czwartek, 30 czerwca 2011

Tłumacz przysięgły i kontrola repertorium

.
Wśród różnorodnych funkcji, które przypadło mi pełnić w życiu, jest m.in. praca tłumacza. Bywam tłumaczem zwyczajnym j. angielskiego i tłumaczem przysięgłym j. rosyjskiego. Wszelkie prace translatorskie traktuję jak ulubione hobby. Zajęcia filologiczne są moją pasją, by nie powiedzieć misją. Należę do grona założycieli Bałtyckiego Stowarzyszenia Tłumaczy, które utworzyliśmy w Gdańsku w 2006 r. Można mnie tam znaleźć w wykazie tłumaczy liczącym aktualnie 151 osób. Stowarzyszenie spełnia bardzo pomocną rolę poprzez m.in. organizowanie niezwykle wartościowych szkoleń. Roczna składka członkowska wynosi tylko 120 zł.
http://www.bst.org.pl/
Tłumacz przysięgły jest zobowiązany do prowadzenia zapisów ze swojej działalności zawodowej w specjalnie zaprojektowanym notatniku nazywanym repertorium. W większości przypadków zapisuje się je na papierze, ale ustawa nie zakazuje możliwości ich prowadzenia w formie elektronicznej. Rodzaje zapisów dokonywanych w repertorium definiuje art. 17. Ustawy z dnia 25 listopada 2004 r. o zawodzie tłumacza przysięgłego (Dz.U. z 2004 r., Nr 273, poz. 2702)

Na początku czerwca 2011 r. dotarło do mnie pismo polecone z Pomorskiego Urzędu Wojewódzkiego w Gdańsku, wzywające do okazania repertorium (organem sprawującym kontrolę nad działalnością tłumaczy przysięgłych jest wojewoda właściwy ze względu na miejsce zamieszkania tłumacza przysięgłego).


W środę, 29 czerwca 2011 r. zostałem przyjęty nawet nieco wcześniej przed wyznaczoną godziną przez panie Mirelę Bemben (Starszy Inspektor Wojewódzki) i Magdalenę Bielecką (Inspektor Wojewódzki). Panie sprawdziły moje repertorium, sporządziły dokładny i obszerny, bo liczący półtora strony protokół, który podpisaliśmy (obie panie i ja) w dwóch egzemplarzach. Jeden był dla mnie. Jak się dowiedziałem, w województwie pomorskim kontroli wojewody podlega 480 tłumaczy przysięgłych różnych języków. Przedstawiłem tylko jedno niepełne repertorium z niewieloma wpisami, ale zdarzają się tłumacze, którzy przybywają do urzędu z 10 repertoriami. Okazało się, że są tendencje do redukowania biurokracji, czego przykładem jest zniesienie wymogu zbierania pieczątek obok wpisów informujących o dokonanych tłumaczeniach. Poza tym pragnę podkreślić, że panie kontrolujące wpisy emanowały spontaniczną życzliwością. Co się zaś tyczy mojego repertorium to stwierdziły, że jest prowadzone prawidłowo, cytuję fragment wypowiedzi: "wszystko pięknie i ślicznie".
Repertorium według starego wzoru (takie właśnie posiadam), nie zawiera oddzielnej rubryki na odnotowanie opisu tłumaczenia ustnego ze wskazaniem daty, miejsca, zakresu i czasu tłumaczenia oraz rubryki o odmowie wykonania tłumaczenia na rzecz podmiotów, o których mowa w art. 15, zawierającą datę odmowy, określenie organu żądającego tłumaczenia oraz przyczynę odmowy tłumaczenia. Te dwie rubryki trzeba w przyszłości uzupełniać na bieżąco.
.

czwartek, 23 czerwca 2011

Wojciech Bonowicz

.

Ceniony przeze mnie Wojciech Bonowicz, poeta i publicysta oraz felietonista „Tygodnika Powszechnego”, z którym współpracuje od wielu lat, w numerze 23/2011, wspominając o grupce młodych wolontariuszy zbierających "na Afrykę", napisał m.in.:

"Człowiek, który zjadł w ciągu dnia ciepły posiłek i kładzie się spać w suchym, ciepłym mieszkaniu, powinien uważać się za szczęściarza. Jeżeli jeszcze umie czytać i pisać, i ma stałe źródło dochodów, należy do uprzywilejowanej części ludzkości. Więc mimo rozmaitych kłopotów, jakie niesie życie, wciąż nie brak w Polsce osób gotowych podzielić się tym, co mają z innymi. (...) Afryka sama z siebie nie jest w stanie wydźwignąć się z zapaści. Dziś nagłówki gazet krzyczą o kryzysie w Europie: Grecja na skraju bankructwa, niejasna jest przyszłość kilku innych krajów. Ale to kryzys w obrębie pewnego systemu. Można by nawet powiedzieć: to kryzys sytych. Afryka jest poza systemem."
.

wtorek, 21 czerwca 2011

Powrót z Krynicy-Zdroju do Wielkiego Klińcza

.
POWRÓT Z SANATORIUM DO RZECZYWISTOŚCI

Z Krynicy-Zdroju wyjechaliśmy już wczoraj, w poniedziałek, 20 czerwca 2011 r. Wracaliśmy drogą nr 75 przez Nowy Sącz, Brzesko i Bochnię. Zatrzymaliśmy się w Niepołomicach.


Niepołomice to miasto w powiecie wielickim, położone nad Wisłą na skraju Puszczy Niepołomickiej, około 25 km na wschód od centrum Krakowa. Liczy około 10 tys. mieszkańców. Zwiedziliśmy główną atrakcję turystyczną, czyli XIV-wieczny zamek królewski zbudowany przez Kazimierza Wielkiego. Naszą uwagę zwróciły przepiękne krużganki, zdaniem Eli piękniejsze od wawelskich. Rzeczywiście ten obszerny zamek nazywany jest "drugim Wawelem".


Zasługą królowej Bony były ogrody włoskie usytuowane przy południowym skrzydle ("ogrody królowej Bony"). Przez wieki zamek był rezydencją królów polskich. Obecnie zamek otwarty jest dla gości i turystów. W komnatach zamkowych zwiedziliśmy Muzeum Niepołomickie. Obejrzeliśmy wystawione w czterech salach Zamku Królewskiego w Niepołomicach europejskie skarby Muzeum Narodowego z Muzeum Czartoryskich w Krakowie: ponad sto obrazów i rzeźb, według tematów:
ANTYK I BIBLIA
WOKÓŁ NOWEGO TESTAMENTU
LUDZIE I OBYCZAJE
NATURA

Z Niepołomic skierowaliśmy się na północny Kraków od strony Nowej Huty do drogi 79. Ponad godzinę zajęło nam przedzieranie się przez długie korki i częste postoje przy światłach. Po wydostaniu się z aglomeracji krakowskiej jechaliśmy drogą nr 94 przez Ojcowski Park Narodowy mijając różne atrakcje turystyczne np. w odległości tylko 3 km od Jaskini Łokietka. Potem minęliśmy Olkusz, Dąbrowę Górniczą gdzie wjechaliśmy na trasę nr 1 i przez Siewierz, Częstochowę dotarliśmy do Kłobucka. Tam zatrzymaliśmy się na nocleg w zawsze gościnnym domu Urszuli i Leszka (siostra i szwagier Eli). We wtorek, 21 czerwca o poranku, ruszyliśmy w dalszą drogę z przystankiem w Częstochowie na Jasnej Górze. Staramy się, ilekroć jesteśmy w Kłobucku u rodziny Eli, wstępować do najsławniejszego na świecie klasztoru Ojców Paulinów.

