Sybilli, Dom Gotycki, kopię rzeźby Tankred i Klorynda, Bramę Rzymską, marmurowy Sarkofag i inne.

Szczyt rozwoju i funkcjonowania w Puławach ośrodka kultury oświeceniowej przypada na przełom XVIII i XIX wieku, za sprawą wielostronnej działalności Izabeli i Adama Kazimierza Czartoryskich. Od 1731 r. Puławy na 100 lat stały się własnością familii, jak określano wtedy rodzinę Czartoryskich. Powstało tutaj konkurujące ze stolicą centrum życia kulturalnego i politycznego. Miejscowość zyskała przydomek Polskie Ateny. Wiek Czartoryskich w Puławach skończył się w 1831 r. Książę Adam Jerzy Czartoryski, właściciel Puław od 1812, za udział w powstaniu listopadowym został przez cara zaocznie skazany na ścięcie toporem, a wszystkie jego majątki w zaborze rosyjskim uległy konfiskacie. Oprócz pałacu najciekawszą budowlą znajdująca się w parku jest Świątynia Sybilli - pierwsze polskie muzeum narodowe. Wybudowana została w latach 1798-1801. Nad wejściem jest napis: ”Przeszłość-Przyszłości”. W Świątyni Sybilli księżna Izabela Czartoryska gromadziła pamiątki po wielkich Polakach.

Czarnolas, Muzeum Jana Kochanowskiego
Po Puławach przyszła kolej na Czarnolas. Czarnolas to niezwykła wieś położona w województwie mazowieckim, w powiecie zwoleńskim. W Czarnolesie mieszkał i tworzył Jan Kochanowski. Na miejscu jego posiadłości znajduje się park z neogotycką kaplicą (1826-1846). Dworek Jana Kochanowskiego spłonął w 1720 roku.

Muzeum mieści się w murowanym dworze Jabłonowskich, pochodzącym z XIX wieku. Tam gdzie rosła słynna lipa, wspomniana w utworach poety, stoi pamiątkowy obelisk. Pierwsza ekspozycja została otwarta w 1961 r. Obecna ukazuje życie i twórczość Jana Kochanowskiego na tle epoki. Przed dworkiem znajduje się pomnik poety wykonany w 1980 r. Jan Kochanowski (1530 - 1584) – poeta polski epoki renesansu, sekretarz królewski. Był przedstawicielem filozofii eklektycznej – stoicyzmu, epikureizmu, renesansowego neoplatonizmu i głębokiej wiary w Boga, łącząc tradycję antyku i chrześcijaństwa. Pochodził ze szlacheckiej rodziny Kochanowskich herbu Korwin. Język i styl Kochanowskiego wywarł duży wpływ na rozwój polskiego języka literackiego, gdyż autorzy późniejsi, wzorowali się na Kochanowskim. W Muzeum Jana Kochanowskiego Elżbieta Brzezińska wyręczyła panią przewodnik i z głęboką erudycją oraz w emocjonalny sposób przypomniała naszym uczestnikom wycieczki wielkość genialnego Poety.

Niektóre pieśni Kochanowskiego są śpiewane po dziś dzień, np. Psalm 91, czyli Kto się w opiekę odda Panu swemu,
"Kto się w opiekę podda Panu swemu,
A całem sercem szczerze ufa Jemu.
Śmiele rzec może: Mam obrońcą Boga,
Nie przyjdzie na mnie żadna straszna trwoga." (...)

albo utwór Czego chcesz od nas Panie za Twe hojne dary.
"Czego chcesz od nas, Panie, za Twe hojne dary?
Czego za dobrodziejstwa, którym nie masz miary?
Kościół Cię nie ogarnie, wszędy pełno Ciebie:
I w otchłaniach, i w morzu, na ziemi, na niebie.
(...)
Bądź na wieki pochwalon, nieśmiertelny Panie!
Twoja łaska, Twa dobroć nigdy nie ustanie.

Chowaj nas, póki raczysz, na tej niskiej ziemi,
Jedno zawżdy niech będziem pod skrzydłami Twemi."

Nałęczów (dawniej Nałęczów-Zdrój) – miasto w woj. Lubelskim w granicach Kazimierskiego Parku Krajobrazowego – część trójkąta turystycznego: Puławy – Kazimierz Dolny - Nałęczów. Liczy zaledwie 4,2 tys. mieszkańców. Nas uczestników wycieczki będących początkującymi seniorami zainteresowało, że Nałęczów to jedyne w Polsce uzdrowisko o profilu wyłącznie kardiologicznym. Leczy się tu przede wszystkim choroby: wieńcową, nadciśnienie tętnicze, nerwice serca i stany ogólnego wyczerpania psychofizycznego.

