niedziela, 20 grudnia 2009

Wydarzyło się w drugiej połowie grudnia 2009 r.

NIEDZIELA, 20 GRUDNIA 2009 R.
W tym dniu kapelan naszego koła PZERI w Wielkim Klińczu, ks. Antoni Burba obchodził 80-te urodziny. Ksiądz Antoni jest powszechnie lubiany i szanowany za bezpośredniość i gotowość służenia swoją obecnością wszystkim potrzebującym. Swoim ciepłym, życzliwym i przyjaznym stosunkiem do ludzi przypomina księdza z telewizyjnego serialu "Plebania", która jest całodobowo otwarta i dostępna dla parafian. (Zresztą serialowy - ksiądz Antoni Wójtowicz, proboszcz parafii w Tulczynie, ma tak samo na imię - nomen omen - jak ks. Burba.) Nasz kapelan z radością i wdzięcznością przyjmuje zaproszenia na spotkania emerytów. Uczestniczyliśmy w porannej mszy św. o godz. 8.15, którą współcelebrował dostojny Jubilat. Po mszy św. delegacja koła PZERI w składzie Teresa Guzińska, Genowefa Wlaźlak i Elżbieta Brzezińska przy ołtarzu wręczyły kwiaty księdzu kapelanowi. Przewodnicząca koła emerytów w świątyni wypełnionej wiernymi wygłosiła przez mikrofonie okolicznościowe przemówienie, w którym podkreśliła ogromne zasługi Jubilata w dziele nieustannej i radosnej ewangelizacji oraz w imieniu członków PZERI i mieszkańców parafii złożyła ks. Antoniemu życzenia urodzinowe.


ŚRODA, 16 GRUDNIA 2009 R.

Wieczór Poezji Adama Mickiewicza zorganizowany w Kościerzynie przez Halinę Szuta okazał się najprawdziwszą ucztą duchową. Obecnie kiedy z powodu ogólnego przyśpieszenia i tempa naszej cywilizacji coraz mniej czasu przeznaczamy na pielęgnowanie wyższych wartości, polszczyzna naszego wieszcza przypomniała nam co jest najważniejsze i najpiękniejsze. Grupa Zespołu Poetyckiego na żywo recytowała przez ponad godzinę niezapomniane strofy największego polskiego poety. Wśród wielu utworów ze wzruszeniem słuchaliśmy m.in. "Do przyjaciół Moskali", "Śmierć Pułkownika", "Do matki Polki", liczne sonety, "Redutę Ordona".

(W 2007 r. byliśmy przy Grobowcu legendarnego Juliana Ordona w Alei Zasłużonych na Cmentarzu Łyczakowskim we Lwowie. J. Ordon urodził się w 1810 r. W czasie Powstania Listopadowego jego reduta na Woli w Warszawie rzeczywiście została wysadzona w powietrze 6 września 1831, ale nasz bohater przeżył to i zmarł dopiero w 1887 r., kiedy to we Florencji zakończył życie śmiercią samobójczą.)

Niżej przytaczamy ostatnie strofy "Reduty Ordona":

Bóg wyrzekł słowo stań się, Bóg i zgiń wyrzecze.
Kiedy od ludzi wiara i wolność uciecze,
Kiedy ziemię despotyzm i duma szalona
Obleją, jak Moskale redutę Ordona --
Karząc plemię zwycięzców zbrodniami zatrute,
Bóg wysadzi tę ziemię, jak on swą redutę.

Halina Szuta przypomniała słuchaczom nieco żartobliwie, że czuje się szczęśliwa, ponieważ Adam Mickiewicz jeden spośród swoich wierszy zadedykował właśnie jej. Tytuł tego utworu to: "Wiersz do H. S." Rewanżując się Prowadząca Zespół odczytała swój własny utwór zadedykowany wieszczowi.
Radością napawa fakt, że grupie poetyckiej seniorów towarzyszył młodzieżowy zespół wokalno-instrumentalny, który grając na gitarach zaśpiewał kilka utworów wieszcza m.in. "Niepewność".

niedziela, 13 grudnia 2009

ESPERANTO można opanować łatwo, przyjemnie i szybko!

LUDWIK ZAMENHOF 1859 - 1917

W dniu 15-go grudnia 2009 r. esperantyści obchodzą uroczyście 150-tą rocznicę urodzin twórcy języka esperanto - Ludwika Zamenhofa.
Ta rocznica to okazja by dowiedzieć się więcej o języku esperanto i Zamenhofie.


Czy wiesz, że:

Esperanto narodziło się w Polsce. Jego twórca Ludwik Zamenhof pod pseudonimem dr Esperanto opublikował w 1887 r. w Warszawie „Podręcznik języka międzynarodowego” (na pięciu stronach z 917 rdzeniowym, kompletnym słownikiem)

Esperanto po 121 latach istnienia jest już sprawdzonym środkiem porozumiewania się ludzi różnych narodów i spełnia rolę łatwego narzędzia komunikacji. Jest językiem łatwym, ładnie brzmiącym, neutralnym, nie należącym do żadnego narodu i własnością wszystkich. Zaliczanym do rodziny języków indoeuropejskich, którego słownictwo ma rodowód: romański – 70%; grecki – 14,7%; germański – 10,4%; słowiański – 0,9%

Esperanto, to nie tylko język w ocenie lingwistów prawie dziesięciokrotnie łatwiejszy od wszystkich pozostałych, ładniejszy od języka włoskiego i bardziej elegancki od francuskiego, ale też idea zjednoczenia ludzi całego świata jednym wspólnym neutralnym językiem, idea wyeliminowania wszelkich nieporozumień i przyjaźni między narodami.

Nazwa esperanto – oznacza „mający nadzieję”. Hymn – „La espero” – ułożony przez L.Zamenhofa tchnie nadzieją zjednoczenia ludzkości jednym wspólnym językiem. Flaga – zielona (kolor nadziei), w lewym górnym narożniku na białym prostokątnym polu zielona pięcioramienna gwiazda symbolizuje pięć kontynentów świata zjednoczonych jedną wspólną ideą języka międzynarodowego.

O łatwości i uniwersalności tego języka najlepiej świadczy to, że w oparciu o ten 5-cio stronicowy podręcznik i załączony do niego 917 rdzeniowy słownik Antoni Grabowski przetłumaczył „Pana Tadeusza” – Adama Mickiewicza i tłumaczenie to do dziś uchodzi za arcydzieło, w którym zachowany został rym i rytm, czego nie udało się osiągnąć w tłumaczeniach na żadne inne języki.

L.Zamenhof rozsławił Polskę w całym świecie. Na świecie jest ponad 1400 różnych obiektów poświęconych esperantu i jego twórcy. W 1959 r. Komitet Wykonawczy UNESCO uznał L.Zamenhofa za jedną z wielkich postaci ludzkości. W 2002 r. wybrany został jako najpopularniejszy obywatel Białegostoku XX wieku.

Największym i najpiękniejszym pomnikiem postawionym twórcy esperanta jest białostocki Dziecięcy Szpital Kliniczny im. Ludwika Zamenhofa. W jego wnętrzu znajduje się m.in. sala audytoryjna „Zamenhof”, sala konferencyjna „Esperanto”.

Państwem w którym znajduje się najwięcej obiektów poświęconych esperantu i jego twórcy jest Brazylia a miastem z największą ilością tych obiektów jest Malbork (41 obiektów - wśród nich pomnik Ludwika Zamenhofa, esperanckie kamienie poświęcone esperantystom: Antoniemu Grabowskiemu, Janowi Pawłowi II, Plac Zamenhofa, Skwer Esperanto, dąb Esperanto, Esperancki Park Świata „Parko de la Mondo”, itd.)

Gramatyka języka esperanto jest maksymalnie uproszczona i sprowadza się do 16-tu stałych reguł, nie przewidujących żadnych wyjątków. Każdy wyraz tak się czyta jak się pisze. Akcent pada zawsze na przedostatnią zgłoskę. Słownik esperancki podaje tylko pierwiastki słów (rdzenie), wyrażające symbole pewnych pojęć. Esperanto sprawdza się w każdej dziedzinie, od nauk ścisłych do poezji.

Ludzie w ponad 100 krajach uczą się tego międzynarodowego języka. Esperanto umożliwia bezpośrednią rozmowę i kontakty między ludźmi. Już po kilku tygodniach nauki można zacząć korespondować i zawierać znajomości z ludźmi całego świata.

Esperanto ułatwia też swoim członkom międzynarodowe podróże i zwiedzanie świata poprzez t.zw. Klub „Pasporta servo”, udostępniający adresy 1350 gospodarzy z 85 krajów, gotowych gościć u siebie esperantystów na zasadach wzajemności.

W 622 szkołach 29 krajów oraz na 42 uniwersytetach (w tym w San Marino, Budapeszcie i Poznaniu) istnieją katedry i oficjalnie prowadzona jest nauka esperanta.

Na Węgrzech można zdawać maturę bądź też pisać prace magisterskie w języku esperanto.

Według danych UNESCO kilka milionów ludzi na świecie posługuje się językiem esperanto.

31 Rozgłośnie Radiowe (w tym: Wiedeń, Watykan, Rzym, Tallin, Pekin, Hawana, Melbourne, Francja, Panama, Korea itd), regularnie nadają audycje w języku esperanto, a wkrótce ma się też pojawić pierwsza całodobowa telewizja w esperancie w Brazylii.

Istnieje niezliczona ilość bardzo ciekawych witryn esperanckich, oto kilka z nich:

- www.esperanto.pl - polska strona esperancka. W serwisie wymienionych jest 15 różnych tematów, z których np.: „Informacje” znajdują się na 97 stronach a wpisy w „Księdze gości” na 70 stronach i zawierają przeszło 700 wpisów.