Tam udaliśmy się do Kaplicy z najcenniejszym skarbem Jasnej Góry, Cudownym Wizerunkiem Matki Bożej. Dzięki niemu Jasna Góra stała się największym sanktuarium maryjnym w Polsce.


Zdążyliśmy jeszcze (chociaż spóźnieni) uczestniczyć we mszy św., ku naszej radości odprawianej w języku łacińskim (jak się potem dowiedzieliśmy msza św. o godz. 8.00 rano jest zawsze sprawowana po łacinie). Przypomnieliśmy sobie jak w okresie naszego dzieciństwa i młodości łacina (ten międzynarodowy język średniowiecza) była powszechnie używana w kościołach. Więc ochoczo włączyliśmy się do śpiewu, m.in. modlitwy Ojcze Nasz
Pater noster
qui es in caelis,
sanctificetur nomen tuum;
adveniat regnum tuum;
fiat voluntas tua sicut in caelo et in terra;
Panem nostrum quotidianum da nobis hodie;
et dimitte nobis debita nostra, sicut et nos dimittimus debitoribus nostris;
Et ne nos inducas in tentationem;
sed libera nos a malo.

Podróż do domu trwała nadspodziewanie długo. Nie zaskoczył nas ponad godzinny przejazd w korkach przez Łódź i Zgierz, jeszcze więcej czasu zmitrężyliśmy jadąc w kierunku Lubicza chcąc objechać Toruń, gdzie 15 kilometrowy korek przed szlabanem kolejowym za Grębocinem (droga nr 552), a potem w Łysomicach i skrzyżowaniem świetlnym zmusił nas do wyjątkowo długiego ćwiczenia cnoty cierpliwości. Wynagrodziliśmy sobie to potem zatrzymując się na późnym podwieczorku w Zblewie u mojej siostry Teresy. Do Wielkiego Klińcza dotarliśmy bezawaryjnie, chociaż prawie o zachodzie słońca.
.

sobota, 18 czerwca 2011

Muzeum Nikifora. Zespół Tańca Artystycznego "MINIATURY"

.


Zwiedziliśmy Muzeum Nikifora w Krynicy-Zdroju, w którym zgromadzono obrazy i pamiątki po słynnym malarzu-prymitywiście, Nikiforze Krynickim. Muzeum ulokowane jest w drewnianym budynku "Romanówka" w centrum Krynicy, przy Bulwarach Dietla, tuż za Starą Pijalnią. Do budynku prowadzi mostek ponad potokiem Kryniczanka. Muzeum to jest oddziałem Muzeum Okręgowego w Nowym Sączu. W muzeum widzielismy m.in. przedwojenne gazety, w których informowano o wizycie w kurorcie marszałka Józefa Piłsudskiego, prezydenta Ignacego Mościckiego, marszałka Edwarda Śmigłego-Rydza. Wśród zdjęć samego Nikifora oglądaliśmy też takie, które pokazują go w czasie pobytu w latach 60-ych w Bułgarii w Neseberze i Słonecznym Brzegu, gdzie jako piloci wycieczek byliśmy kilkakrotnie w latach 80-ych. Wpisałem się do księgi pamiątkowej.

.
Od godz. 15.30 do 17.15 w sali koncertowej Głównej Pijalni Zdrojowej oglądaliśmy występy Zespołu Tańca Artystycznego "MINIATURY".Grupa istnieje od 1987 r. (w przyszłym roku będzie obchodzić jubileusz 25-lecia działalności) i ma na swym koncie wiele sukcesów. Większość układów choreograficznych "Miniatur" przygotował już niestety nieżyjący twórca zespołu - baletmistrz Tadeusz Szlęk z Krakowa. Koncert (wstęp gratis) był barwną i żywiołową wędrówką przez egzotyczne krainy i odległe epoki. Nasz podziw i aplauz wywołały mistrzostwo i artyzm zarówno najmłodszych (6-letnich), jak i nieco starszych (18-letnich) tancerek. Różnorodne, w każdym tańcu inne, stroje i kostiumy, wspaniała muzyka najwybitniejszych klasyków, perfekcyjne wykonanie wywarło na nas niezapomniane wrażenie.



Zespół działa przy Centrum Kultury w Krynicy-Zdroju.
W repertuarze wysłuchaliśmy i obejrzeliśmy m.in.:
1. Fryderyka CHOPINA
- wyjątek z baletu Les Sylphides
- Tristes
2. Tomasza KIESEWETTERA
- Polonez
3. Gustawa Alberta LORTZINGA
- Walc
4. Kurta NOACKA
- "Jak zabawa to zabawa..."
5. Johanna STRAUSSA
- Ognista Polka Feuerfest "Kowal"
- polka Tritch - Tratch "Pokojówki"
- taniec - humoreska "Parada na molo"
- Walc "Ach ten Wiedeń, ach ten walc..."
6. Gioacchio ROSSINI
- "Modystka" żart sceniczny
7. Jakuba OFFENBACHA
- Moderato
- walc z I aktu opery Opowieści Hoffmana
- Barcarolle z II aktu opery Opowieści Hoffmana
8. Piotra CZAJKOWSKIEGO - Taniec śnieżynek z baletu Dziadek do orzechów
.

piątek, 17 czerwca 2011

Krynica-Zdrój i czas wolny

.
W Krynicy-Zdroju przedpołudnie mamy wypełnione zabiegami, zazwyczaj po 3-4 zabiegi lecznicze dziennie. Po południu czas wolny przeznaczamy na spacery, wycieczki i niekiedy na lektury. Niektórzy kuracjusze opalają się na balkonach lub pobliskich trawnikach. Zdarza się, że czasami wieczorem idziemy na dyskoteki, które też są na miejscu w obiekcie "Continental". Wczoraj, ku mojemu zaskoczeniu, mimo leczenia uzdrowiskowego przytrafiło mi się nawet tłumaczenie streszczenia pracy magisterskiej z j. polskiego na j. angielski dla Anny K. w Kościerzynie. Ślęczałem nad tym po południu, rezygnując nawet z wycieczki do Tylicza i wysłałem e-mailem, bo miało być jak najprędzej.
Od czasu do czasu również coś tu czytamy. Dokończyłem zaległe numery jak zawsze interesującego "Tygodnika Powszechnego", przeczytałem dwa numery miesięcznika "Detektyw" (Nr 6/2011 i jego Wydanie Specjalne "Lato" Nr 2/2011).
Ela zapisała się do biblioteki i ja też skorzystałem przypadkowo wypożyczając książkę "Cud na Wisłą" Marcina Wolskiego. To właściwie relaksująca satyra na przemiany ustrojowe po 1989 r. Występują w niej też postaci nadprzyrodzone, co przypomniało mi "Mistrza i Małgorzatę", moją ulubioną powieść rosyjskiego pisarza Michaiła Bułhakowa. Niektóre fragmenty są bardzo humorystyczne, ale nie brakuje też poważniejszych. Mnie, np. wzruszył ten na stronie 221 - 223, w którym Lew Szwendała (=Lech Wałęsa) przyznaje się i przeprasza za podjęcie w 1970 r. epizodycznej współpracy ze Służbą Bezeceństwa (=Służbą Bezpieczeństwa). To naprawdę bardzo piękny i poruszający fragment, a pragnę dodać, że książka zawiera ich więcej.