Nałęczów posiada również dobre warunki dla rehabilitacji pacjentów po zawale serca i operacjach kardiochirurgicznych. Spróbowaliśmy słynnej wody mineralnej Nałęczowianki produkowanej w Nałęczowie. Podziwialiśmy starannie pielęgnowany Park Zdrojowy założony przez Stanisława Małachowskiego, chlubę nałęczowskiego uzdrowiska. Najcenniejszym zabytkiem Nałęczowa jest pałac Małachowskich (w stylu barokowym) otoczony tym pięknym, starym parkiem. Obecnie w pałacu mieści się m.in. Muzeum Bolesława Prusa (nie zdążyliśmy zwiedzić). Kuracjuszami Nałęczowa byli m.in. Stefan Żeromski, Bolesław Prus i Henryk Sienkiewicz. Zwiedziliśmy Chatę Stefana Żeromskiego, obecnie Muzeum Stefana Żeromskiego w Nałęczowie. Żeromski przebywał w miasteczku z przerwami w latach 1890 - 1908. W Nałęczowie pisał, tu założył rodzinę oraz stał się wielkim społecznikiem. Pozostawił po sobie Chatę, Ochronkę oraz grób syna. Po przyjeździe do Nałęczowa Żeromski objął posadę nauczyciela domowego w domu Michała Górskiego - ówczesnego właściciela miasta. W domu Górskiego pisarz poznał swoją przyszłą żone - Oktawię Rodkiewiczównę. Świadkiem na ich ślubie w 1892 roku był Bolesław Prus. W 1899 urodził się syn Adam. W pobliżu Chaty, wśród drzew widzieliśmy mauzoleum Adama Żeromskiego. Syn pisarza zmarł na gruźlicę w 1918 r. Po śmierci Adama, Żeromski definitywnie zerwał kontakty z Nałęczowem. Kaplicę grobową - mauzoleum wzniesiono w 1922 roku. Na miejscowym cmentarzu pochowana jest pisarka Ewa Szelburg-Zarembina oraz światowej sławy malarz, grafik i ilustrator książek – Michał Elwiro Andriolli, ale nie zdążyliśmy tam pójść. Z Nałęczowa udaliśmy się na nocleg do bardzo gościnnego i przepięknego Dworku Różanego pod adresem Stok-Zażuk 112 koło Końskowoli niedaleko Puław.

Piątek, 9 lipca 2010 r.
Kazimierz Dolny nad Wisłą
Kazimierz to urokliwe miasteczko w powiecie puławskim. Stanowi część trójkąta turystycznego: Puławy – Kazimierz Dolny – Nałęczów. Ta sławna miejscowość liczy zaledwie 3,5 tys. mieszkańców. W czasie II wojny światowej niemieccy zbrodniarze wywieźli z miasta i wymordowali 3 tys. obywateli polskich narodowości żydowskiej. Zwiedziliśmy m.in. kościół Zwiastowania Najświętszej Marii Panny i klasztor Reformatów – zbudowane w XVII w., zabytkowy Rynek, osobliwe Kamienice Przybyłów przy Rynku (pod Świętym Mikołajem i pod Świętym Krzysztofem), kamienicę Gdańską (o barokowej fasadzie), kamienicę Białą, kamienicę Celejowską, kościół farny św. Jana Chrzciciela i św. Bartłomieja, ruiny zamku (z powodu prac renowacyjnych tylko z zewnątrz) Miasto rozsławiła m.in. Maria Kuncewiczowa (1895 - 1989) – polska pisarka, autorka Cudzoziemki, która ostatnie lata swego życia spędziła w Kazimierzu nad Wisłą, gdzie też została pochowana.
Po zwiedzeniu najważniejszych zabytków, przy cudownie słonecznej pogodzie przez 45 minut płynęliśmy stateczkiem "Pirat" po Wiśle.
Po południu udaliśmy się do Muzeum Zamek w Janowcu. Sam Janowiec to wieś w pow. puławskim, licząca 1 tys. mieszkańców. Olbrzymi zamek został wybudowany przez Mikołaja Firleja i jego syna – Piotra Firleja, obecnie oddział Muzeum Nadwiślańskiego w Kazimierzu Dolnym. Renesansowy zamek budowano w latach 1508-1526 na wysokiej skarpie wiślanej.
W 1606 r. na zamku miało miejsce pojednanie króla Zygmunta III Wazy z marszałkiem wielkim koronnym Mikołajem Zebrzydowskim, przywódcą rokoszu Zebrzydowskiego. W dniu 7 lutego 1656 zamek został ograbiony i spalony podczas najazdu Szwedów pod dowództwem Karola Gustawa. Następnie odbudowany i rozbudowany w stylu barokowym przez rodzinę Lubomirskich, w których posiadaniu znajdował się do pierwszej połowy XVIII w. W 1783 r. Jerzy Marcin Lubomirski przegrał zamek w karty. Jego nowym właścicielem został Mikołaj Piaskowski. Jednak ani on, ani kolejni właściciele nie byli w stanie utrzymać zamku. Sprzedali całe wyposażenie (nawet marmury zostały zdjęte ze ścian), a zamek został opuszczony i popadł w ruinę. W 1931 r. zamek został zakupiony przez warszawiaka Leona Kozłowskiego. Wyremontował on tylko dwa pomieszczenia w baszcie, ale - co ważniejsze - powstrzymał wandali. Po jego śmierci zamek i jego prywatne zbiory zostały przekazane państwu. Od 1975 r. obiekt stanowi oddział Muzeum Nadwiślańskiego w Kazimierzu Dolnym i jest stopniowo remontowany. Na nas Zamek wywarł duże wrażenie swoim ogromem i majestatycznym pięknem tego, co ocalało.
Obiadokolację i nocleg zapewniła nam niezwykle przyjazna i super uprzejma załoga Domu Rekolekcyjnego przy ul. Podwale 15 w centrum Lublina tuż koło Starego Miasta.