- www.esperanto.de - strona niemiecka umożliwiająca wejście na 12 innych narodowych stron esperanckich.

- www.esperanto.net/org - umożliwia wejście na 62 strony narodowe – esperanckie. Zawiera też informacje o różnych grupach zainteresowań i o Klubie „Pasporta servo”.

- www.lingvo.org - umożliwia naukę esperanto przez internet..

- www.republika.pl/viavento - dosyć ciekawa strona warszawskiego
Klubu Młodzieży Esperanckiej.

Działa też esperancka telewizja internetowa www.itvc.pl

W Wiedniu istnieje Międzynarodowe Muzeum Esperanta.

W 1952 r. było ponad 40.000 zarejestrowanych książek w tym języku w brytyjskiej esperanckiej bibliotece (Britisch E.A.Biblioteko). Przetłumaczono też wiele dzieł: Homera, Sofoklesa, Dantego, Szekspira, Puszkina, Tołstoja, Byrona, Balzaka, Czechowa. A także polskich pisarzy: Mickiewicza, Sienkiewicza, Prusa, Orzeszkowej, Wyspiańskiego, Tuwima (esperantysta, od 1906 roku), Iwaszkiewicza, Lema. Wydawanych jest też około 100 poważnych periodyków i niezliczona ilość lokalnych.

„Ulica Zamenhofa“ - książka-wywiad Romana Dobrzyńskiego z dr. Ludwikiem Krzysztofem Zaleskim-Zamenhof, wnukiem twórcy języka, została przetłumaczona z esperanta na 21 języków.

Wyprawy himalajskie organizuje Nepalski Związek Esperantystów.

Na Esperanckim Kongresie UE w Stuttgarcie w 1997 r. przedstawiono projekt ustawy o stosowaniu esperanta w obradach UE.

[Opracował: Przewodniczący
Warmińsko-Mazurskiego
Stowarzyszenia Esperantystów
w Olsztynie
Marian ZDANKOWSKI
fresxo@gmail.com
avolamer@ols.vectranet.pl
kom. 604-079-049]

sobota, 12 grudnia 2009

piątek, 11 grudnia 2009

Zwolnienie z abonamentu rtv od lutego 2010 r.

* Nowa ustawa, wprowadzająca zwolnienia z abonamentu rtv zacznie obowiązywać najwcześniej w lutym 2010 r. To nie oznacza, że uprawnieni zostaną zwolnieni z opłacania abonamentu automatycznie. Najpierw będą musieli wybrać się na pocztę z dokumentami, żeby udowodnić swoje prawo do zwolnienia i złożyć w urzędzie pocztowym odpowiedni wniosek.
Nowość polega na tym, że zwolnieni z abonamentu będą emeryci, którzy:
- ukończyli 60 lat
- ich emerytura nie przekracza połowy przeciętnego wynagrodzenia, czyli około 1300 zł na rękę.

* Od 1 grudnia 2009 r. emeryt może zarobić miesięcznie 2179,70 zł brutto zachowując pełne świadczenie. Jeśli przekroczy tę kwotę jego świadczenie zostanie zmniejszone. Natomiast jeśli zarobi więcej niż 4048,10 zł brutto, to świadczenie zostanie zawieszone całkowicie.
Uwaga! Mężczyźni, którzy ukończyli 65 lat i kobiety po 60 roku życia mogą dorabiać bez żadnych ograniczeń.

* Od 1 grudnia 2009 r. zasiłek pogrzebowy wynosi 6227,72 zł

czwartek, 10 grudnia 2009

Podsumowanie minionych 11 miesięcy 2009 roku.

W czwartek, 10-ego grudnia 2009 r. w Kościerzynie odbyło się zebranie Zarządu Rejonowego PZERI. Posiedzeniu przewodniczył Jan Szuta, szef zarządu kościerskiego. Zebrani dokonali podsumowania działalności w okresie minionych 11 miesięcy 2009 roku.

Z władz szczebla okręgowego w Gdańsku przybyli Bożena Jaworska i Leon Snopkowski. Zebranie prowadził Kazimierz Szuta.

Koło PZERI w Wielkim Klińczu na zebraniu reprezentowali: Gabriela Piechowska-Gostkowska, Elżbieta Brzezińska (przewodnicząca) i Zdzisław Brzeziński (członek Zarządu Okręgowego).

Przewodniczący kół poinformowali o działalności PZERI na terenie: Wielkiego Klińcza, Karsina, Łubiany, Osowa i Wiela. K. Szuta przypomniał, że na posiedzeniu zarządu okręgowego w Sopocie w dniu 3 grudnia 2009 r. Marian Białkowski z najwyższym uznaniem wyraził się o wielkiej aktywności i dokonaniach koła PZERI w W. Klińczu. Wanda Lindstet, skarbnik oddziału rejonowego omówiła wykonanie preliminarza budżetowego w okresie minionych 11 miesięcy 2009 r. W imieniu komisji rewizyjnej gospodarkę finansową pozytywnie oceniła Gizela Słomińska. Bogusław Szlagowski przedstawił propozycje wycieczek i imprez integracyjnych na 2010 r. B. Jaworska zachęcała do udziału w zajęciach uniwersytetu III wieku (ona sama uczestniczy w takim uniwersytecie w Gdańsku już od 15 lat!!!). Jednocześnie wysoko oceniła działania oddziału rejonowego w Kościerzynie, informując o smutnym zjawisku malejącej liczby członków zrzeszonych w gdańskim PZERI (W tym roku do PZERI w samym tylko Gdańsku przestało należeć aż 1149 osób. Głównym powodem jest niepłacenie składek członkowskich.) Nawiązując do sukcesów PZERI w W. Klińczu, B. Jaworska powiedziała, że nie zna drugiego tak licznego koła w terenie. Natomiast Halina Szuta, kierownik zespołu "POEZJA" podkreśliła, że spośród wielu rozlicznych przyznanych jej nagród, odznaczeń i wyróżnień najbardziej ceni sobie dyplom uznania "Laur Poetycki" nadany jej przez E. Brzezińską, przewodniczącą koła PZERI właśnie w W. Klińczu. K. Szuta poinformował, że mimo znacznej redukcji dofinansowania ze strony Zakładów Porcelany Stołowej "Lubiana" w Łubianie (w tym roku zakłady obchodziły 40-lecie istnienia), oddział rejonowy nadal prowadzi ożywioną działalność i może pochwalić się niemałymi sukcesami, co już wcześniej potwierdziła B. Jaworska.

Zdz. Brzeziński poinformował, że na wspomnianym wyżej zebraniu w Sopocie nalegał, aby władze Zarządu Głównego PZERI w Warszawie twardo negocjowały z przedstawicielami strony rządowej wysokość waloryzacji świadczeń dla seniorów. Wspomniał, że na stronie internetowej zamieścił 8-ego grudnia 2009 r. ujawnione przez "Super Express" skutki waloryzacji emerytur od marca 2010 r. i wręczył obecnym adres internetowy koła w W. Klińczu, w celu skorzystania z zamieszczanych tam systematycznie potrzebnych informacji.
[ http://swietlicapokolenwielkiklincz.blogspot.com ]
Spotkanie zakończyło się w uroczystej i radosnej atmosferze składaniem życzeń świątecznych i tradycyjnym opłatkiem.

środa, 9 grudnia 2009

"Gwiazdo świeć, kolędo leć"


Dzięki życzliwości Sylwii Diedrich, dyrektor PCPR, aż 32 emerytów koła PZERI w Wielkim Klińczu mogło uczestniczyć w bardzo atrakcyjnej imprezie "Gwiazdo świeć, kolędo leć". Wśród szczęśliwych uczestników koncertu byli m.in. Ela i sekretarz koła (autor tej notatki).
Koncert kolęd i pastorałek „Gwiazdo świeć, kolędo leć” odbył się o godz. 17.00 w środę, 9 grudnia 2009 r. na Hali Widowiskowo-Sportowej SOKOLNIA w Kościerzynie. W koncercie udział wzięli: Alicja Majewska, Halina Frąckowiak, Zbigniew Wodecki i Włodzimierz Korcz. Całość poprowadził Robert Zaborski. Kościerską imprezę zorganizowało Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie w Kościerzynie. Cały koncert odbywał się na żywo. Artyści wspaniale wykonali (w tercecie i solo) znane od stuleci kolędowe i pastorałkowe przeboje. Wł. Korcz wystąpił w roli pianisty i dyrygenta. Zb. Wodecki śpiewał jako baryton i tenor, grając na skrzypcach. A. Majewska zdumiewała głosem pięknym i jednocześnie potężnym jak dzwon. Sopran H. Frąckowiak rozbrzmiewał niczym anielska muzyka, co przy jej olśniewająco pięknej urodzie wzbudzało zachwyt nie tylko męskiej części widowni. Spotkanie z megagwiazdami - niezapomniana uczta duchowa, wywarło na wszystkich głębokie wrażenie.

Zbigniew Wodecki (ur. 6 maja 1950) – piosenkarz, muzyk instrumentalista (skrzypce, trąbka), kompozytor, aktor i prezenter telewizyjny.


Halina Frąckowiak (ur. 10 kwietnia 1947 w Poznaniu) - piosenkarka, kompozytorka i autorka tekstów.


Alicja Majewska (ur. 30 maja 1948 we Wrocławiu) – piosenkarka estradowa.


Włodzimierz Kazimierz Korcz (ur. 13 listopada 1943 w Łodzi) – kompozytor, pianista, aranżer, dyrygent, twórca wielu przebojów. Mąż aktorki Elżbiety Starosteckiej.

wtorek, 8 grudnia 2009

Waloryzacja emerytur od marca 2010 r.