W wolnych chwilach uzupełniam niniejsze relacje na moim blogu, co jest dość czasochłonne, tym bardziej, że łączność internetowa w "Continentalu" nieznośnie często szwankuje.
Wyżej wspomniałem o dyskotekach, które wymagają energicznego poruszania się na parkiecie, więc też maja właściwości lecznicze, bo przecież ruch to zdrowie. Za namową naszych sympatycznych koleżanek od stolika - Urszuli i Ewy - poszliśmy z nimi dzisiaj wieczorem do luksusowego czterogwiazdkowego Hotelu "PREZYDENT" Medical SPA & Wellness. (Zdjęcia Hoteli z lotu ptaka i nocą poniżej)



Na zdjęciu powyżej Jack's Place Club w Hotelu, gdzie bawiliśmy się świetnie na dyskotece przy akompaniamencie zespołu wokalno-instrumentalnego. Zaskoczył nas wstęp gratis (w naszym "Continentalu" trzeba każdorazowo opłacać bilet wstępu). Miłą niespodzianką były też niskie ceny wybornego piwa. Luksusowy, klimatyzowany lokal, mimo swojej wielkości, stwarza jednocześnie bardzo kameralny nastrój. Trochę żałowaliśmy, że tak późno go odkryliśmy.
.

wtorek, 14 czerwca 2011

W Starym Sączu

.

We wtorek, 14 czerwca 2011 r. po południu wybraliśmy się z Krynicy-Zdroju fiatem pandą do Starego Sącza, gdzie ostatnio byliśmy przed dwoma laty. Przy słonecznej pogodzie przejeżdżaliśmy niezwykle malowniczą trasą (około 70 km w jedną stronę) wzdłuż rzeki Poprad, łagodnymi serpentynami napawając oczy pobliskimi zielonymi szczytami Beskidu Nowosądeckiego. Po drodze mijaliśmy m.in. miejscowości Powroźnik, Muszynę i Piwniczną-Zdrój, gdzie zatrzymaliśmy się na chwilę, aby zobaczyć ciekawą architekturę rynku miasteczka. W Starym Sączu zrobiliśmy kilka zdjęć przy słynnym Ołtarzu Papieskim z 1999 r. przy którym Jan Paweł II 16 czerwca 1999 r. dokonał kanonizacji bł. Kingi zwanej również Kunegundą. Zwiedziliśmy też Kościół parafialny p.w. Św. Elżbiety Węgierskiej Budowa świątyni, którą widzieliśmy sięga XIV lub XV wieku. Po wielkim pożarze w roku 1644 kościół odbudowano, a w 1686r. wybudowano wieżę kościelną. Sam kościół to budowla gotycka, do której przylega wieża wejściowa z przedsionkiem samej świątyni. Przeczytaliśmy napis w j. polskim na marmurowej tablicy (na zewnątrz) upamiętniającej zwycięstwo polskiego króla Jana III Sobieskiego i jego pobyt w Starym Sączu. (Tablica została ufundowana przez społeczeństwo miasta w 1883 r., w dwusetną rocznicę odsieczy wiedeńskiej.) Tu w Starym Sączu oczekiwała króla ukochana żona królowa Marysieńka.

Najważniejszym i najstarszym chyba zabytkiem jest Kościół klasztorny pw. Świętej Trójcy i Św. Klary. Gotycką świątynię zdobi barokowy wystrój. Z prawej strony wielka, kuta krata oddziela nawę od kaplicy poświęconej fundatorce klasztoru - św. Kindze. Naprzeciw zwiedzającego ołtarz z gotycką figurą Kingi z 1470 r., która stoi na odwróconej koronie, co symbolicznie dowodzi porzucenie władzy książęcej na rzecz życia zakonnego. Pod figurą srebrna trumienka ze szczątkami doczesnymi tzn. relikwiami św. Kingi, córki Beli IV, króla Węgier. Trumienkę fundował hrabia Edward Stadnicki w 1892 r. Tuż obok kraty po lewej stronie sarkofag, w którym pierwotnie spoczywały szczątki świętej. Święta Kinga zmarła 24 lipca 1292 r. w Starym Sączu.
Widzieliśmy też tablicę informującą o Jadwidze, mniszce w klasztorze klarysek w Starym Sączu. Jadwiga kaliska (ur. ok. 1266 r. w Kaliszu, zm. 10 grudnia 1339 w Starym Sączu) była księżną kaliską, córką księcia kaliskiego Bolesława Pobożnego i królewny węgierskiej Jolenty Heleny, żona Władysława I Łokietka, w latach 1320–1333 królowa Polski, matka Kazimierza Wielkiego. Na krótko przed śmiercią Jadwiga zapragnęła odwiedzić na Węgrzech swoją córkę Elżbietę.

Najcenniejszym zabytkiem starosądeckiego klasztoru jest ambona z drzewem Jessego z 1671r. Wysoka 7,6 m przedstawia ród dawidowy, z którego wywodzi się Najświętsza Panienka. U podstawy ambony leży naturalnej wielkości postać Jessego ojca Króla Dawida. Z jego piersi wyrastają dwie gałęzie winorośli. Na kiściach winogron umieszczono dwanaście figur królów izraelskich. Na szczycie postać Matki Boskiej z Dzieciątkiem stoi na kuli ziemskiej opasanej przez węża.
W Starym Sączu, podobnie jak dwa lata temu, zostaliśmy podjęci ze staropolską gościnnością przez Barbarę K. (z domu B.), przyjaciółkę Eli ze studiów na WSP w Opolu.
.

poniedziałek, 13 czerwca 2011

Limeryk o Domu Zdrojowym w Krynicy

.
Do Krynicy-Zdroju przyjeżdżali i nadal przybywają ludzie sławni i wielcy tego świata. Przed wojną Krynica gościła m.in. marszałka Józefa Piłsudskiego. Bywają tu twórcy, poeci.
Wybitna Poetka, która przed laty też zaszczyciła swoją obecnością uzdrowisko, napisała limeryk o Domu Zdrojowym w Krynicy:

"Dom Zdrojowy w Krynicy"

W pewnym kurorcie, w Krynicy-Zdroju,
zamiast zwierząt ludzie lgną do wodopoju,
każdy podsuwa kubek z dziobkiem pod źródełko
i wodę żywą wlewa w spragnione gardełko,
strosząc przy tym barwne piórka swego stroju...
.

niedziela, 12 czerwca 2011

Orkiestra Zdrojowa, Władysław Bartoszewski, Antoni Macierewicz, Ewa Demarczyk i śmierć kuracjusza.

.

Na zdjęciu Kościół Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny przy ul. Kościelnej 2, 33-380 Krynica-Zdrój, do którego uczęszczamy w czasie naszego pobytu w uzdrowisku, bo jest położony najbliżej sanatorium "Continental". Parafia pw. Wniebowzięcia NMP w znajduje się w diecezji tarnowskiej w dekanacie Krynica-Zdrój. Erygowana w 1925 r. jest najstarszą parafią w mieście. Świątynia o średnich rozmiarach jest zadbana i wygląda bardzo ładnie.