Sobota, 10 lipca 2010 r.
Przed południem zwiedzaliśmy Lublin: Zamek, Stare Miasto, katedrę i inne. Rozpoczęliśmy od Zamku.

Jego początki związane są z powstaniem w XII w. kasztelanii lubelskiej. Najważniejszą datą jest rok 1569 - wtedy w murach zamku obradował sejm, na którym podpisano akt unii polsko-litewskiej – unię lubelską.
W latach 1831-1915 było tu rosyjskie więzienie carskie, głównie dla uczestników walk o niepodległość, m.in. powstańców styczniowych 1863 r.
W okresie 1918-1939 obok więźniów kryminalnych odbywali tu karę członkowie ruchu komunistycznego, za przynależność do nielegalnej Komunistycznej Partii Polski.
II wojna światowa i okupacja (1939-1944) to okres funkcjonowania niemieckiego więzienia hitlerowskiego, przez które przeszło 40 tys. osób, głównie członków ruchu oporu. Duża część więzionych zginęła w egzekucjach i obozach śmierci. 22 lipca 1944 roku, przed opuszczeniem Lublina, niemieccy oprawcy dokonali masowego mordu 300 więźniów zamku. Gdy po wycofaniu się Niemców mieszkańcy Lublina weszli na Zamek w poszukiwaniu swoich bliskich, ujrzeli widok stosów ludzkich ciał zapełniających więzienne cele i korytarze zalane zakrzepłą krwią, która przesiąkała przez stropy i skapywała z sufitów. Po wkroczeniu wojsk radzieckich, w sierpniu 1944 r., zorganizowano na zamku polityczne więzienie karno-śledcze, podległe władzom sowieckim, a następnie Urzędowi Bezpieczeństwa Publicznego. W latach 1944-1954 więziono tu około 35 tys. Polaków, przeciwstawiających się komunistycznemu zniewoleniu. Spośród 515 wydanych wyroków śmierci życie straciło 333 osoby. Więzienie zlikwidowano dopiero w dniu 13 stycznia 1954 r. Oprócz samego Zamku (obiektu pod wieloma względami bardzo atrakcyjnego) uwagę przyciąga wieża zamkowa (baszta), cenny zabytek sztuki romańskiej i jedna z najstarszych budowli na Lubelszczyźnie, która powstała w XIII w. Również zamkowa Kaplica Trójcy Świętej stanowi wybitny zabytek w skali międzynarodowej.

Stare Miasto – historycznie najstarsza część Lublina – zaszokowało nas ogromną ilością niezamieszkałych kamienic (pustostany). Nie od razu dotarło do naszej świadomości, że przed wojną było zamieszkałe przez obywateli polskich pochodzenia żydowskiego, a tych rasa panów, czyli Niemcy po prostu poddali zbrodniczej eksterminacji i bestialsko wymordowali w pobliskim obozie zagłady w Majdanku. Tylko nieliczne jednostki prowadzone na rzeź zdołały ocalić życie. Mimo to zachwycaliśmy się zabytkowymi bramami i staromiejskimi kamienicami. Naszą uwagę przyciągały: Brama Krakowska, Brama Grodzka, Baszta Gotycka, Trybunał Koronny w Rynku, kamienica Klonowica, Kamienica Konopniców na rynku Starego Miasta, Dom Złotnika - muzeum przy staromiejskiej ul. Złotej, Plac Po Farze, Wieża Trynitarska - neogotycka wieża-dzwonnica najwyższy zabytkowy punkt wysokościowy Lublina, Kościół dominikanów pw. św. Stanisława, Archikatedra św. Jana Chrzciciela i św. Jana Ewangelisty – największy kościół w Lublinie, perła baroku na Lubelszczyźnie, która zaszokowała nas swoim niezwykłym pięknem.

KUL
Katolicki Uniwersytet Lubelski Jana Pawła II bardzo chcieliśmy zobaczyć chociaż przez chwilę i mimo szczelnie zapełnionego harmonogramu udało się nam zwiedzić najważniejsze jego obiekty.

Założony w 1918 r. przetrwał trudny okres PRL-u. Uczelnię udało się reaktywować w 1944 r. dzięki inicjatywie ks. prof. Antoniego Słomkowskiego. Zaczęli tu wykładać profesorowie przesiedleni z Kresów Wschodnich, głównie z Uniwersytetu Stefana Batorego w Wilnie i Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie. Początkowo nowe władze sprzyjały katolickiej uczelni, później jednak stała się ona celem ataków. Komuniści znacjonalizowali podstawowe źródło finansowania KUL, jakim był liczący 7 tys. ha majątek rolny Fundacji hr. Potulickich w Potulicach koło Nakła. W 1949 roku zabroniono przyjmowania nowych studentów na niektóre świeckie kierunki, pozbawiono funkcji rektora ks. Słomkowskiego – za to, że nie chciał zalegalizować na uczelni komórki młodzieżowej organizacji komunistycznej. Uniwersytet był stale inwigilowany przez Służbę Bezpieczeństwa, utrudniano życie studentom i wykładowcom, cenzurowano publikacje uczelni. W czasach poprzedniego ustroju niezależny KUL był jedyną wyższą świecką uczelnią katolicką w całym bloku socjalistycznym, co stanowiło absolutny ewenement. Dopiero lata 90. XX wieku przyniosły znaczną poprawę sytuacji. Część pieniędzy KUL zaczął otrzymywać ze Skarbu Państwa, zniesiono cenzurę, uczelnia zaczęła rozwijać bazę dydaktyczną. Obecnie ma ponad 20 tys. studentów.