Dzisiejszy "SUPER express" (wtorek, 8 grudnia 2009 r.) zamieszcza informację o waloryzacji naszych emerytur od marca 2010 r. Przyszłoroczna waloryzacja będzie, niestety, niższa od tegorocznej. Proszę sprawdzić (kliknij na obrazki):


piątek, 4 grudnia 2009

Posiedzenie plenarne Zarządu Oddziału Okręgowego PZERI

[Ratusz w Sopocie na starej fotografii. W tym zabytkowym gmachu miało miejsce nasze spotkanie.]

W czwartek, 3-ego grudnia 2009 r. odbyło się kolejne plenarne posiedzenie Zarządu Oddziału Okręgowego Polskiego Związku Emerytów, Rencistów i Inwalidów w Gdańsku. Tym jednak razem obrady toczyły się w sali Herbowej Urzędu Miasta w Sopocie przy ul. Kościuszki 25/25. Zebranie w Sopocie było możliwe dzięki staraniom i gościnności Krystyny Konczanin, przewodniczącej tamtejszego Oddziału Rejonowego PZERI. W posiedzeniu wzięli udział m.in. dwaj członkowie Zarządu Okręgowego Kazimierz Szuta i Zdzisław Brzeziński, przedstawiciele rejonu kościerskiego. Spotkanie prowadził Marian Białkowski, który spośród wszystkich jednostek PZERI w terenie pochwalił na forum plenarnym nasze koło PZERI w Wielkim Klińczu za prężną i skuteczną działalność oraz wyposażenie naszego Klubu Seniora, stawiając innym za wzór do naśladowania.
Najważniejszym punktem była prezentacja zastosowania środków multimedialnych w pracy Biur Zarządu Oddziału Rejonowego i Kół na przykładzie Biura Zarządu Rejonowego w Sopocie. Wśród wielu pożytków technologii informatycznej przedstawicielka goszczącego nas koła zwróciła uwagę na plusy programu EXCEL (baza danych) i własną stronę internetową, która ma być udostępniona już wkrótce [ www.emeryci.sopot.pl ]
Głos zabrała też Katarzyna Wróblewska, dyrygent zespołu wokalno-muzycznego "CANTUS" przy PZERI w Sopocie, która podkreśliła m.in., "JESTEŚMY PO TO, ABY INNYM DAWAĆ RADOŚĆ."
Wacław Potrykus, przewodniczący Zarządu Rejonowego PZERI w Wejherowie, ujawnił absolutnie oszałamiającą, ale prawdziwą informację, że Zbigniew Walczak, wójt Gminy Gniewino przeznaczył na wsparcie seniorów aż 80 tys. zł.
Zdz. Brzeziński zwrócił się do przewodniczącego jako członka Zarządu Głównego PZERI z wnioskiem, aby Prezydium PZERI w Warszawie zdecydowanie i twardo negocjowało z przedstawicielami rządu wysokość waloryzacji rent i emerytur, która jest przewidziana na marzec 2010 r. Rząd już bowiem zapowiedział obniżenie przyszłorocznej waloryzacji naszych świadczeń z 6,5% do 3,4%.
Pod koniec posiedzenia zebranie plenarne podjęło dwie uchwały: 1) o zatwierdzeniu preliminarza budżetowego na 2010 r. i 2) o planie pracy Z.O. PZERI na 2010 r.

[Notatkę zredagował Zdzisław J. Brzeziński]

środa, 2 grudnia 2009

Na betonie zimą kwiaty nie rosną?


Cudów natury nie trzeba szukać daleko w egzotycznych krajach, one zdarzają się blisko, czasami tuż koło naszego domu. Dla tych, którzy nie wierzą wykonałem zdjęcie przed południem w środę, 2-ego grudnia 2009 r. Od wczoraj pada deszcz. Temperatura na dworze w Wielkim Klińczu sięga około +5 stopni Celsjusza. Zwykle o tej porze w grudniu jest mróz i śnieg. W tym roku w listopadzie i na początku grudnia panuje jesienna, czy może jak kto woli, wiosenna pogoda. Ale nawet przy takim tegorocznym ociepleniu klimatu, nasz nagietek w grudniu na polbruku po zewnętrznej stronie muru pod balkonem, gdzie nigdy nie spada ani jedna kropla deszczu wzbudza zdziwienie.

poniedziałek, 30 listopada 2009

W Operze Bałtyckiej w Gdańsku Wrzeszczu i w Trójmieście [29-30.11.2009]

Pierwsza premiera Studia Operowego, uważana za początek historii Opery Bałtyckiej, odbyła się 28 czerwca 1950, kiedy to wystawiono Eugeniusza Oniegina Piotra Czajkowskiego. 1 maja 1953 Studio operowe i Orkiestra Filharmoniczna zostały połączone w Państwową Operę i Filharmonię Bałtycką, mieszczącą się w budynku przy Alei Zwycięstwa 15. W ciągu wielu lat dokonywano różnych przeróbek, adaptacji i modernizacji starego budynku, rozpoczętego przebudową sceny w 1955, a później, w latach 1972-1982, reszty budynku. W 1974 utworzono nową orkiestrę filharmoniczną, która odtąd pełniła funkcję Filharmonii, podczas gdy stara orkiestra pozostawała głównie orkiestrą operową. Obie instytucje kierowane były przez tego samego dyrektora naczelnego i pozostawały pod jednym dachem. Dopiero w roku 1994 rozdzielono definitywnie Operę od Filharmonii (Filharmonia zmieniła siedzibę i dyrektora) i Opera stała się samodzielną instytucją artystyczną pod nazwą Państwowa Opera Bałtycka.

W sezonie artystycznym 2009/2010 Opera Bałtycka obchodzi sześćdziesiątą rocznicę swego powstania.

W niedzielę, 29 listopada 2009 r. dla uczczenia tego jubileuszu wybraliśmy się (tzn. nasza "paczka" będąca absolwentami pięcioletnich stacjonarnych studiów magisterskich na filologii rosyjskiej) do Opery Bałtyckiej na spektakl "Eugeniusza Oniegina" Piotra Czajkowskiego. Jako znawcy języka z zachwytem chłonęliśmy przez ponad 2,5 godz. przedstawienie, którego całość wykonano po rosyjsku.

Jedna z najpiękniejszych oper w literaturze światowej, opowiadająca o jakże częstym w życiu każdego z nas spóźnieniu się z podjęciem najważniejszej decyzji, zagapieniu się w chwili, gdy właśnie mija nas ten jedyny, najważniejszy człowiek, który mógłby dać szczęście. O roztrwonieniu jedynego bogactwa, jakie nam przypada w udziale, zlekceważeniu wartości, które mogłyby dla nas być zbawienne. Rzecz o najbardziej bolesnym dla człowieka marnotrawieniu miłości i przyjaźni, które los nam daje szczodrą ręką, a my w tym czasie uganiamy się za błahostkami. Rzecz o nostalgii za krainą słodkiej młodości nie tylko naszej, ale i ludzi, którzy nas otaczali i Ojczyzny jakże pięknej, gdy wspomina się jej miniony czas i jakże gorzkiej, gdy się odczuwa na sobie jej determinację w pędzie ku przyszłości.


Libretto "Eugeniusza Oniegina", opery określanej jako "sceny liryczne w trzech aktach i siedmiu obrazach", powstało na podstawie znanego poematu Aleksandra Puszkina. Napisał je kompozytor wspólnie z bratem Modestem i przyjacielem Konstantinem Szyłowskim. "Żadnego utworu nie pisałem z taką łatwością, jak tę operę" - napisał Czajkowski do Nadieżdy von Meck, swojej wielkiej protektorki, w czerwcu 1878 roku. I rzeczywiście liryzm i urok tej nastrojowej muzyki spowity w woal melancholii wciągnął nas bez reszty w wir scenicznej akcji opowiadającej o wielkiej niespełnionej miłości Tatiany do Oniegina. Ta opera jest obrazem niepowtarzalnego stylu tego kompozytora, tak w zakresie formy, jak i harmoniki. Największe znaczenie ma tutaj nie sama akcja, lecz wewnętrzne przeżycia bohaterów dramatu, co nadaje mu intymny, niemal kameralny, charakter. Znakomicie Czajkowski uchwycił go w melancholijnej i nieco patetycznej muzyce, co najpełniej widać w słynnej scenie pisania przez Tatianę listu do Oniegina.

Choć kompozytora interesują głownie przeżycia i przemiany bohaterów, to w operze nie brakuje błyskotliwych scen zbiorowych i rodzajowych. Z muzycznego punktu widzenia „Eugeniusz Oniegin” to niekończący się ciąg szlagierów muzycznych – Polonez, Walc, aria Leńskiego, aria Gremina, kuplety Triqueta, tańce dożynkowe i wiele innych . Centralny punkt opery – Scena pisania listu, jest tak bogaty w piękne melodie, że można by z niego wykroić kilka arii. Śpiewacy mieli możliwość nie tylko błyszczeć w partiach napisanych przez Czajkowskiego, ale i otrzymali interesujący materiał do zagrania, stworzenia wieloznacznych i bogatych bohaterów scenicznych. Słowem: dzieło lubiane i przez publiczność i wykonawców. Pośród tych ostatnich zobaczyliśmy czołówkę polskich wokalistów: Annę Wierzbicką, Roberta Gierlacha, Adama Zdunikowskiego, Pawła Skałubę, Romualda Tesarowicza, Małgorzatę Pańko, Alicję Węgorzewską.

Niegdyś partię Tatiany śpiewała Salomea Kruszelnicka (widziałem jej grób we Lwowie). Opera Bałtycka zaprezentowała po raz pierwszy "Oniegina" w czerwcu 1950 r.