W niedzielę, 12 czerwca uczestniczyliśmy w tym kościólku we mszy św. o godz. 9.00. W ogłoszeniach ksiądz wymienił m.in. informację o dzisiejszym spotkaniu z posłem RP, nie podając jednak jego nazwiska.
Poszliśmy najpierw prosto z kościoła do Sali Koncertowej Pijalni Głównej, gdzie od 10.00 do 12.00 słuchaliśmy bogatego i różnorodnego repertuaru Orkiestry Zdrojowej (ten zazwyczaj 9-osobowy zespół koncertuje cały rok przez 5 dni w tygodniu): marsze, walce, tanga, przeboje muzyki klasycznej, wiązanki melodii oraz różne inne utwory. Mnie najbardziej poruszyło wspaniałe wykonanie na trąbce przy akompaniamencie zespołu utworu "Cisza".
.



Wracając do "domu" zastaliśmy przed wejściem do sanatorium pogotowie ratunkowe. Wkrótce okazało się, że kuracjusz z naszego "Continentala", mimo intensywnej reanimacji zmarł z powodu serca. Miał zaledwie 55 lat. Życie jest piękne i bezcenne, ale bardzo kruche. Przypominają się słowa poety ks. Jana Twardowskiego "Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą".
Po obiedzie udaliśmy się do tej samej co przed południem Sali Koncertowej Pijalni Głównej, gdzie o godz. 14.00 rozpoczęło się spotkanie z posłem Antonim Macierewiczem.
Zaskoczyło mnie doskonałe przygotowanie merytoryczne byłego ministra spraw wewnętrznych w latach 1991–1992, później wiceministra obrony narodowej w rządzie Jarosława Kaczyńskiego. Były też inne walory: przepiękna i bogata polszczyzna, płynność mówienia, żelazna logika i konsekwencja argumentacji, posługiwanie się faktami w miażdżącej, ale kulturalnej krytyce premiera Donalda Tuska. Poseł mówił przez 40 min. o tragedii katastrofy smoleńskiej, o uległości naszego aktualnego rządu wobec Rosji i Władimira Putina, ale też o ogromnych złożach gazu, którego obecne władze Polski nie zamierzają wykorzystać. Mnie osobiście bardzo poruszyły informacje (których wcześniej nie znałem) związane z katastrofą pod Smoleńskiem, byłem tym zaszokowany i głęboko wstrząśnięty. Najsmutniejszy jest fakt, że nasz premier skwapliwie zgodził się, aby całe śledztwo prowadziła strona rosyjska, chociaż umowy międzynarodowe z 1993 r. zapewniały Polsce równoprawny udział w badaniu i wyjaśnianiu okoliczności tragicznej katastrofy. Polska do dzisiaj nie odzyskała komputerów, laptopów, telefonów komórkowych należących do osób, które zginęły w katastrofie. Nie otrzymała też do tej pory szczątków samolotu, którego jest właścicielem.
Po wystąpieniu posła było niewiele czasu na zadawanie pytań, bo musiał już o godz. 15.00 pojechać na następne spotkanie. Jedna odważna seniorka zadała pytanie o program PIS-u, ale zebrani zareagowali fanatycznie i zażądali, aby opuściła salę. A. Macierewicz postąpił jak przystało na prawdziwego dżentelmena i przeprosił panią, którą zadała niefortunne pytanie, ale o programie nie miał czasu (a może nie chciał) już mówić. Nie wątpię, że poseł Macierewicz jest patriotą, ale szeregowi stronnicy PIS-u są zamknięci i łagodnie mówiąc, niechętnie nastawieni do inaczej myślących.
Uważają, że tylko oni mają rację.
Dla mnie wciąż patriotą i autorytetem pozostaje prof. Władysław Bartoszewski, którego wystąpienie oglądałem na żywo w TVP 2 w poniedziałkowym programie Tomasza Lisa (06.06.2011). Nie będę tu streszczać tej rozmowy, bo zainteresowani mogą się z nią zapoznać na stronie internetowej: http://www.tomaszlisnazywo.pl/ Mogę jednak powiedzieć, że była niezwykłą ucztą duchową i intelektualną dla myślącego widza. Nie ukrywam, że ogarnęła mnie wręcz ekstaza i jestem wdzięczny Opatrzności, że tacy wielcy Polacy bez najmniejszej skazy są jeszcze wśród żyjących. Za pół roku ukończy 90 lat.
W naszej telewizji zalewanej przez mierne programy, wręcz chałtury zdarzają się czasami wycinki wartościowe. Oprócz wymienionego powyżej wystąpienia prof. Wł. Bartoszewskiego, w sobotę telewizja uraczyła nas wspaniałą ucztą w postaci przypomnienia przepięknych piosenek z repertuaru Ewy Demarczyk, a wykonanych przez przedstawicielki młodszego pokolenia. Wielkim objawieniem okazał się też w roli konferansjera prowadzący program Marcin Kydryński (ur. w 1968 r.)
Wybitna Poetka po koncercie napisała: "Festiwalowy koncert piosenek Ewy Demarczyk, ogromnie mi się spodobał! Tak właśnie wyobrażałam sobie klimat tego koncertu, w jego stworzeniu bardzo pomogły zarówno wykonawczynie piosenek, jak i cudowne poprowadzenie go przez Marcina Kydryńskiego, który zrobił to profesjonalnie, subtelnie, prawdziwy syn Lucjana Kydryńskiego! Byłam pod wrażeniem i wciąż jestem... Szkoda, że Ewa Demarczyk zbyt wcześnie wycofała się ze sceny, można by słuchać jej bez końca. Wspaniałe czasy naszej młodości, które, choć przeminęły, wracają w takich jak ta chwilach - i dobrze, że wracają."
Może dodałbym jeszcze tylko, że intensywność przeżywania wykonywanych utworów pogłębiały wspaniałe teksty takich m.in. wielkich poetów jak Julian Tuwim czy Maria Pawlikowska-Jasnorzewska.
.

sobota, 11 czerwca 2011

Spacerkiem po Krynicy w kierunku Cerkwi Prawosławnej św. Włodzimierza

.
Wojciech Pestka, erudyta, wybitny przewodnik i znawca naszej skomplikowanej historii, zawsze zachęca nas do odwiedzania cmentarzy i ma rację, bo tam można spotkać wciąż żywe ślady nowszych i bardziej odległych dziejów Polski. W Krynicy-Zdroju bez trudu znaleźliśmy groby Nikifora i rodziców Jana Kiepury. Naszą uwagę zwróciły też liczne i stosunkowo wielkie grobowce zamożnych rodów krynickich.


Nieco dalej ku górze znajduje się Cerkiew prawosławna pw. św. Równego Apostołom Księcia Włodzimierza. Została zbudowana w latach 1983-1996, w tradycji budownictwa cerkiewnego. Wewnątrz podziwialiśmy przepiękny, całkiem nowy ikonostas oraz inne ikony, a w przedsionku - zabytkowy obraz ze sceną sądu Chrystusa oraz wyciętą w drewnie sceną Ukrzyżowania. Życzliwa parafianka opowiedziała nam o historii Cerkwi. Wpisałem się do wyłożonej tam księgi pamiątkowej.


.

piątek, 10 czerwca 2011

Jaworzyna Krynicka

.
Jaworzyna Krynicka liczy 1114 m npm. Jedną z największych atrakcji współczesnej Krynicy jest wyjazd kolejką gondolową na sam szczyt - kulminację wschodniej części Beskidu Sądeckiego. Byliśmy bardzo zaskoczeni szybkością kolejki, bo odległość 2211 m (w górę) pokonaliśmy w rekordowo krótkim czasie zaledwie niecałych 10 minut. Ze szczytu rozciąga się pyszna panorama, ale kiedy tam dotarliśmy to pogorszyła się widoczność, zaczął nawet padać deszczyk. To pogorszenie pogody uniemożliwiło nam zejście nieco w dół do schroniska PTTK i pobliskiego Muzeum Kultury Turystyki Górskiej.