Majdanek
Dzieje obozu zagłady w Majdanku są nierozerwalnie połączone z historią ziem między Wisłą a Bugiem podczas II wojny światowej, a w szczególności z polityką zagłady Żydów i Słowian, koncepcją generalnej germanizacji niektórych miast regionu (Lublin, Zamość) oraz akcją wysiedleńczą prowadzoną na szeroką skalę na Zamojszczyźnie. Obóz funkcjonował w latach 1941-1944. Ogółem Niemcy planowali utworzenie kompleksu obozowego mogącego pomieścić łącznie ok. 250.000 osób. W sierpniu 1942 r. została rozpoczęta budowa komór gazowych, ukończona w październiku 1942 r. W sumie istniało 5 komór działających na gaz wpuszczany z butli bądź przewidzianych na zastosowanie granulek cyklonu B. (Krematoria były budowane jeszcze przed decyzją o budowie komór gazowych). Piece paleniskowe dostarczyła niemiecka firma Theodor Klein - Maschinen und Apparatenbau z Ludwigshafen, hermetyczne drzwi skonstruowała berlińska firma Auert. W przeciwieństwie do Auschwitz, na Majdanku komory były umiejscowione nie koło krematoriów, a koło łaźni, co utrudniało transport ciał, lecz nie powodowało paniki wśród osób prowadzonych na zagazowanie.
Przez obóz przeszło 300.000 - 360.000 osób. Dotychczas uważano, że zginęło prawdopodobnie ok. 230.000, w tym ok. 100.000 to byli Żydzi. Ostatnie badania wskazują jednak, że ofiar mogło być mniej - 78.000 osób, z czego 59.000 to Żydzi. Na porządku dziennym były rozstrzeliwania jeńców, chorych, osłabionych, niezdolnych do pracy (w szczególności kobiety i dzieci). Niemcy robili wszystko, aby uśmiercić jak najwięcej osób. Na ogół do masowych rozstrzeliwań wyprowadzano ofiary do lasku krępieckiego, 10-12 km od obozu. Nieustannie doskonalili technikę zabijania. 3 listopada 1943 miała miejsce tzw. "krwawa środa", w ramach akcji "Erntefest"- "Dożynki", w tym jednym tylko dniu niemieccy zbrodniarze rozstrzelali w Majdanku rekordową ilość, bo aż 18400 Żydów. Od połowy 1942 r. aż do jesieni 1943 r. pracowały komory gazowe, w których gazowano Żydów, ale także osoby chore i niezdolne do pracy. Transporty przyjeżdżały ciężarówkami, bądź szły piechotą z dworca lubelskiego. Szacuje się, że ok. 50% przybyłych transportów żydowskich było od razu gazowanych. Zwłoki kremowano, a resztki mielono na mączkę kostną. Następnie wywożono ją jako nawóz na położony w pobliżu folwark SS. Z części produkowano kompost ogrodniczy. Ofiary grabiono, a ich majątek wysyłano do Rzeszy. Z trudem hamowaliśmy łzy, kiedy przewodnik opowiadała nam o gehennie więźniów i okrucieństwie niemieckich oprawców. Majdanek został wyzwolony 23 lipca 1944 r. przez 2 armię pancerną gen. płk. Siemona Bogdanowa oraz 28 korpus piechoty gen. płk. Wasyla Czujkowa. W obozie, po ewakuacji, pozostało ok. 1000 więźniów, nad którymi opiekę roztoczył lubelski PCK. Z 1037 znanych z nazwiska niemieckich funkcjonariuszy SS na Majdanku, tylko 170 oprawców poniosło odpowiedzialność karną.
Jednakże na terenie Majdanka został natychmiast utworzony radziecki obóz filtracyjny NKWD dla polskich żołnierzy AK i NSZ, wykorzystujący niemiecką infrastrukturę hitlerowską. Państwowe Muzeum na Majdanku powstało już jesienią 1944 r. na części terenu byłego obozu koncentracyjnego. Było zatem pierwszą tego typu instytucją na świecie.
O godz. 18.00 - wzięliśmy udział w mszy św. niedzielnej w kościele dominikanów pw. św. Stanisława. Kaznodzieja wygłosił poruszającą homilię nawiązującą do ewangelicznej przypowieści o miłosiernym Samarytaninie. Podczas nabożeństwa mieliśmy szczęście słuchać organistki, która śpiewała piękniej niż wszystkie niebiańskie chóry anielskie razem wzięte.