Obejrzeliśmy inscenizację w reżyserii Marka Weissa, który od lutego 2008 r. jest dyrektorem naczelnym i artystycznym Opery Bałtyckiej w Gdańsku. Kierownictwo muzyczne premiery objął José Maria Florencio, autorką scenografii i kostiumów jest Jagna Janicka. Choreografia to dzieło Izadory Weiss.

Obsada
Łarina: Joanna Cortes
Tatiana: Anastazja Lipert,
Olga: Alicja Węgorzewska
Oniegin: Mikołaj Zalasiński
Leński: Adam Zdunikowski
Griemin: Romuald Tesarowicz
Sekundant: Szymon Kobyliński
Zapiewajło: Wiktor Wydra
Triquet: Jacek Szymański
Rotmistrz: Rzeszutek Krzysztof
oraz Balet, Chór (przygotowanie chóru Dariusz Tabisz) i Orkiestra Opery Bałtyckiej
dyrygent José Maria Florêncio
[Oryginalna wersja została wykonana w języku rosyjskim
Tłumaczenie wyświetlano nad sceną]

Przedstawienie w Operze Bałtyckiej okazało się dla nas potrójną ucztą duchową. Po pierwsze ze względu na największe dzieło literackie Aleksandra Puszkina, jakim jest powieść wierszem "Eugeniusz Oniegin", po drugie - geniusz kompozytora Piotra Czajkowskiego i po trzecie nasze własne (najlepsze) towarzystwo: Barbara, Maria, Zofia i piszący te słowa. W tym miejscu należą się słowa uznania i podziękowania dla Zofii, która zainspirowała, zorganizowała i z wrodzoną sobie życzliwą troską do końca czuwała nad logistyczną stroną całego przedsięwzięcia.

Wdzięczność należy się również Barbarze za staropolską gościnność w jej mieszkaniu w Gdańsku. Podejmowała nas przyjaźnie i ciepło w ciągu tych dwóch dni, jak najbliższych członków rodziny, zapewniając nam wszystkim wyśmienity poczęstunek, a koleżankom przytulny nocleg w kameralnych warunkach (ja nocowałem u córki).


Wieczorem po spektaklu pojechaliśmy do centrum Gdańska i uczciliśmy nasze spotkanie spacerem po pełnej uroku ulicy Długiej. Oświetlone zabytkowe kamieniczki, Dom Uphagena, Ratusz tworzyły niezwykłą scenerię. Zatrzymaliśmy się w restauracji "Elephant Club" przy Długim Targu, gdzie skonsumowaliśmy bananową fantazję (zgodnie z nazwą) okazała się fantastyczna.
Nazajutrz kontynuowaliśmy nasze historyczne spotkanie w Trójmieście. Pojechaliśmy do Oliwy. Tam najpierw udaliśmy się do miejsca, gdzie przed laty był nasz WSN i szkoła ćwiczeń. Ku naszemu zaskoczeniu, przy ul. B. Krzywoustego 19, gdzie w ubiegłym wieku znajdowała się nasza uczelnia, obecnie trwają wykopy ziemne i prace budowlane, a po naszej szkole nie został żaden ślad.
Nie wpadliśmy jednak w rozpacz i udaliśmy się do Sopotu. Tam spacer po najdłuższym drewnianym molu w Europie (512 m) poprawił nam humor, tym bardziej, że pogoda sprzyjała, nawet świeciło słonce. Sopot, letnia stolica Polski, (40 tys. mieszkańców) to jedno z najatrakcyjniejszych miast kraju.
Duże wrażenie zrobił na nas imponujący widok (z mola) nowego Domu Zdrojowego, Hotelu Sheraton i Grand Hotelu. Spacerowaliśmy jeszcze po głównej ulicy Sopotu - Monciaku (Bohaterów Monte Cassino), gdzie, jak zwykle, zwraca uwagę Krzywy Domek.


Wróciliśmy do Oliwy, gdzie poszliśmy na spacer do Parku i do Katedry. W katedrze oliwskiej jest prowadzony remont. Z funduszy Unii Europejskiej udało się uzyskać 5 mln zł. Zobaczyliśmy układanie na posadzce instalacji grzewczych, będzie też wymiana oświetlenia, zabezpieczenia przeciwpożarowe i antywłamaniowe. Zostaną odnowione drzwi główne i boczne oraz prospekt organowy.
Z Oliwy udaliśmy się do Galerii Bałtyckiej we Wrzeszczu, która sama w sobie jest obiektem bardzo efektownym. Tam posililiśmy się w restauracji wegetariańskiej GREEN WAY. Jedna olbrzymia (smaczna i tania) porcja mogłaby zaspokoić głód co najmniej trzech osób.
Usatysfakcjonowani spotkaniem rozjechaliśmy się w różne strony Polski po 16.00. Zaplanowaliśmy następne spotkanie na czerwiec 2010 r.

czwartek, 26 listopada 2009

Zofia Morawska

Zofia Morawska ukończyła 105 lat. 13 listopada 2009 r. obchodziła kolejne urodziny. Przyszła na świat w 1904 r. w miejscowości Turew – w województwie wielkopolskim, w powiecie kościańskim.

[Na zdjęciu: Pałac Chłapowskich w Turwi. Zwiedzanie pałacu jest możliwe dla grup zorganizowanych po wcześniejszej rezerwacji pod tel. (65) 513 42 53]

Przodkiem Z. Morawskiej był gen. Dezydery Chłapowski, którego za męstwo na polu bitwy Napoleon uczynił baronem cesarstwa. Jako mała dziewczynka z warkoczykami podglądała przez dziurkę od klucza goszczącego w salonie rodziców Henryka Sienkiewicza. Ojciec przyjaźnił się z pisarzem. Sienkiewicz przychodził do profesora Morawskiego na konsultacje gdy pisał „Quo vadis”. Pisarz wybrał na doradcę najlepszego eksperta. Prof. Morawski wykładał filologię klasyczną na UJ i był znakomitym znawcą antyku.
Były to takie czasy, że małe dzieci nie mogły przebywać z dorosłymi, gdy w domu byli goście. Pani Zofia Morawska pamięta, że pewnego dnia, podczas pobytu Henryka Sienkiewicza, do salonu, w którym przebywał, wpadł jej foksterier, a ona zaraz za nim. Sienkiewicz czule pogłaskał jej pieska, a z jego panią porozmawiał całkiem poważnie o tym foksterierze i innych domowych zwierzętach. Znana działaczka społeczna od 1930 r. jest związana z Towarzystwem Opieki nad Ociemniałymi w Laskach koło Warszawy. Z wykształcenia pedagog, w Laskach organizowała warsztaty, świetlice, opiekę indywidualną, pośrednictwo pracy i opieki lekarskiej, pozyskiwała środki na działalność. Jest ekspertem tyflologii, dziedziny zajmującej się nauczaniem pisania i czytania niewidomych. Zna angielski, niemiecki, francuski, włoski i rosyjski. Jej krewni zapewniają, że od ósmego roku życia nie opuściła ani razu codziennej Mszy św. Została odznaczona Orderem Orła Białego (przez prezydenta Lecha Wałęsę) jako pierwsza Polka w historii orderu; uhonorowana nagrodą im. Alberta Schweitzera, orderem Kawalera Gwiazdy Solidarności Włoskiej i nagrodą "Totus". Pracę zawodową w Laskach zakończyła w 103. roku życia, ale nadal tam mieszka.

środa, 25 listopada 2009

Życie jest nieśmiertelne?

Co roku umiera w Polsce 380 tysięcy osób. Codziennie zatem co najmniej tysiąc kolejnych zmaga się z bólem żałoby. Refleksję nad sprawami ostatecznymi spychamy na odległy plan.