Tuż obok szczytu znajduje się rozległa i efektowna Karczma "KRYNICKA KOLIBA", cała z drewna i w drewnie, gdzie zjedliśmy wyśmienitą szarlotkę.
.

środa, 8 czerwca 2011

BUDAPESZT - Węgry

.
W niedzielę, 5-go czerwca 2011 r. o godz. 5.00 rano wybraliśmy się na niezwykle udaną autokarową wycieczkę do Budapesztu (370 km od Krynicy-Zdroju). Jako piloci wycieczek bywaliśmy w stolicy Węgier kilkakrotnie już wcześniej - po raz pierwszy (w dużym stopniu dzięki Sergiuszowi Kozłowskiemu) na Międzynarodowym Kongresie Esperantystów latem w 1984 r. To jednak było dawno temu - inny wiek, inny ustrój. Postanowiliśmy odświeżyć nasze sentymentalne wspomnienia z minionej epoki.

W Słowacji przejeżdżaliśmy m.in. przez Koszyce (słow. i czes. Košice, węg. Kassa, łac. Cassovia, niem. Kaschau, ros. Кошице, cyg. Kasza) – drugie największe miasto Słowacji, pod względem liczby mieszkańców (234 tys. mieszkańców w 2008), trzecie największe – po Wysokich Tatrach (Vysoké Tatry) i Bratysławie – pod względem powierzchni (243,8 km²) oraz największe miasto wschodniej Słowacji. Leżą 90 km od granicy z Polską). Nazywane są „żelaznym lub stalowym sercem” Słowacji, dzięki największej na Słowacji hucie żelaza, która znajduje się na terenie miasta. Koszyce odwiedził papież Jan Paweł II, mieszkańcy wybudowali mu aż 3 pomniki. Jeden z nich - srebrne popiersie - mijaliśmy przy głównej trasie.


Na Węgrzech mijaliśmy Miszkolc (węg. Miskolc, słow. Miškovec) – trzecie co do wielkości miasto Węgier. (Drugim jest Debreczyn węg. Debrecen.) Obecnie Miszkolc jest stolicą komitatu (odpowiednik województwa) Borsod-Abaúj-Zemplén. W 2004 roku liczba mieszkańców Miszkolca przekraczała 181 tysięcy. Na zdjęciu powyżej widoczna flaga węgierska i Turul. To nazwa mitycznego ptaka, prawdopodobnie raroga lub sokoła, który miał przyprowadzić lud Madziarów w miejsce obecnych Węgier.

Węgry, liczące około 10 mln mieszkańców, zajmujące 93 030 km² powierzchni, to jak widać kraj znacznie mniejszy od Polski. Odwiedza je ponad 30 mln turystów rocznie. Mieliśmy szczęście, bo naszym przewodnikiem po Budapeszcie był sam Wiesław Rybak, który opowiedział nam o stolicy Węgier prawie wszystko. To od niego usłyszeliśmy, że w I. wieku u źródeł przy Wzgórzu Gellérta osiedlili się Celtowie. Około roku 89 na północ od dzisiejszego centrum Rzymianie założyli osadę Aquincum. Dla ochrony przeprawy przez Dunaj na lewym brzegu powstała twierdza Contra Aquincum (w pobliżu dzisiejszego Placu 15 Marca). W Aquincum umieszczono załogę zbrojną. W roku 106 Aquincum stało się stolicą prowincji Pannonia Inferior (liczyło 20000 mieszkańców). Upadek Rzymu i wędrówka ludów spowodowały wyludnienie Aquincum. W Panonii mieszkali Hunowie, Ostrogoci, Longobardowie, Awarzy, Słowianie a w początku X. wieku osiedlili się tam Węgrzy.
Węgry (węg. Magyarország; Republika Węgierska, Magyar Köztársaság) to obecnie państwo leżące w Europie Środkowej. Od 1999 r. należy do NATO, a od 2004 r. do Unii Europejskiej.
Szczyt potęgi państwo węgierskie osiągnęło za panowania Ludwika Andegaweńskiego (1342–1382), także króla Polski, kiedy Węgry sięgały od Adriatyku po Morze Czarne i skutecznie przeciwstawiały się ekspansji Turcji w Europie. Po zwycięstwie w bitwie pod Mohaczem w roku 1526 Turcy bardzo szybko opanowali większą część Węgier i nastąpiła długotrwała okupacja. Buda stała się od roku 1541 na półtora stulecia z metropolii miastem prowincjonalnym. Dopiero w roku 1686 roku po ciężkim sześciotygodniowym oblężeniu Buda została zdobyta przez wojska habsburskie i większość Węgier wyzwolona spod tureckiej okupacji znalazła się pod władzą Habsburgów. Stopniowo stawała się rosnącą metropolią. Porażka w pierwszej wojnie światowej i rozpad Austro-Węgier były ciężkim wstrząsem, dodatkowo w roku 1919 rządy objęli komuniści. Państwo Węgierskie utraciło prawie 2/3 swojego terytorium i metropolia budapeszteńska okazała się nieproporcjonalnie wielka w stosunku do państwa. Mimo to Budapeszt stale się powiększał. W roku 1930 liczba mieszkańców przekroczyła milion. Nastąpiło zbliżenie z hitlerowskimi Niemcami, koalicja z państwami osi i udział w II wojnie światowej po niemieckiej stronie. II wojna światowa pozostawiła w mieście olbrzymie szkody. Mimo wysiłków szwedzkiego dyplomaty Raoula Wallenberga większość Żydów została wywieziona do obozów, głównie do Auschwitz-Birkenau, gdzie większość została zabita w komorach gazowych. W roku 1944 ustępująca armia niemiecka wysadziła wszystkie mosty na Dunaju w Budapeszcie i przez następnych 6 miesięcy broniła się na jego prawym brzegu.
Po wojnie w kraju władzę przejęły sterowane z Moskwy rządy komunistyczne. W roku 1950 wprowadzono aktualny do dziś podział miasta na dzielnice. Na jesieni 1956 roku Budapeszt stał się ośrodkiem rewolucji przeciw władzy komunistycznej. Powstanie ludowe zostało krwawo stłumione przez radzieckie czołgi. W połowie lat 80. Budapeszt osiągnął maksymalną liczbę mieszkańców (2,1 mln). W roku 1989 Węgry podważyły żelazną kurtynę dzielącą bloki wschodni i zachodni, otwierając granicę z Austrią. W 1990 przeprowadzono na Węgrzech pierwsze po II wojnie światowej wolne i demokratyczne wybory. W nocy z 18 na 19 września 2006 r. doszło przed gmachem telewizji publicznej do starć między demonstrantami a policją (wywołanymi skandalem politycznym wokół socjalistycznego premiera Węgier Ferenca Gyurcsánya). Rannych zostało ok. 150 osób. Smutnym pocieszeniem jest fakt, że Węgry są w znacznie głębszym kryzysie niż Polska.