Niedziela,11 lipca 2010 r.
Lubartów
O godz. 9.00 wyjazd z gościnnego Lublina w drogę powrotną. Zatrzymaliśmy się przy świątyni św. Anny w Lubartowie. Lubartów to miasto w woj. lubelskim, położone nad rzeką Wieprz. Liczy około 23 tys. mieszkańców. Podziwialiśmy piękną bazylikę pw. św. Anny – zbudowaną w latach 1733-1738. Barokowa, murowana, ufundowana przez Pawła Sanguszkę.
Fronton kościoła ozdabiają dwie wieże, które zwieńczone są pięknymi hełmami oraz elewacja bogata w pilastry i gzymsy. Portal wejściowy, który jest wsparty na dwóch kolumnach jest wykonany z czarnego marmuru. Liczne zaokrąglenia, filary i witraże wzbogacają wnętrze grą światła. Z powodu nabożeństwa wchodziliśmy do wewnątrz po kilka osób, aby nie przeszkadzać wiernym. Ośmioboczna nawa środkowa, nakryta załamanym dachem zwraca szczególną uwagę w późnobarokowej bryle świątyni. Na ową nawę otwierają się arkady naw bocznych, których przęsła są połączone oryginalnymi górnymi prześwitami. W prawej nawie znajduje się epitafium z sercami fundatora (Pawła K. Sanguszki) i jego żony - Barbary z Duninów Sanguszkowej. W Lubartowie bywali m.in. J. Kochanowski i B. Prus.

Kozłówka
Zwiedziliśmy Muzeum Zamoyskich i Pałacu Zamoyskich w Kozłówce. Kozłówka to wieś, położona 9 km na zachód od Lubartowa, ale przede wszystkim to prawdziwą perła Lubelszczyzny. Obejrzeliśmy zespół pałacowo-parkowy Zamoyskich (obecnie muzeum). W latach 1799-1944 majątek należał do Zamoyskich.

Pałac, arystokratyczna rezydencja, okres świetności przeżywał za czasów Konstantego Zamoyskiego, który w 1903 r. założył tu ordynację. Dokonując przebudowy rezydencji, hrabia pragnął z niej uczynić jedną z najbardziej monumentalnych i reprezentacyjnych siedzib magnackich. W 1944 po wyjeździe ostatnich właścicieli od listopada tegoż roku pałac jest własnością państwa. We wnętrzach, które zachowały autentyczny wystrój z przełomu XIX w. i XX w. w tym: neobarokowe i neoregencyjne plafony, piece z miśnieńskich kafli, marmurowe kominki, dębowe parkiety, zgromadzona jest również niezwykła kolekcja malarstwa (przeważają portrety rodzinne oraz kopie arcydzieł malarstwa europejskiego), mebli, rzeźb, luster, kobierców, porcelany, złoconych brązów i sreber, które swego czasu stanowiły dawne wyposażenie pałacu. Byliśmy zaskoczeni przepychem, splendorem i tym, że wnętrza są tak doskonale utrzymane i posiadają nieporównywalny w Polsce i bardzo rzadki w Europie stopień autentyzmu. To radosna niespodzianka oglądać tyle cennych autentyków i zbiorów niezniszczonych przez liczne zawieruchy wojenne.
W Kozłówce zwiedziliśmy też jedyną w Polsce Galerię Sztuki Socrealizmu. Galeria prezentuje najciekawsze prace z I poł. lat 50. XX wieku., które liczą ponad 1600 rzeźb, rysunków, obrazów, grafik i plakatów. Są wśród nich dzieła ówczesnych czołowych polskich artystów. Swoistym dopełnieniem galerii są pomniki i popiersia Bolesława Bieruta, Włodzimierza Lenina, Józefa Stalina oraz Juliana Marchlewskiego. W trakcie zwiedzania galerii, z głośników słyszeliśmy przemówienia sekretarzy partii, dźwiękowe fragmenty kronik oraz pieśni, takie jak np. Międzynarodówka. Wstąpiliśmy też do znajdującej się obok pałacu kaplicy wzorowanej na wersalskiej z nagrobkiem Zofii z Czartoryskich Zamojskiej.
Bardzo interesujące eksponaty obejrzeliśmy również w powozowni. Ekspozycja poświęcona dawnym podróżom, na której zobaczyliśmy historyczne pojazdy konne z XIX i początku XX wieku oraz różnego typu uprzęże końskie, zabytkowe siodła i akcesoria jeździeckie, szereg ciekawych przedmiotów podróżnych oraz ciekawostki z dziedziny sportu i turystyki. Zorganizowana została w pawilonie południowym znajdującym się naprzeciwko Galerii Sztuki Socrealistycznej. Ten historyczny, XVIII-wieczny budynek zespołu pałacowo-parkowego w Kozłówce, pełnił dawniej funkcję stajni koni cugowych; w jego wydzielonej części mieściła się także wozownia pałacowa Zamoyskich. Widzieliśmy, m.in., podróżną karetę coupé z warszawskiej fabryki Filipa Loretza, efektowne lando, powozy spacerowe, popularnie zwane bryczkami, wśród których wyróżnia się Victoria wyprodukowana w fabryce Józefa Golińskiego w Warszawie, oryginalna dwukółka motyl do powożenia jednym koniem oraz wygodne sanie i sanki. Oglądaliśmy również przedmioty podróżne, kufry, walizy, sakwojaże, pudła na kapelusze, podróżne sepet i samowar oraz zegary powozowe. Na wystawie pokazane zostały także zabytkowe rowery i bicykl.
Ostatni posiłek – smaczny obiad zjedliśmy w Zajeździe "Sonata" położonym w miejscowości Studzieniec koło Sierpca. Udaną czterodniową wycieczkę na Lubelszczyznę uwieńczył szczęśliwy powrót 49 zadowolonych uczestników do Wielkiego Klińcza i Kościerzyny około godz. 22.00.