czwartek, 19 listopada 2009

Wycieczka do Fromborku i Krynicy Morskiej

W sobotę, 26-ego września 2009 r. Ela i ja wzięliśmy udział w wycieczce zorganizowanej przez Celinę Drozdowską z KM NSZZ „Solidarność” POiW ZK. Wyruszyliśmy z Kościerzyny o 7.00 przez Elbląg.
Pierwszy postój miał miejsce w Kadynach (miejscowość liczy około 600 mieszkańców). Z historii warto przypomnieć, że w 1898 r. wieś stała się własnością Wilhelma II Hohenzollerna – ostatniego niemieckiego cesarza i króla Prus. Od tego czasu rozpoczął się okres wielkiej świetności Kadyn. W latach 1902-05 wybudowano szkołę. Z polecenia cesarza w 1905 r. powstała w miejscowości manufaktura ceramiczna, specjalizująca się w produkcji majoliki na potrzeby dworu. Cesarz zbudował całą wieś od nowa - w tym budynek hotelu Srebrny Dzwon, do którego na chwilkę wstąpiliśmy. Kadyny to miejsce magiczne - rosną tu tysiącletnie dęby (m.in. Dąb Bażyńskiego – dąb szypułkowy, pomnik przyrody, jedno z najstarszych drzew w Polsce, którego wiek ocenia się na ok. 700 lat; obwód 9,9 m, wysokość ok. 25 metrów), niepowtarzalny klimat tworzą zabudowania pałacowe z oranżerią i stadniną koni, klasztor, kaplica i kapliczki oraz stylowa, doskonale zachowana architektura wsi. Stare trakty prowadzą na porośniętą lasami Wysoczyznę, skąd otwierają się niezrównane widoki na Zalew Wiślany i Mierzeję Wiślaną. Wilhelm II nakazał też budowę w Kadynach letniej rezydencji cesarskiej, w której od 1937 do 1944 r. rezydował jego wnuk, ks. Ludwik Ferdynand ze swą liczną rodziną.
Z Kadyn przez Tolkmicko pojechaliśmy do Fromborka. FROMBORK (niem. Frauenburg, łac. Castrum Dominae Nostrae, 2450 mieszkańców) Miasteczko jest usytuowane po przeciwnej stronie Zalewu Wiślanego, oddalone od Krynicy Morskiej w linii prostej o 7,5 km.
Frombork był stolicą Warmii. Pierwszą udokumentowaną datą nadania praw miejskich jest rok 1310. We Fromborku przebywał Mikołaj Kopernik (1473-1543) , który jako kanonik kapituły warmińskiej żył i pracował na Wzgórzu Katedralnym niemal nieprzerwanie od 1510 r. do dnia swojej śmierci w maju 1543 r. Właśnie tutaj Mikołaj Kopernik opracował "De revolutionibus orbium coelestium" ("O obrotach sfer niebieskich"), dzieło, które odmieniło dotychczasowe pojęcia o wszechświecie. Zespół katedralny na wzgórzu jest klejnotem architektury na Warmii i miejscem gdzie pochowano Mikołaja Kopernika.
Najpierw zwiedziliśmy wodociągową wieżę ciśnień czyli tzw. Wieżę Wodną (wysokość około 20 m), w której w 1571 r. zainstalowano bardzo nowoczesne jak na ówczesne czasy urządzenie czerpakowe wykonane przez wrocławskiego rurmistrza Walentego Hendla na zlecenie kapituły (zachował się dokument umowy podpisanej przez kapitułę z rurmistrzem na budowę wodociągu). Wykorzystując wyłącznie energię wody, za pomocą koła czerpakowego, woda wynoszona była i wylewana do zbiornika umieszczonego na szczycie wieży. Stąd rurami wydrążonymi z pni sosnowych spływała do Katedry i do domów kanoników na Wzgórzu Katedralnym. Fromborski wodociąg był drugim takim urządzeniem w Europie. Działał bez zarzutu przez około 60 lat. Przechodząc kolejne remonty urządzenie działało do 1778 r. Obecnie budowla służy jako wieża widokowa, skąd zachwycaliśmy się wspaniałą panoramą miasteczka, ale przede wszystkim Zalewu Wiślanego, Mierzei Wiślanej i Bałtyku.


Zwiedziliśmy również katedrę Wniebowzięcia NMP i św. Andrzeja. Jest to jedna z największych budowli sakralnych Europy środkowej - ma 90 m. długości oraz 16,5 m. szerokości (wielka katedra w małym miasteczku). Powstała w latach 1329-1388 z inicjatywy biskupów warmińskich. Posiada kaplice, zespół szesnastu ołtarzy bocznych oraz inne elementy wystroju wnętrza. Szczególnie bogato prezentuje się barokowe wyposażenie świątyni – marmurowy ołtarz główny Franciszka Placidiego, późnobarokowe stalle w prezbiterium oraz prospekt organowy z lat 1683-1684. Z zewnątrz jednak, nie licząc barokowej dobudowy - kaplicy biskupa Szembeka, budowla zachowała pierwotną gotycką formę. Katedra nigdy nie była zburzona, jako jedyna na terytorium Prus bez uszczerbku przetrwała okres Reformacji. Przez stulecia była nazywana „jedyną polską katedrą nad morzem” (faktycznie, byłem zaskoczony, że katedrę zbudowano prawie nad brzegiem morza). W jej wnętrzu pochowano słynnego astronoma Mikołaja Kopernika.
W świątyni wysłuchaliśmy wspaniałego koncertu organowego. Koncerty organowe w Katedrze Fromborskiej mają długą tradycję. Organy we Fromborku, obok organów w Oliwie, Leżajsku i Kamieniu Pomorskim, należą do najcenniejszych w Polsce.
Z Fromborku udaliśmy się statkiem do Krynicy Morskiej. Nasz atrakcyjny rejs po Zalewie Wiślanym przy sprzyjającej pogodzie trwał 90 min. Krynica Morska leży na Mierzei Wiślanej między Bałtykiem a Zalewem Wiślanym. To znana w Polsce miejscowość turystyczna oraz kąpielisko morskie z portem rybacko-jachtowym. Ma słynną ulicę Teleexpressu, liczne pola biwakowe, kempingi, ośrodki wczasowe oraz 2 hotele. Od 1991 r. posiada prawa miejskie, chociaż liczy zaledwie 1350 stałych mieszkańców. Pospacerowaliśmy po Krynicy spotykając m.in. Rosjan (z pobliskiego Kaliningradu), zjedliśmy smaczny obiad w restauracji „Strzechówka”, a potem autokarem wróciliśmy do Kościerzyny. Do domu w Wielkim Klińczu dojechaliśmy o 20.30.

poniedziałek, 21 września 2009

Kołobrzeg, Międzyzdroje, Świnoujście

Wycieczka do Kołobrzegu, Świnoujścia i Międzyzdrojów
Sobota – niedziela, 19-20 września 2009 r.

W sobotę, 19-ego września 2009 r. o godz. 6.15 z Wielkiego Klińcza wyjechał autokar z 48 osobami, członkami kół PZERI w Wielkim Klińczu i Kościerzynie. Wycieczkę zorganizowała Elżbieta Brzezińska, przewodnicząca koła PZERI w W. Klińczu. Jechaliśmy malowniczą trasą: Kościerzyna, Bytów, Miastko, Koszalin. W Kołobrzegu powitał nas Robert Śmigielski, prezes oddziału PTTK i znakomity przewodnik, autor znanej publikacji "Kołobrzeg. Przewodnik Milenijny", wydanej w 2005 r. Przybliżył nam historię miasta liczącego aktualnie około 45 tys. ludności. Kołobrzeg (niem. Kolberg) – to miasto i gmina w północno-zachodniej Polsce, w północnej części województwa zachodniopomorskiego, w powiecie kołobrzeskim, położone na Pomorzu Zachodnim u ujścia rzeki Parsęty do Bałtyku, przy drodze krajowej nr 11. Po II wojnie światowej Kołobrzeg przyłączono do województwa szczecińskiego, a w 1950 roku został włączony do nowo powstałego województwa koszalińskiego. Czwarty ośrodek miejski województwa (pod względem liczby ludności), duże kąpielisko morskie oraz uzdrowisko. W ujściu rzeki znajduje się port handlowy, pasażerski, rybacki i jachtowy. W mieście i okolicach występują źródła wody mineralnej, solanki oraz pokłady borowiny. W Kołobrzegu leczy się głównie choroby górnych dróg oddechowych, krążenia. Wszyscy pamiętamy, że w latach 1967-1990 w mieście odbywał się Festiwal Piosenki Żołnierskiej, który był wtedy wizytówką Kołobrzegu.
Cofając się w głąb historii przewodnik nadmienił, że tam gdzie do 1945 znajdowała się starówka, już około VIII w. powstała osada słowiańska. Jej mieszkańcy z miejscowych salin potrafili odparowywać sól, jeden z największych skarbów średniowieczu. Dlatego też tam na mocy postanowień Zjazdu Gnieźnieńskiego (w którym brał udział m.in. cesarz Otto III) Bolesław Chrobry w 1000 r. ulokował warowny gród i biskupstwo. Po śmierci Bolesława Krzywoustego (1138) gród przeszedł pod zwierzchnictwo cesarza niemieckiego, a następnie króla Danii. W 1255 roku miasto otrzymało prawa miejskie. Było centrum warzelnictwa, handlu i rybołówstwa. Od XIV wieku członek bałtyckiej Hanzy. W 1653 miasto przejęli brandenburczycy, którzy natychmiast zamienili je w twierdzę. Od tego czasu miasto zaczęło podupadać. W 1761 podczas wojny siedmioletniej miasto zdobyli Rosjanie. Przez wieki Kołobrzeg pełnił funkcję nadbałtyckiego Pentagonu i West Point jednocześnie. Tu testowano nowe typy fortyfikacji i rodzaje broni, m.in. słynną haubicę Szuwałowa, wystrzeliwującą spłaszczone pociski, zwane wołowymi pyskami. [Oryginalne działo (pochodzące z wojny siedmioletniej 1756-1763) wraz z pociskami oglądaliśmy w Muzeum Oręża Polskiego w Kołobrzegu]. Twierdza kołobrzeska, która w 1807 r. oparła się szturmom Napoleona, w marcu 1945 r. musiała uznać wyższość sowieckich katiuszy. Przy akompaniamencie „organów Stalina” dawna starówka, podobnie jak 90 proc. miasta, została obrócona w perzynę.
(Ciekawostką historyczną jest, że w 1933 r. wysoką liczbę głosów otrzymała tu NSDAP Adolfa Hitlera, który został honorowym obywatelem miasta).
W listopadzie 1944 r. rozkaz Hitlera ogłosił ponownie Kołobrzeg twierdzą, która była częścią systemu Wału Pomorskiego. Pierwszy atak na twierdzę Armia Czerwona przypuściła 4 marca 1945. Po kilku dniach do walki weszła 6 Dywizja Piechoty Wojska Polskiego, 3 Dywizja Piechoty i pododdziały saperów. Po 14 dniach walki, 18 marca 1945 Kołobrzeg został zdobyty przez I Armię Wojska Polskiego i wojska I Frontu Białoruskiego pod dowództwem marszałka Gieorgija Żukowa. W marcu 1945 roku odbyły się tu drugie w historii miasta zaślubiny Polski z morzem.
Z dawnego Kołobrzegu pozostała m.in. bazylika Mariacka, której wnętrza kryją, cudem odzyskany po wojnie ze złomowiska, przeszło czterometrowy (!), siedmioramienny świecznik z XIV w.
Miasto jest jedną z stolic diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej (konkatedra) Kościoła katolickiego. Zwiedzanie rozpoczęliśmy właśnie od bazyliki NMP. Jest to monumentalna pięcionawowa świątynia z XIV-XV w. Zniszczenia wojenne, a także luterański charakter świątyni do 1945 r. spowodowały, że w jej wnętrzu nie zachowało się zbyt dużo historycznych elementów dekoracyjnych oraz zabytków sztuki sakralnej. Do najcenniejszych zabytków konkatedry należą:
• krucyfiks z 1330 r.
• chrzcielnica z 1355 r. (najstarsza metalowa chrzcielnica na ziemiach polskich)
• wyżej już wspomniany gotycki siedmioramienny świecznik z 1327 r., (do niedawna mylnie uważany za menorę), waży 900 kg.
• stalle rajców miejskich z XIV w.
• tablice nagrobne mieszczan kołobrzeskich
• gotycki świecznik Korona Holków z 1420 r.
• gotycki świecznik Korona Schlieffenów z 1523 r.
Z niedowierzaniem przyglądaliśmy się niezwykłym czterem krzywym filarom, które są odchylone od pionu aż o 62 cm (!) i podtrzymują piękne gwiaździste sklepienia. Są to filary między nawą środkową a nawą południową.
W 2007 r. w krypcie konkatedry został pochowany pierwszy ordynariusz diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej ksiądz kardynał-elekt Ignacy Jeż. (Urodził się w 1914 r. Był więźniem w Konzentrationslager Dachau od sierpnia 1942 r. do wyzwolenia obozu tj. 29 kwietnia 1945 r. Przeżył 93 lata.)