Plac Bohaterów (węg. Hősök tere, nazywany również Placem Tysiąclecia lub Placem Millennium) to jeden z największych i najważniejszych placów w Budapeszcie. Położony jest w VI dzielnicy (Terézváros - Miasto Teresy), na końcu Andrássy útca, przy Parku Miejskim (Városliget). Przy placu znajduje się stacja metra Hősök tere, budapeszteńskiej linii M1.
Po obu stronach placu znajdują się okazałe budynki Muzeum Sztuk Pięknych (Szépművészeti Múzeum), w eklektyczno-klasycystycznym stylu (wybudowane w latach 1900 - 1906) oraz Pałacu Ekspozycji (Műcsarnok), z roku 1895 (w takim samym stylu jak Muzeum). Architektem i pomysłodawcą takiej konstrukcji był Albert Schickedanz.
Zakończenie wszystkich prac na placu Bohaterów nastąpiło dopiero w 1929. Wtedy też na placu znalazł się pomnik (Hősök emlékkövét) poświęconym poległym podczas I wojny światowej (stąd oficjalna nazwa placu).
Plac przez cały okres swojego istnienia był miejscem wielu demonstracji politycznych. W czasie Węgierskiej Republiki Rad zniszczono znajdujący się tutaj pomnik Franciszka Józefa (odbudowano go w nieco innej formie w 1926), a całość pokryto czerwoną draperią. Po II wojnie światowej stanął na placu pomnik Stalina, zniszczony przez Węgrów podczas powstania w 1956; następnie władze ustawiły pomnik Lenina, który po upadku komunizmu zawędrował do specjalnego parku pomników. W 1989 r. zebrało się tutaj 250 tysięcy ludzi.
Najważniejszym obiektem na placu jest Pomnik Tysiąclecia (Millenniumi emlékmű), którego budowę rozpoczęto 1896 z okazji hucznie obchodzonego 1000-lecia państwa węgierskiego. Autorem projektu był Albert Schickedanz, a wykonawcą - rzeźbiarz György Zala. Na środku wznosi 36-metrowa kolumna archanioła Gabriela, który według legendy miał okazać się pierwszemu królowi Stefanowi i nakazał przyjęcie korony. (Prawie taką samą kolumnę podziwiałem w Rosji na Placu Zimowym w Leningradzie = Petersburgu.) Posąg został wyróżniony podczas wystawy światowej w Paryżu w 1900. Cokół kolumny otaczają posągi jeźdźców - księcia Arpada i sześciu jego wodzów, którzy na przełomie VIII i IX przyprowadzili Madziarów na teren dzisiejszych Węgier.


Kolumnada
Kolumnę z archaniołem Gabrielem otacza półkolista kolumnada, podzielona na dwie części. Przedstawia ważne postacie z węgierskiej historii:
od lewej
• św. Stefan,
• król Władysław I,
• król Koloman,
• Andrzej II,
• Bela IV (relikwie jego córki, św. Kingi, widzieliśmy w kościele sióstr Klarysek w Starym Sączu, gdzie spoczywają od 1292 r.),
• Karol Robert,
• Ludwik I (w Polsce Ludwik Węgierski),
a w następnej części
• Jan Hunyady,
• Maciej Korwin,
• Stefan Bocskai (Bocskai István) - przywódca powstania antyhabsburskiego z XVIII w.,
• Gábor Bethlen,
• Imre Thököly,
• książę Franciszek II Rakoczy,
• Lajos Kossuth.
Rozpiętość ramion kolumnady wynosi 85 metrów - górne krawędzie zdobią posągi Pracy i Dobrobytu oraz Wiedzy i Chwały, a także boga Wojny i bogini Pokoju.
Początkowo ostatnie pięć miejsc w lewej kolumnadzie zajmowali monarchowie węgierscy z dynastii Habsburgów - Ferdynand I, Leopold I, Karol III, Maria Teresa i Franciszek Józef I. Posągi te zostały uszkodzone podczas II wojny światowej i po 1945 r. zastąpione obecnymi postaciami. Nie ma Stefana Batorego, węgierskiego księcia Siedmiogrodu, który został królem polskim. W Budapeszcie jest mnóstwo polskich śladów, m.in. ul. Kościuszki, pomnik Józefa Bema, tablice upamiętniające wielkich Polaków.



Bazylika św. Stefana w Budapeszcie (węg. Szent István Bazilika) stoi przy placu św. Stefana (węg. Szent István tér) w Peszcie. Budowę bazyliki w stylu klasycystycznym wg planów Józefa Hilda rozpoczęto w 1851 r. W 1868 r. kopuła zawaliła się z powodu wad fundamentów. Antresola kopuły jest otwarta dla zwiedzających, można się tam dostać po schodach (297 stopni) bądź wjechać windą. Pod kościołem znajduje się trzypiętrowa piwnica, której wielkość odpowiada prawie wielkości stojącej na niej bazyliki. Od konsekracji w 1905 roku jest największym kościołem stolicy Węgier. Obecnie jest konkatedrą archidiecezji Ostrzyhom-Budapeszt. Bazylika, mierząca w najszerszym miejscu 55m długości i zajmująca powierzchnię 414 m2, może dziś pomieścić 10.000 wiernych, co sytuuje ją w czołówce największych konstrukcji tego typu w Europie. Samo wnętrze zdobią freski i malowidła najwybitniejszych artystów węgierskich.


Pamiętam jak wspólnie z esperantystami z całego świata modliliśmy się w tej świątyni w 1984 r. Podróżując sporo po świecie (m.in. w Rosji, Kanadzie, USA) zawsze podziwiam świątynie, które ludzie wznoszą ku chwale naszego Stwórcy. Oszałamiające piękno katolickiej Bazyliki w Budapeszcie przypomina splendor anglikańskiej katedry św. Pawła w Londynie, którą dane mi było zachwycać się podczas moich pobytów w Wielkiej Brytanii.


Na zewnętrznej elewacji głównej widniej napis w języku łacińskim:. EGO SUM VIA VERITAS ET VITA Moja znajomość łaciny wyniesiona ze szkoły średniej bez trudu pozwoliła mi zrozumieć łatwe zdanie: JA JESTEM DROGĄ PRAWDĄ I ŻYCIEM. (Przypomniałem sobie podobne przesłanie na wielkim billboardzie, który w 2006 r. mijaliśmy przy autostradzie na bezkresnych pustkowiach Nevady w USA: Do you know JESUS the WAY, the TRUTH, the LIFE? Come to Him and live!)


Wśród wielu relikwii przechowywanych w kościele jest zmumifikowana prawica świętego Stefana.



Kopuła Bazyliki mierzy dziś 96m, dokładnie tyle, ile kopuła Parlamentu. Konstruktorzy (József Hild, Miklós Ybl i József Kauser - tylko ten ostatni dożył zakończenia jej budowy) chcieli w ten sposób podkreślić równość między władzą boską i królewską, a jednocześnie nie wywyższać żadnej z nich. W 1986r. na dachu kościoła umieszczono pomalowany na złoty kolor krzyż, który z dołu wydaje się maleńki, w rzeczywistości mierzy jednak ponad 2m.


Położona niedaleko Mostu Łańcuchowego bazylika jest poświęcona pierwszemu węgierskiemu królowi Stefanowi I. W przedsionku znajduje się rzeźba św. Gerarda (węg. Gellérta). Szczególne wrażenie robi 96-metrowa kopuła z mozaiką przedstawiająca Boga Ojca. Przy wejściu znajduje się tympanon z Maryją jako patronką Węgier i węgierskimi świętymi.





Bazylika jest drugim budapeszteńskim, a trzecim węgierskim najwyższym budynkiem. Pod placem św. Stefana, przy którym stoi świątynia został wybudowany 4 piętrowy podziemny parking (węg. Bazilika Garázs). Mieści on 404 samochody i jest całkowicie zautomatyzowany. Po wjechaniu i wyjściu z samochodu, pojazd jest automatycznie transportowany na miejsce parkingowe. Po zakończeniu parkowania jest on dostarczany kierowcy, który może wyjechać z parkingu.