niedziela, 4 lipca 2010

W Gołuniu koło Wdzydz Kiszewskich

W niedzielę, 4 lipca 2010 r. o godz. 8.00 uczestniczyliśmy (ja i Ela) w II turze wyborów. Kandydowali Jarosław Kaczyński i Bronisław Komorowski. (Wieczorem, po godz. 20.00 z sondaży wynikało, że Polacy wybrali na swego prezydenta B. Komorowskiego, który uzyskał 6% przewagi nad J. Kaczyńskim.)
Po południu odwiedziliśmy naszą wnuczkę Julcię, która wraz z zespołem tanecznym ze swojej szkoły w Gdańsku przebywa na dziesięciodniowych koloniach niedaleko W. Klińcza, w Hotelu "Gołuń" w Gołuniu.
To najpiękniej położony hotel na Kaszubach. Nie wiedzieliśmy, że jest taki olbrzymi (łącznie posiada 220 miejsc) i że znajduje się tylko 50 m od jeziora oraz, że jest tam przepiękne kąpielisko. Spędziliśmy kilka relaksujących godzin wspaniałego czynnego wypoczynku, a ja nawet przez dobre pół godziny pływałem w jeziorze, w którym woda nie była wcale taka lodowata jak się początkowo wydawało. Przy okazji wpadliśmy do pobliskich Wdzydz na smaczny obiad do zajazdu "U Sołtysa" (Józefa Brzezińskiego).

sobota, 3 lipca 2010

Uroczystości w Kościerzynie

• W sobotę, 3 lipca 2010 r. w Kościerzynie przeżywaliśmy odpust sanktuaryjny Matki Bożej Królowej Rodzin.

O godz. 12.00 - na Placu Jana Pawła II biskup ordynariusz diecezji pelplińskiej - Jan Bernard Szlaga koncelebrował sumę odpustową. Obchodziliśmy 800-lecie powstania Parafii Św. Trójcy. Podczas nabożeństwa modliliśmy się się także w intencji Solidarności z okazji 30 rocznicy powstania NSZZ Solidarność. W słonecznej spiekocie przez dwie godziny z dumą dzierżyłem sztandar naszego Związku. Obok mnie ze sztandarem Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego stał Wojciech Pestka, największy na Pomorzu miłośnik, erudyta i znawca wszystkiego, co ma związek z Kaszubami.
Jego Ekscelencja, kaznodzieja absolutnie doskonały, wygłosił płomienne kazanie. Chór i orkiestra przydały wspaniałej uroczystości niezapomnianego blasku.
.

piątek, 2 lipca 2010

Wydarzyło się w czerwcu 2010 r.

[UWAGA! Proponuję czytać ten dziennik w kolejności chronologicznej, czyli od dołu, tzn. od środy, 16 czerwca 2010 r.]

W środę, 30 czerwca 2010 r. przedpołudnie spędziliśmy w Wielkim Klińczu. Pokazałem Sergiuszowi nasz Klub Seniora przy szkole, kapliczkę ku czci pomordowanych w czasie II wojny światowej oraz kościół z zewnątrz (niestety zamknięty). Po południu odwiozłem Sergiusza do Chojnic do jego koleżanki Adriany (podobnie jak on tłumaczki przysięgłej j. niemieckiego). Adriana okazała się osobą niezwykle miłą i gościnną. Po konsumpcji wyśmienitego ciasta jej wypieku pożegnałem się z Sergiuszem oraz Adrianą i wróciłem bez żadnych przygód do domu.

We wtorek, 29 czerwca 2010 r. od godz. 8.00 do 11.00 pomagałem opracowywać testy klas IV w Szkole Podstawowej w Egiertowie. Po powrocie odwiozłem Elę i Danutę na dworzec PKS do Kościerzyny, skąd autobusem obie pojechały do Gdańska.

Ja i Sergiusz zwiedziliśmy Kościół Św. Trójcy (w Kościerzynie) i przyległy doń Plac Jana Pawła II. Kiedy mam gości to pokazuję im najciekawsze miejsca w sercu Kaszub i przyznaję, że czynię to z poczuciem dumy, bo w naszym mieście jest kilka takich wartościowych obiektów. Najważniejszym jest chyba właśnie Sanktuarium MBKR z Obrazem Marii Panny (właśnie w kościele św. Trójcy), Placem i pomnikiem Jana Pawła II, tajemnicami Różańca, tablicą dla uczczenia śp Prezydenta Lecha Kaczyńskiego. To piękne i zarazem harmonijne dzieło, wizytówka miasta.

Z Kościerzyny pojechaliśmy z Sergiuszem do Szymbarku, gdzie z przewodnikiem obejrzeliśmy kilka niezwykłych atrakcji: najdłuższą deskę świata (36 m i 83 cm) i stół noblisty im. Lecha Wałęsy na około 200 osób (waga stołu - 6 ton), dom do góry nogami, bunkier Tajnej Organizacji Wojskowej "Gryf Pomorski", Dom Sybiraka (240 lat); pociąg, którym transportowano polskich zesłańców na Syberię; Kaplicę Jedności Narodowej; dwie chaty Kaszubów z Kanady i inne.