Muzeum Oręża Polskiego było następną atrakcją, którą zobaczyliśmy w Kołobrzegu. Oglądaliśmy stałą ekspozycję ułożoną chronologicznie, która przedstawia bogatą kolekcję dokumentującą historię polskiej wojskowości od okresu średniowiecza do współczesności.
Wystawę uzupełnia ekspozycja plenerowa gromadząca 70 pojazdów ciężkich i samolotów oraz skansen morski. Wystawa zajmuje pawilon oraz ekspozycję plenerową. Podróż w czasie to także lekcja techniki militarnej na podstawie świadectw pochodzących z wykopalisk archeologicznych (groty strzał, ostrogi, włócznie i topory), poprzez średniowieczną broń drzewcową, kolną, sieczną i miotającą, czy też bogato reprezentowane eksponaty dotyczące walk na morzu (kompasy, kotwice, modele okrętów); przebiega przez kolekcję XVIII wiecznych szabli, karabeli, lanc, pocisków artyleryjskich i luf armatnich. Muzeum posiada najbogatszy w Polsce zbiór związany z uzbrojeniem, wyposażeniem i mundurami żołnierzy polskich z okresu I i II wojny światowej oraz unikatową kolekcję mundurów oddziałów paramilitarnych. Kolekcja broni strzeleckiej, orderów, odznaczeń i odznak pamiątkowych stanowi wstęp do bogatej prezentacji pojazdów wojskowych, samolotów, broni pancernej i artylerii eksponowanej w sali techniki oraz na wystawie plenerowej. Naszą uwagę zwróciła też nowo otwarta część wystawy głównej poświęcona Zaślubinom z morzem. Wystawa wykorzystująca nowoczesne rozwiązania aranżacyjne oraz wystawiennicze ukazuje wszystkie znane i rozpoznawalne fakty z historii związane z zaślubinami z morzem – od symboliki wody jako pramaterii wszechświata poprzez uroczyste ceremonie zaślubin we wczesnym średniowieczu, aż do ważnych dla polskiej racji stanu wydarzeń, które towarzyszyły powrotowi Polski nad Bałtyk – zaślubin w Pucku i w Kołobrzegu.
WYSTAWA GŁÓWNA "Dzieje oręża polskiego" znajduje się w pawilonie wystawowym przy ulicy E. Gierczak 5 i terenie przyległym. Obejmuje czasy od początków państwa polskiego (druga połowa X wieku) do końca drugiej wojny światowe (1945). Zaczyna się bogatą kolekcją militariów wczesnośredniowiecznych (80 włóczni, 46 toporów, 4 miecze, noże bojowe, łuk, ostrogi, strzemiona i fragmenty uprzęży końskiej). Dużą atrakcją są dwie łodzie: dłubanka z IX wieku i łódź o konstrukcji dłubankowo-klepkowej z początku XIV wieku. Na wystawie zobaczyliśmy wszystkie typy uzbrojenia zaczepnego i ochronnego używanego na ziemiach polskich i państw sąsiednich we wszystkich okresach dziejowych. Bogato reprezentowana jest artyleria XVIII i początku XIX wieku w tym unikatowy zbiór pocisków artyleryjskich (ponad dwa i pół tysiąca pozycji inwentarzowych) zebranych na pobojowiskach kołobrzeskich z wojny siedmioletniej i 1807 roku. Są wśród nich egzemplarze rzadkie w skali światowej, jak granat i kilka odłamków granatów do tak zwanej sekretnej haubicy Szuwałowa (Rosja) z wojny siedmioletniej, karkasy i kompletne bomby artyleryjskie. Niewątpliwą atrakcją jest bogaty zbiór, jeden z największych, polskich mundurów wojskowych i paramilitarnych z pierwszej i drugiej wojny światowej (ponad 200 kompletów mundurowych na manekinach i kilkaset drobniejszych przedmiotów). Są wśród nich między innymi oryginalne mundury Armii Wielkopolskiej z 1919 roku, dwa mundury szwoleżerów (1 i 3 p.), mundury związane z Gdańskiem w 1939 roku i wiele innych liczących się w muzealnictwie eksponatów. Mogliśmy też obejrzeć wszystkie podstawowe typy uzbrojenia Wojska Polskiego w 1939 r., bogaty zbiór orderów i odznak pamiątkowych, a także indywidualne pamiątki po żołnierzach. W sali techniki, obok samolotu P0-2, motocykla Sokół-600 z 1938 r. i pięciu samochodów wojskowych z okresu drugiej wojny światowej są też różne urządzenia precyzyjne na przykład niemiecka maszyna szyfrująca "Enigma", którą rozszyfrował polski wywiad. (Polski wkład w złamanie szyfru Enigmy był nie do przecenienia. Dzięki pracy polskich kryptologów, a później także brytyjskich z Blechley Park, oraz dzięki przechwyconym w międzyczasie egzemplarzom Enigmy, pod koniec wojny praktycznie cała korespondencja szyfrowana przy jej pomocy była odczytywana przez aliantów. Średnio na dekryptaż niemieckiego meldunku wystarczał jeden do dwóch dni).
Sprzęt ciężki z XX wieku w znacznej części eksponowany jest czasowo na wolnym powietrzu. Jest tu 6 samolotów, 38 dział i moździerzy, 3 czołgi, 5 dział samobieżnych i 6 wyrzutni rakietowych. W środkowej części wystawy plenerowej znajduje się maszt i kilka przedmiotów z ORP "Burza".