Budynek parlamentu w Budapeszcie (Országház) – jeden z symboli stolicy Węgier i całego kraju. Położony nad Dunajem, w dzielnicy Peszt jest jednym z najbardziej znanych gmachów państwowych w Europie i jednym z najstarszych. Gmach powstał po połączeniu trzech dawnych miast w jedno – Budapeszt. Władze miejskie uznały, że zjednoczona stolica potrzebuje nowej, reprezentacyjnej siedziby. Na jej miejsce wybrano podmokły, bagnisty teren w okolicy wówczas niezamieszkanej, a w dodatku cieszącej się reputacją bardzo niebezpiecznej. Zanim doszło do rozpoczęcia prac teren budowy musiał zostać osuszony i umocniony, konieczna była także wywózka składowanego tam drewna – w tym celu uruchomiono specjalną linię kolejową, którą później transportowano odpowiednie materiały. Projekt budynku wykonał Imre Steindl.
Budowa trwała od 1885 do 1904, choć pierwsze posiedzenie odbyło się już w 1896, podczas hucznie obchodzonej rocznicy 1000-lecia państwa węgierskiego. Pracowało przy nim 1000 osób, zużyto 40 kilogramów złota, pół miliona kamieni szlachetnych i 40 milionów cegieł.


Parlament reprezentuje styl neogotycki (widoczne jest pewne podobieństwo do siedziby brytyjskiego parlamentu) choć widoczne są też elementy barokowe (głównie we wnętrzach). Wymiary budynku robią duże wrażenie - powierzchnia użytkowa wynosi 17 000 metrów kwadratowych, długość – 268 metrów, szerokość - do 123 metrów, a wysokość kopuły - 96 metrów (drugi pod względem wielkości budynek na Węgrzech). W środku znajduje się 691 pomieszczeń (ponad 200 biur), 29 schodów, 13 wind, 27 wejść i 10 podwórzy. Wnętrza są bogato zdobione freskami i malowidłami, a także witrażami. Na zewnętrznych ścianach gmachu znajdują się herby dawnych Wielkich Węgier.

Rewelacyjną atrakcją naszej wycieczki był godzinny rejs statkiem po rzece przy brzmieniu wspaniałych walców Straussa „Nad pięknym modrym Dunajem”. Z pokładu mogliśmy zachwycać się piękną panoramą stolicy i jej zabytkami po obu stronach rzeki.


Główna fasada skierowana jest w stronę Dunaju, ale główne wejście umiejscowione jest od strony placu Kossuth Lajos tér (na początku XX wieku nazywanym Országház tér - placu parlamentarnym), na którym stoi słynny pomnik Lajosa Kossutha. Przy placu znajduje się stacja metra linii M2. Największymi salami parlamentu jest dawna Izba Niższa (dzisiejsze Zgromadzenie Narodowe) oraz dawna Izba Wyższa, zniesiona w węgierskim systemie politycznym w 1945, a obecnie pełniąca funkcję sali konferencyjnej. Sale ozdobione są herbami dynastii panujących od Arpadów do Habsburgów oraz motywami patriotycznymi związanymi z historią Węgier. Przez długie lata w budynku przechowywana była największa relikwia narodu węgierskiego – korona świętego Stefana. W 1944 została wywieziona z Budapesztu (według niektórych wersji ukradli ją żołnierze niemieccy), prawdopodobnie przez lidera węgierskich faszystów Ferenca Szálasi. Nie wiadomo dokładnie, jak znalazła się po wojnie w Stanach Zjednoczonych (być może wraz z amerykańskim wojskiem). Zwrócono ją Węgrom dopiero w 1978, a od 2000 można ją oglądać w gmachu parlamentu. Parlament jest otwarty dla zwiedzających, choć w okresie sesji parlamentarnych mogą być ograniczenia jego dostępności.


Kościół Macieja (węg. Mátyás templom) w Budapeszcie to jeden z najważniejszych i najbardziej znanych kościołów węgierskich. Oficjalnie nosi wezwanie Najświętszej Maryi Panny, jednak zarówno przez miejscowych, jak i przez turystów, zwany jest popularnie Kościołem Macieja (określenie pochodzi od króla Macieja Korwina). Wnętrze wypełniają piękne freski autorstwa XIX-wiecznych artystów węgierskich (przedstawiają m.in. herb i postać Macieja Korwina, a także ceremonię koronacyjną Franciszka Józefa i jego żony, Elżbiety). Wewnątrz znajduje się też grobowiec króla Béli III, przeniesiony z Székesfehérvár. W grudniu 1916 r. w kościele Macieja odbyła się ostatnia koronacja królewska na Węgrzech – Karola IV Habsburga i jego żony, Zyty. Pamiątki związane z tą ceremonią (m.in. fotele, na których zasiadała królewska para) podziwiać można nad zakrystią.



Pierwszy władca Węgier - pomnik św. Stefana, na terenie Baszty Rybackiej. Prostokątny piedestał zdobią płaskorzeźby ukazujące ważne sceny i wydarzenia z okresu panowania monarchy: ceremonię koronacji, ustanawiania praw, budowy kościoła i hołdu ze strony Wiednia. Korzystając z niepowtarzalnej okazji artysta uwiecznił na reliefach wizerunki Schuleka (scena założenia kościoła chrześcijańskiego - figura druga od prawej, za mnichem z łopatą) oraz pisarza Móra Jókai, malarza Gyuli Benczúra i własnej matki. W innej scenie, wśród Austriaków oddających cześć królowi, dopatrzeć się można postaci Dr Karla Luegera (1870-1950) burmistrza Wiednia w pierwszej dekadzie XX wieku. Na postumencie, zwieńczonym w rogach figurami czterech lwów podkreślających majestat władzy królewskiej, stoi jeszcze podwyższenie w postaci półki podtrzymywanej przez sześć grup poczwórnych kolumn i dopiero na nim podziwiać można dzieło Stróbla.


Baszta Rybacka - (węg. Halászbástya) to jeden z najbardziej znanych zabytków budapeszteńskich. Znajduje się w I. dzielnicy w okolicach zamku budańskiego. Zbudowana w stylu neoromańskim w latach 1895-1902 wg planów Frigyes-a Schulek-a w miejsce dawnych murów zamkowych. Swą nazwę zawdzięcza średniowiecznemu cechowi rybaków, który bronił tej części murów. Z wież i tarasów Baszty Rybackiej rozciąga się widok na Dunaj, Wyspę Małgorzaty, stronę peszteńską oraz Górę Gellerta.


Zamek Królewski w Budapeszcie (węg. Budavári Palota, Vár) - kompleks budynków pałacowych na Wzgórzu Zamkowym w Budapeszcie. Nie wiadomo dokładnie, kiedy na dzisiejszym Wzgórzu Zamkowym w Budzie pojawiła się pierwsza siedziba królewska, ale najprawdopodobniej dopiero w XIV w. Kres istnieniu starego zamku położyli Turcy. Po zdobyciu dawnej stolicy Królestwa Węgierskiego urządzili w nim arsenał, którego wybuch w 1578 kompletnie zniszczył budynek. W XX wieku pozostałości odkryli archeolodzy (m.in. dobrze zachowana kaplica gotycka, fragmenty murów, bastionów, rzeźby). Po odbiciu Węgier przez Habsburgów zdecydowano o budowie nowego obiektu, który w niczym nie przypominał starego. Wzniesiony w stylu barokowym przez Johanna Hoblinga od 1791 stał się oficjalną rezydencją rodziny panującej. w 1890. Zamek został poszerzony w kierunku zachodnim, wnętrza wzbogacono dziełami artystów węgierskich, a całość kompleksu miała podkreślać charakter narodowy oraz siłę Wielkich Węgier, które w 1896 uroczyście obchodziły 1000-lecie przybycia nad Dunaj. Od strony rzeki powstał rozległy plac wraz z reprezentacyjną bramą, przy której znajduje się rzeźba Turula, mitycznego ptaka, symbolu Węgier.