W poniedziałek, 28 czerwca 2010 r. pojechaliśmy z Sergiuszem do Trójmiasta, gdzie najpierw obejrzeliśmy największe atrakcje Gdańska, tego niezwykłego miasta, w którym Sergiusz był raz w swoim życiu (w wieku 10 lat).

Przy pięknej słonecznej pogodzie zachwycaliśmy się Drogą Królewską: Bramą Wyżynną, Katownią, Bramą Złotą, ulicą Długą, Ratuszem, Długim Targiem, Fontanną Neptuna, Dworem Artusa, Bramą Zieloną. Doszliśmy aż do Żurawia nad Motławą. Po drodze wstąpiliśmy do Restauracji "Kuchnia Rosyjska" położonej w samym centrum Gdańskiej Starówki, na Długim Targu, 50 m od fontanny Neptuna, naprzeciwko Złotej Kamieniczki.

Wstąpiliśmy także do porażającej swoim ogromem i majestatycznej Bazyliki Mariackiej, gdzie pomodliliśmy się przy sarkofagu Macieja Płażyńskiego tragicznie zmarłego 10 kwietnia 2010 r. w katastrofie pod Smoleńskiem.

Odwiedziliśmy też Bazylikę Św. Brygidy, rozsławioną przez ks. Henryka Jankowskiego.

Potem zatrzymaliśmy się przy Bramie Stoczni (dawniej im. Lenina) i Pomniku Poległych Stoczniowców, który Sergiusz zobaczył po raz pierwszy. Podziwiam Sergiusza, który z racji niepełnosprawności przez całe życie bez słowa skargi porusza się o kulach i dzielnie pokonuje długie dystanse zwiedzając ze mną Trójmiasto. Potem wpadliśmy na Suchanino do mojej córki Beaty na kawę z podwieczorkiem.

Po Gdańsku przyszła kolej na Sopot, gdzie udało mi się zaparkować bardzo blisko centrum, bo tuż koło Krzywego Domku.

Dłuższy czas spacerowaliśmy po sopockim molu. Molo w Sopocie im. Jana Pawła II – to najdłuższe drewniane molo w Europie. Ma około pół kilometra długości — część spacerowa ma 511,5 m, z czego 458 m wchodzi w głąb Zatoki Gdańskiej. Jest jedną z największych atrakcji miasta. Potem przechadzaliśmy się jeszcze ulicą Bohaterów Monte Cassino, która stanowi dziś główny deptak nadmorskiego uzdrowiska, zamknięty dla ruchu samochodowego. Po całodziennym intensywnym zwiedzaniu tylu atrakcji, do Wielkiego Klińcza wróciliśmy dopiero po godz. 22.00.

W niedzielę, 27 czerwca 2010 r. z Pieczysk udaliśmy się do Kolegiaty Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Koronowie na nabożeństwo pożegnalne charyzmatycznego księdza Zbigniewa Giełdona, który od 1 lipca 2010 r. rozpoczyna pracę w Radiu Głos - Katolickiej Rozgłośni Diecezji Pelplińskiej.

Ks. Zbigniew prowadził scholę - wokalny zespół młodzieżowy przy bazylice. Mieliśmy szczęście wysłuchać po nabożeństwie pięknego koncertu pieśni w wykonaniu tej scholi pod dyrekcją odchodzącego do Pelplina księdza. Rozglądaliśmy się za znajomymi i w końcu zauważyliśmy ... Joannę z synkiem z Australii, którzy odwiedzili nas w Wielkim Klińczu 24 czerwca 2010 r.
Po nabożeństwie pojechaliśmy w kierunku Gościeradza zatrzymując się po drodze w Stopce, gdzie skonsumowaliśmy najbardziej popularnym danie - karkówkę bez kości, w sosie chrzanowym oraz czosnkowym. Sosy się wizytówką lokalu a ich receptura – jest tajemnicą zakładu… W Stopce-Rożen, mięso przygotowywane jest na oczach Klienta, na specjalnie zaprojektowanych, dużych, okrągłych rożnach, zawieszonych nad paleniskami, co też stanowi swoistą atrakcję turystyczną. Stopka Rożen - to pierwszy w powiecie bydgoskim punkt gastronomiczny, nawiązujący swoim stylem do skansenu.
Ze Stopki udaliśmy się do pobliskiego Gościeradza, gdzie mieszkaliśmy w latach 1974-1987 w budynku szkoły. W Gościeradzu po kawie zabraliśmy naszą przyjaciółkę Danutę i skierowaliśmy się do Koronowa, a tam czekał już na nas Sergiusz, przyjaciel z dawnych lat, którego poznaliśmy w 1980 r. w koronowskim L.O. Wszyscy razem pojechaliśmy w kierunku Wielkiego Klińcza. Zatrzymaliśmy się w pobliżu miejscowości Świt, gdzie z Danutą złożyliśmy wiązankę kwiatów w miejscu, w którym dokładnie przed dwoma laty (27 czerwca 2008 r.) doszło do wielkiej tragedii: w wypadku samochodowym zginęła Anna, córka Danuty, jej jedyne dziecko. Zatrzymaliśmy się jeszcze w Tucholi, gdzie pomodliliśmy się przy grobie zmarłej prawie trzy lata temu (3 września 2007 r.) matki Sergiusza. Sergiusz wskazał nam również grób księdza pułkownika Józefa Wryczy, wielkiego patrioty zmarłego w 1961 r., legendarnego działacza niepodległościowego na Pomorzu, przywódcy organizacji konspiracyjnych m.in. Tajnej Organizacji Wojskowej "Gryf Pomorski" podczas okupacji niemieckiej.
Późnym popołudniem przy słonecznej pogodzie szczęśliwie dotarliśmy do naszego domu w Wielkim Klińczu.