Trzęsacz to niezwykłe miejsce, jedyne w swoim rodzaju na bałtyckim wybrzeżu. Niesamowita jest historia kościoła w Trzęsaczu - położonego kiedyś 1800 m od brzegów morza a dzisiaj stojącego już na krawędzi klifu zabytku, który jest niepowtarzalnym świadectwem odwiecznych zmagań człowieka z żywiołami miejscem, w którym historia przeplata się z legendami położonym na 15 południku, wyznaczającym czas środkowoeuropejski. Najbardziej urokliwe miejsce na Pomorzu Zachodnim. Trzęsacz (około 90 mieszkańców) to wieś w północno-zachodniej Polsce, położona w województwie zachodniopomorskim, w powiecie gryfickim, w gminie Rewal nad Bałtykiem. W latach 1975-1998 miejscowość położona była w województwie szczecińskim. Na wschód od Trzęsacza przechodzi południk 15°00' długości geograficznej wschodniej, wyznaczający czas środkowoeuropejski.
Ze zdumieniem oglądaliśmy niecodzienne ruiny gotyckiego kościoła wybudowanego pośrodku wsi na przełomie XIV/XV wieku w odległości prawie 2 kilometrów od morza. Kościół na początku należał do katolików, lecz po reformacji został kościołem ewangelickim do końca swych dni. Procesy abrazyjne spowodowały, że brzeg morski nieustannie zbliżał się do budowli. Ostatnie nabożeństwo odprawiono w kościele 2 marca 1874 r. Wyposażenie świątyni przewieziono do katedry w Kamieniu Pomorskim, a część zabytkowego tryptyku można obejrzeć w Rewalskim kościele. W 1901 r. zawaliła się pierwsza jego część. Dziś pozostał jedynie fragment południowej ściany. Obecnie trwają intensywne prace nad ochroną ruin przed sztormami. Jest to jedyna tego typu atrakcja turystyczna w Europie.
Z Trzęsacza pojechaliśmy do Międzyzdrojów. Międzyzdroje to miasto w woj. zachodniopomorskim, w powiecie kamieńskim, siedziba gminy miejsko-wiejskiej, położone na wyspie Wolin nad Morzem Bałtyckim, liczące około 5,5 tys. mieszkańców. Międzyzdroje są ośrodkiem wypoczynkowym i turystycznym. W mieście znajduje się siedziba dyrekcji Wolińskiego Parku Narodowego. Popularną letnią imprezą rozrywkową jest organizowany corocznie Europejski Festiwal Gwiazd. Walorami turystycznymi miasta są: piaszczyste plaże, wzniesienia w Paśmie Wolińskim, bliskość Wolińskiego Parku Narodowego, historyczne zabudowania uzdrowiskowe i Park Zdrojowy w nadmorskiej części miasta.
Wśród atrakcji turystycznych Międzyzdrojów zwiedzaliśmy m.in.:
• aleję Gwiazd
• molo o długości 395 m, będące także przystanią morską, skąd rejsy do Świnoujścia i niemieckich portów Uznamu,
• gabinet figur woskowych Gabinet Gwiazd,
• obiekty Wolińskiego Parku Narodowego, w którym znajdują się: Zagroda Pokazowa Żubrów oraz Muzeum Przyrodnicze z żywymi bielikami w wolierach.
Rozpoczęliśmy od Wolińskiego Parku Narodowego, który utworzono w 1960 r. Towarzyszył nam przewodnik Jerzy Koliński (?). Park położony jest w środkowo-zachodniej części wyspy Wolin. Jego powierzchnia wynosi 10 937 ha. Jest pierwszym w Polsce Parkiem morskim. Symbolem Parku jest bielik, którego żywe okazy obejrzeliśmy w wolierach w Zagrodzie Pokazowej Żubrów. Dzięki życzliwości naszego przewodnika mogliśmy wjechać (ok. 2 km) w głąb parku autokarem aż do samej Zagrody. Zagroda Pokazowa Żubrów położona w środku lasu ma powierzchnię 28 ha (w tym wybieg 20 ha, rejon kwarantanny 0,5 ha). Początki hodowli sięgają 1976, kiedy sprowadzono cztery żubry z Puszcz Boreckiej i Białowieskiej. Obecnie (2009) w zagrodzie przebywa sześć do dwunastu osobników, każdego roku przychodzi na świat 1-2 cieląt. Co jakiś czas wprowadza się w stado żubry-byki z zewnątrz, aby zapobiec zbyt bliskiemu pokrewieństwu. Zaraz po urodzeniu cielętom nadawane są imiona, wpisywane do Księgi Rodowodowej Żubrów. Imiona żubrów urodzonych w Polsce rozpoczynają się sylabą "Po-" (POLAND).
Wyhodowane zdrowe osobniki są przekazywane do innych stad. Żubry nizinne wolińskie nie żyją na wolności, nie pozwala na to zbyt uboga baza żywieniowa tamtejszych lasów. Rejon kwarantanny o powierzchni 0,5 ha przeznaczony jest dla nowo sprowadzanych osobników oraz dla żubrów z podejrzeniem choroby. W części udostępnionej turystycznie (wstęp płatny) wzdłuż ogrodzenia weszliśmy na widokowe pomosty gdzie oglądaliśmy nie tylko żubry, ale też tablice poglądowe o poszczególnych gatunkach. W wyodrębnionej zagrodzie widzieliśmy sarny i dziki, są to zwierzęta chore lub osierocone. Kiedy odzyskają siły witalne, wypuszczane są na wolność. W specjalnych wolierach przebywają ptaki drapieżne: bieliki i puchacze – między innymi bielik Jurand, który wylągł się ślepy i ma pozostać w zagrodzie na zawsze.
Potem udaliśmy się nad Jezioro Turkusowe na wyspie Wolin. Powierzchnia jeziora wynosi 6,74 hektara, a jego głębokość to 21,2 metry. Ponieważ lustro wody leży na wysokości 2,6 m n.p.m., jezioro tworzy kryptodepresję o głębokości 18,6 m p.p.m.
W miejscu dzisiejszego Jeziora Turkusowego jeszcze w czasach niemieckich znajdowało się wyrobisko kopalni kredy (porwak lodowcowy), pracującej na potrzeby dużej cementowni w pobliskim (0,5 km na zachód) Lubinie. Po zakończeniu II wojny światowej, Rosjanie dokonali demontażu znajdujących się tu urządzeń. Wyrobisko zaczęło napełniać się stopniowo wodą. W 1948 r. władze polskie postanowiły wznowić eksploatację złoża: wypompowano wodę, sprowadzono niezbędne maszyny i urządzenia. Kopalnia funkcjonowała do 1954 r., kiedy to ze względu na wyczerpywanie się złoża i rosnące trudności z pozyskiwaniem kredy (wyrobisko stawało się coraz głębsze) zakończono jego eksploatację. Od tego momentu wyrobisko zaczęło stopniowo wypełniać się wodami podskórnymi i opadowymi (w odróżnieniu od genezy Jeziora Szmaragdowego w Szczecinie proces ten był powolny i nie miał charakteru katastrofalnego). Ok. 1960 r. poziom wody przestał się już podnosić - zrównując się z wysokością lustra wody w Zalewie Szczecińskim.
W jeziorze występuje zjawisko krasowe. Nazwa jeziora pochodzi od niebieskawo-zielonej barwy lustra wody, wywołanej rozszczepieniem światła słonecznego w czystej wodzie i odbiciem refleksów od białego podłoża kredowego z zalegającymi na dnie związkami węglanu wapnia.
Na nocleg zatrzymaliśmy się w Domu Turysty w Międzyzdrojach przy ul. Dąbrówki 11, położonym 50m od morza. Mając czas wolny poszliśmy na plażę. Cudowny widok morza w blasku zachodzącego słońca dosłownie zapierał dech w piersiach. Jeden z naszych wycieczkowiczów wszedł do morskiej toni i wykąpał się w zimnej wodzie (był 19 września!). Potem już o zmierzchu relaksowaliśmy się spacerem po molu, które jest znacznie piękniejsze od sopockiego. Na spoczynek udaliśmy się nieco później, bo po kolacji na hasło Eli zebraliśmy się wszyscy w Sali na parterze, gdzie entuzjastycznie odśpiewaliśmy chóralnie i solo cały nasz bogaty repertuar wokalny. Niektórzy ujawnili swoje nieprzeciętne zdolności kabaretowe i artystyczne.
W niedzielę, 20-ego września pojechaliśmy do Świnoujścia. Po mieście oprowadzała nas przewodnik turystyczny i pilot Edyta Szymczak. Świnoujście to miasto na prawach powiatu, port morski i uzdrowisko położone u ujścia Świny do Morza Bałtyckiego, jedyne w Polsce miasto leżące na 3 dużych wyspach: Uznam, Wolin, Karsibór oraz na kilkudziesięciu (łącznie 44) małych, niezamieszkanych wysepkach. W burzliwej historii miejscowość należała do państwa polskiego w czasach Mieszka I, potem do Danii, Szwecji, Prus i Niemiec. W 1824 r. miasto stało się kurortem, a w 1895 r. po odkryciu źródeł solanki i borowiny – uzdrowiskiem. Miasto liczy około 41 tys. mieszkańców. Podjechaliśmy autokarem do bezpłatnej przeprawy promowej (autokar odjechał na parking, chociaż prom przewozi tiry i samochody osobowe). Z promu dostrzegliśmy 3 polskie statki wojenne. Przy Placu Rybaka 1 zwiedziliśmy Muzeum Rybołówstwa Morskiego. Muzeum ma swoją siedzibę w budynku byłego Ratusza Miejskiego. Jest to najstarszy budynek w mieście. W Muzeum obejrzeliśmy bardzo ciekawe zbiory dotyczące historii miasta oraz dzieje połowów ryb. Zobaczyliśmy też wystawę poświęconą florze Bałtyku, a także dowiedzieliśmy się, jakich narzędzi używali dawniej rybacy do łapania ryb. Wystawa "Fauna mórz i oceanów" przedstawia różnorodność gatunków zwierząt morskich zamieszkujących słone bądź słonawe wody trzech stref klimatycznych. Zobaczyliśmy rzadkie, znakomicie spreparowane okazy fauny słonawo-wodnej żyjące w wodach Bałtyku, Zalewu Szczecińskiego i zatoki Pomorskiej, fauny na Antarktyce oraz fauny mórz tropikalnych. Obejrzeliśmy też wystawę etnograficzną "Narzędzia połowowe" rybołówstwa, jednego z najstarszych zajęć człowieka. Na wyspie Wolin i w okolicy rybołówstwo odgrywało poważną rolę gospodarczą. Wystawa "Przyrządy nawigacyjne" zawiera zbiór różnych instrumentów i pomocy nawigacyjnych (mapy, kompasy itp.) wykorzystywanych przy kierowaniu statkami na morzu.
Z racji, że drugi dzień naszej wycieczki przypadał w niedzielę, wstąpiliśmy do kościoła p.w. Chrystusa Króla (kościół zbudowano w latach 1788-1792 na miejscu gotyckiej budowli, w centrum miasta na placu Kościelnym. W 1881 roku dobudowana została dominująca nad centrum miasta wieża. Obecnie jest oświetlona w nocy i zamontowany jest na niej zegar. Charakterystyczna jest architektura wewnątrz samego kościoła. Pod sufitem znajduje się podwieszony drewniany model korwety z 1814 r. W kościele znajdują się także zabytkowe organy z 1803 r. Po wyjściu ze świątyni, w oczekiwaniu na prom spacerowaliśmy po nabrzeżu.
Po powrocie do Międzyzdrojów spacerowaliśmy i zachwycaliśmy się Aleją Gwiazd.
Nasza przewodnik opowiedziała nam o zrealizowanej w 2005 r. na międzyzdrojskiej promenadzie operacji przełożenia odcisków aktorskich dłoni na nowo wybudowaną Aleję Gwiazd. W sumie budowlańcy mieli wtedy do przełożenia blisko 110 mosiężnych dłoni odciśniętych przez artystów podczas wszystkich dziesięciu edycji Wakacyjnego Festiwalu Gwiazd. W budżecie miasta zarezerwowano na ten cel 25 tys. złotych. Odciski oraz rzeźby poświęcone wybitnym twórcom sztuki i filmu, zostały wymontowane ze wszystkich alejek otaczających hotel Amber Baltic, stanowiący centrum letniego festiwalu, i przeniesione na jedną, szeroką 100-metrową aleję, którą wybudowano w pobliżu wiosną 2005 r. Robiliśmy sobie zdjęcia m.in. przy Ławeczce Gustawa Holoubka.