Plac św. Trójcy
Północny kraniec Wzgórza Zamkowego to najszerszy fragment całego wzniesienia. Zbiegają się tu trzy główne ulice łączące tę część dzielnicy z placem św. Trójcy (Szentháromság tér)
Jest to jeden z centralnych punktów Starego Miasta w pobliżu świątyni NMP (=kościoła Macieja). Niewątpliwym wyróżnikiem placu św. Trójcy jest wznosząca się na jego środku barokowa Kolumna Morwowa.



W 1691r. epidemia dżumy z ogromną siłą uderzyła w węgierską stolicę. Przerażeni mieszkańcy miasta regularnie wznosili modły błagalne, prosząc niebiosa o pomoc w walce z chorobą i cofnięcie śmiercionośnej plagi, ta jednak trwała nieprzerwanie przez ponad 15 lat i dopiero w 1706r. Budę można było ogłosić wolną od zarazy. Trzy lata później ci, którym udało się przetrwać, ustawili na placu niewielki obelisk dziękczynny autorstwa Bernarda Farettiego, mający symbolizować wdzięczność Panu i ufność w jego wyroki. Jednocześnie z odsłonięciem pomnika dżuma powróciła z równą siłą, co w czasie wcześniejszej epidemii. Zdezorientowani Budzinianie obiecali Bogu, że jeśli tym razem uchroni ich przed zarazą, zburzą stary pomnik i w jego miejsce wystawią dwa razy większy, piękniejszy i bogatszy monument. Kolumna, wykonana z wapienia w formie sześciokątnego obelisku, mierzy łącznie 15 metrów wysokości, a poszczególne zdobiące ją postaci osiągają od 1,8 do 2,8 metrów. Zwieńczenie pomnika stanowi grupa figur wyobrażających Trójcę Świętą, podczas gdy trzon kolumny zdobią anioły, cherubiny i elementy zdobnicze.



Góra Gellerta (węg. Gellért-hegy) to wzgórze o wysokości 130 metrów, znajdujące się w Budapeszcie, w I i XI dzielnicy (Tabán), na zachód od Wzgórza Zamkowego. Nazwę zawdzięcza biskupowi Gellertowi, który właśnie tutaj miał zostać zamordowany przez pogan (według legendy spuszczono go ze szczytu w drewnianej beczce). Na fotografii powyżej (z Góry Gellerta) na pierwszym planie widoczny jest filigranowo-ażurowy Most Elżbiety.


Oprócz twierdzy (Cytadela) na szczycie znajduje się Pomnik Wolności (Szabadság-szobor), wzniesiony w 1947 r. i przez długie lata poświęcony żołnierzom radzieckim poległym w walce o Budapeszt. Przedstawia on 14-metrową kobietę z brązu trzymającą palmowy liść, ustawioną na 26-metrowym postumencie. Projektantem był Zsigmond Kisfaludi Stróbl. Po 1989 r. z pomnika usunięto komunistyczne symbole (m.in. czerwoną gwiazdę) oraz napis dziękujący Armii Czerwonej za wyzwolenie miasta - obecnie pomnik ma uniwersalne przesłanie i upamiętnia wszystkich, którzy polegli za Węgry. Spod pomnika rozpościera się panorama południowych i wschodnich dzielnic stolicy.



Cytadela. W latach 1850-1854, po upadku węgierskiej Wiosny Ludów, zaczęto na wzgórzu wznosić potężną austriacką cytadelę (Citadella), zaprojektowaną przez generała Emanuela Zitta (według innej wersji projektował ją generał Julius Jacob von Haynau). Długa na 220 metrów i szeroka na 60, z murami dochodzącymi do 16 metrów grubości miała wybić z głowy obywatelom Budy i Pesztu ewentualne kolejne próby buntów przeciw Habsburgom. Obiekt nigdy nie został użyty militarnie i już w trakcie budowy uważany był za przestarzały. W 1897 symbolicznie dokonano wyłomu nad główną bramą i przekazano twierdzę władzom miasta. W 1945 została zdobyta po gwałtownych walkach przez Armię Czerwoną. Dzisiaj jest doskonałym punktem widokowym, mieści się w niej muzeum, restauracja, dyskoteka oraz schronisko młodzieżowe. Znajduje się również na liście dziedzictwa UNESCO wraz ze Wzgórzem Zamkowym i promenadami naddunajskimi.


Budapeszt posiada 10 mostów (przed wojną 5). Na fotografii: Most Łańcuchowy (= Most Széchenyi'ego, węg. Széchenyi lánchíd lub krócej Lánchid) w Budapeszcie zbudowany w latach 1839-1849, według projektu angielskiego inżyniera Williama Tierney'a Clarka. Budowy mostu podjął się szkocki inżynier Adam Clark, którego nazwiskiem nazwano plac między mostem a tunelem pod zamkiem królewskim po stronie Budy. Most stanowił pierwsze stałe połączenie leżących po przeciwnych stronach Dunaju - Budy i Pesztu.


Wielka Synagoga w Budapeszcie (węg. Nagy Zsinagóga) - największa synagoga w Europie i druga co do wielkości na świecie, po synagodze Emanu-El w Nowym Jorku. Jest centrum neologicznego judaizmu, mieści 3000 osób. W synagodze na organach grał m.in Franciszek Liszt Synagoga została wysadzona w powietrze przez pronazistowskie ugrupowanie Strzałokrzyżowców już przed II wojną światową, 3 lutego 1939 r. Odbudowana w 1996 r. za wiele milionów dolarów.


Zdjęcie powyżej przedstawia ruiny jednej ze świątyń.

Wszystko co tutaj napisałem usłyszeliśmy z ust naszego przewodnika Wiesława Rybaka. Fotografie również przedstawiają to, co faktycznie widzieliśmy na własne oczy. Sami byliśmy zdumieni, że w ciągu 7 godzin można tak dużo zwiedzić. A przecież był jeszcze czas wolny na posiłek i zakupy. Stało się to możliwe dzięki profesjonalnemu przygotowaniu wycieczki przez biuro PTTK w Krynicy-Zdroju i perfekcyjnej realizacji zarówno przez doskonałych kierowców, którzy wszędzie podwozili nas bardzo blisko, jak i przez wspomnianego wyżej charyzmatycznego Przewodnika.
W ramach dygresji dodam, że w stolicy Węgier miałem przyjemność spotkać i nacieszyć się krótką rozmową z panią Bożeną G. (z domu B.), której w poprzednim wieku byłem wychowawcą w Liceum Ogólnokształcącym w Koronowie koło Bydgoszczy.
Na zakończenie pragnę podkreślić, że cała Europa staje się jednym krajem, o czym świadczy brak jakiejkolwiek kontroli celnej i dokumentów (dowodów osobistych czy paszportów), o czym w minionej epoce komuny nawet nie marzyliśmy.
.