W sobotę, 26 czerwca 2010 r. wyruszyliśmy w kierunku Koronowa, gdzie pracowałem w tamtejszym L. O. im. L. Wyczółkowskiego w latach 1974-1987. Zakwaterowaliśmy się w przepięknie usytuowanym Wojskowym Domu Wypoczynkowym "Żagiel" w Pieczyskach tuż przy Zalewie Koronowskim.

Mając wspaniałą słoneczną pogodę spacerowaliśmy po sosnowym lesie nad Zalewem rozkoszując się lekką bryzą i żywicznym zapachem sosen.

W piątek, 25 czerwca 2010 r. uczestniczyłem w uroczystym zakończeniu roku szkolnego w Szkole Podstawowej w Egiertowie. Najpierw ze wszystkimi uczniami wzięliśmy udział w podniosłym nabożeństwie w kościele w Hopowie (Parafia Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny), gdzie ks. proboszcz Tadeusz Łącki wygłosił do dziatwy szkolnej bardzo interesujące i trafne kazanie. Dalsza część wraz z wręczeniem świadectw i nagród odbyła się w budynku szkoły. Przy wręczaniu nagród książkowych uczniom klasy pierwszej za stopnie celujące dyr Iliada Kwaszyńska zaznaczyła, że ich sponsorem jest Zdzisław Brzeziński. Najwyższe oceny wystawiłem aż pięciu genialnym pierwszoklasistom. Nieco wcześniej zapewniłem wszystkie nagrody książkowe 18 najlepszym uczestnikom konkursu j. angielskiego, którego byłem organizatorem. (Tamte nagrody wręczaliśmy ja i Pani Dyrektor na uroczystym apelu szkolnym we wtorek, 22 czerwca 2010 r.)

W czwartek, 24 czerwca 2010 r. byłem na ostatnich zajęciach w Szkole Podstawowej w Egiertowie. To były głównie zajęcia sportowe i wokalne; uzupełnialiśmy też dokumentację.
Po południu w naszym domu w Wielkim Klińczu doszło do niezwykłego spotkania. Odwiedzili nas goście aż z Australii (Sydney): Joanna i jej syn Michał. Joanna jeszcze w latach 1980-1984 była uczennicą Liceum Ogólnokształcącego im. L. Wyczółkowskiego w Koronowie, a ja miałem wtedy przyjemność tam uczyć i być wychowawcą tej wspaniałej klasy. Podziwiamy Joannę za pielęgnowanie polskości na antypodach. Michał (14 l.) doskonale mówi po polsku. Żałujemy, że pobyt naszych przesympatycznych gości w Wielkim Klińczu mógł trwać tylko kilka godzin.

W środę, 23 czerwca 2010 r. (wraz z rodzicami Zbyszka, których jak zwykle przywieźliśmy z Kościerzyny i odwieźliśmy) udaliśmy się do Gdańska złożyć urodzinowe życzenia naszej cudownej wnusi Natalii, która 20 czerwca ukończyła 3 latka.

We wtorek, 22 czerwca 2010 r. uczestniczyliśmy (ja i Ela) w mszy św. odprawionej w kościele parafii Niedamowo w intencji moich rodziców Jadwigi i Maksymiliana. Mój ojciec zmarł dokładnie 25 lat temu - 22 czerwca 1985 r. (matka odeszła 4 kwietnia 2004 r.)

W niedzielę, 20 czerwca 2010 r. odbyła się I tura wyborów prezydenta RP. Głosowałem na Marka Jurka. Spośród 10 kandydatów największe poparcie uzyskali Bronisław Komorowski i Jarosław Kaczyński, którzy przeszli do II tury zaplanowanej na 4 lipca 2010 r.

W środę, 16 czerwca 2010 r. miała miejsce III Spartakiada Seniorów w Wielkim Klińczu o Puchar Wójta Gminy Kościerzyna. Wymagała dużo pracy logistycznej i przygotowawczej (trwającej wiele dni). Główny ciężar organizacyjny dźwigała Ela (przewodnicząca), a ja (oraz inni członkowie Zarządu Koła PZERI) starałem się ją wspierać. Ela pomyślała nie tylko o posiłkach, programie, pucharach, konkurencjach spartakiady, ale i o dyplomach, nagrodach książkowych i rzeczowych dla wszystkich osób (zarówno zaproszonych zasłużonych gości jak i zwycięskich zawodników) Nagrodą było radosne uczestnictwo aż 180 osób. Więcej można się dowiedzeć pod adresem:
http://swietlicapokolenwielkiklincz.blogspot.com/2010/06/iii-spartakiada-w-wielkim-klinczu.html