Zwiedziliśmy również Muzeum Figur Woskowych. To naprawdę nie lada atrakcja. Dzieciom przypadł do gustu woskowy Shrek, mężczyznom woskowa gwiazda filmowa z ogromnym biustem, a wszystkim podobały się ciekawi woskowi ludzie, np. Hitler, Jan Paweł II, Albert Einstein, Zeus czy choćby największy terrorysta naszych czasów, Osama Bin Laden. Ogromne wrażenie robią figury przedstawiające niezwykle wyglądających ludzi. Można pomyśleć, że są one tworem wyobraźni artysty, który je wykonał. Jednak z plansz opisowych dowiadujemy się, że ci dziwnie wyglądający ludzie żyli naprawdę! Trzyoki urodził się w XIX wieku w Londynie. Kochał grać w pokera. Rozstaw jego oczu dawał mu możliwość widzenia w polu 180 stopni, co pomagało mu w grze, gdyż rywale nie mogli pozwolić sobie na karciane oszustwa. Z kolei czterooki człowiek żył w Anglii w Kirkland. Miał doskonały wzrok i każdym okiem mógł ruszać osobno w różne strony. Niesamowita jest także figura przedstawiająca Enni – kobietę, która żyła w XIX wieku w Islandii. Rozwijała się normalnie, gdyby nie to, że zamiast nosa, miała ryjek. W wieku dojrzałym wyszła za mąż i urodziła zdrowe dzieci. Tuż obok stoi figura mężczyzny z głową - pasożytem. Nazywał się Paskuale Inona. Obie jego głowy miały wspólny mózg, więc głowa - pasożyt nie spełniała samodzielnie żadnych funkcji, jedynie mrugała i poruszała ustami. Gdy człowiek ten jadł, na twarzy pasożyta pojawiało się zadowolenie.
Po opuszczeniu Muzeum przy słonecznej pogodzie spacerowaliśmy jeszcze po molo. Te liczne atrakcje wzmogły nasze apetyty, nic więc dziwnego, że skonsumowaliśmy obfity i wyśmienity obiad. Tuż po 15.00 wyjechaliśmy z Międzyzdrojów kierując się w stronę Wielkiego Klińcza. W drodze oczywiście były kolejne atrakcje: m.in. koncert przy mikrofonie naszego niezwykle utalentowanego kolegi Zygmunta Białka oraz popisy wokalne solistek i solistów. Pod koniec imprezy jeden z uczestników wycieczki, znakomity baryton i wspaniały orator Jan Wencki złożył Eli podziękowanie w imieniu grupy za zorganizowanie wyjazdu i wręczył upominek. Około 22.00 dotarliśmy bez przeszkód do domu.

Zdzisław Brzeziński [Sekretarz Koła PZERI]

czwartek, 17 września 2009

Tragiczna rocznica 17 września 1939 r. (70 lat temu)

„Umowa polsko-radziecka o nieagresji – układ podpisany w Moskwie 25 VII 1932 na 3 lata. Rozmowy na temat zawarcia takiego układu rozpoczęły się z inicjatywy ZSRR w I 1926. Zaprzestano ich po zerwaniu stosunków dyplomatycznych ang.-radz. (V 1927) i zabójstwie posła ZSRR w Wwie P. Wojkowa (VI 1927), a podjęto ponownie dopiero pod koniec 1931. Umowę przedłużono 5 V 1934 do 31 XII 1945. W 1935-39, szczególnie w okresie Monachium, stosunki pol.-radz. zaostrzyły się. 17 IX 1939 rząd ZSRR poinformował ambasadora pol. w Moskwie, że umowa pol.-radz. utraciła swą ważność.”

Powyższy wierny cytat pochodzi w całości z publikacji Słownik Historii Polski (ze strony 441), wydawnictwo Wiedza Powszechna, wydanie V (pod przewodnictwem prof. dra Tadeusza Łepkowskiego), Warszawa 1969. Słownik Historii Polski ukazał się więc 40 lat temu, w głębokim PRL-u, 30 lat po zerwaniu przez ZSRR tamtej umowy o nieagresji. Był starannie ocenzurowany, ale i tak podawał niezwykle ważną informację, że pakt o nieagresji obowiązywał do końca 1945 r. i został jednostronnie zerwany przez naszego wschodniego sąsiada, chociaż formułuje ten fakt bardzo eufemistycznie. Pamiętam, że byłem w szoku, kiedy przeczytałem tę informację w oficjalnym źródle, bo przedtem słyszałem o tym ponurym i tragicznym w skutkach wydarzeniu w zagłuszanych audycjach RWE i będąc wówczas młodym człowiekiem, edukowanym przez peerelowskie podręczniki historii przyjmowałem tamte wiadomości (Radia Wolna Europa w Monachium) ze sporą dozą nieufności. Nie mieściło mi się w głowie, że ZSRR mógł porozumieć się z Niemcami w celu dokonania wspólnie z nimi agresji na Polskę, z czego potem wynikł kolejny rozbiór naszego kraju, zagłada polskich Kresów Wschodnich, wywózki Polaków na Syberię i do Kazachstanu, ogrom cierpień, eksterminacja, liczne mordy, m.in. w lesie w Katyniu, gdzie radzieckie NKWD dokonało zbrodni o znamionach ludobójstwa na polskich oficerach.
Niestety, pozostaje faktem historycznym, że 17 września 1939 r. ZSRR dokonał zbrojnej agresji na Polskę. Była to zdradziecka napaść ZSRR na Polskę (nóż w plecy), dokonana w porozumieniu z Hitlerem pod hasłami obrony ludności białoruskiej i ukraińskiej. Konsekwencjami agresji było m.in. okrucieństwo Sowietów, które nie ustępowało rozmiarom zbrodni niemieckich. W wyniku paktu z 23 sierpnia 1939 r. (Ribbentrop – Mołotow) zagarnięte zostały również trzy państwa nadbałtyckie (Litwa, Łotwa, Estonia), ucierpiały też Finlandia i Rumunia.
Pamiętając o skutkach drugiej wojny światowej nie można jednak pomijać milczeniem mogił sześciuset tysięcy poległych na ziemiach polskich w walce z okupantem niemieckim żołnierzy Związku Sowieckiego.

Anniversary of 1939 Russian attack on Poland

Today marks the 70th anniversary of the Soviet Russian invasion of Poland in 1939 when the Red Army practically sealed Poland's fate at the beginning of World War II.
The aggression from the east, which followed the German Nazi attack on Poland from the west sixteen days earlier, practically sealed Poland's fate at the beginning of World War II.
Soviet Russia attacked Poland at 6am in the morning on the 17 September 1939. Survivors recall that people did not expect it to happen.
“We believed the Russians would not attack, that they would keep their word. But sadly, they stabbed us in the back, so to say,” said one survivor.
As it turned out, Germans had made an agreement with the Soviets. Russians invaded Poland, violating the non-aggression pact they had previously signed. Polish soldiers, too, were taken by surprise.
Stanislaw Matkowski and his unit were stationed on the Polish-Soviet border. “We were completely disoriented, we had no idea about the Ribbentrop-Molotow pact. We did not know if they were coming to join us in our fight against the Germans or if this was a new attack. When we started to fight and the Soviet planes started bombarding us, it became clear what was going on,” Matkowski said.

Katyn had “characteristics of genocide”

Political parties [in Poland] agreed on a resolution commemorating the Soviet invasion of Poland in 1939.
MPs agreed on the wording of a single resolution - contested between the opposition Law and Justice and other parties over the meaning of genocide - during a meeting with the Speaker Bronislaw Komorowski, Tuesday.
Komorowski read one of the two parts of the resolution, referring to the Katyn massacre - when over 20,000 Polish officers were murdered by the Soviet NKVD in 1940 - as having the "characteristics of genocide."
Przemyslaw Gosiewski, head of Law and Justice in parliament, said that the term "constituent elements of genocide" meets demand from his party.
MPs from the ruling Civic Platform and other parties had argued that the resolution put forward by Law and Justice - which included condemnation of the Soviet invasion of Poland on September 17, 1939 - was unnecessarily provocative and anti-Russian.
Last week, deputy speaker of the lower house of parliament and Civic Platform MP Stefan Niesolowski had outraged Law and Justice politicians and many others when he said that “there have only been two genocides: the Holocaust and the Ukrainian famine of the 1930s…”.
Moscow has always refused to accept that Katyn could be defined as genocide in fear of this opening the way for international courts to begin legal proceedings against those involved in the massacre and who are still alive.
The resolution is to be adopted at the next sitting of Poland’s lower house, the Sejm, on September 23.

[The 22,400 or so officers, reserve officers and members of the Polish intelligentsia (of all religious denominations) killed at Katyn represent a drop in the ocean of the genocide as such. Hundreds of thousands of families of similar background were deported from Soviet-occupied Poland to Siberia, Kazakhstan and elsewhere under Stalin's orders. A huge proportion of these, including children, perished in forced labour camps - digging in mines, felling trees and so on.
One could make a sound argument that almost 99% of these would not have survived, had Hitler not invaded the Soviet Union in 1941, thus forcing Stalin to create an "amnesty" as a good will gesture towards Churchill and his new Western Allies.
The deportations of the intelligentsia/bourgeoisie continued, in waves, right up until the moment Hitler reneged on his pact with Stalin. The genocide would have continued. Indeed, the first thing Stalin did when the Red Army returned to these lands in 44, was to continue the deportations, as witnessed in Lwow (today Lviv) Wilno (Vilnius) and elsewhere. Of course, the Poles were just amongst the many victims of this kind of eradication, both during the war, before and after.
General Anders' account of the Polish exodus from the Soviet Union provides a very solid account, whilst Anne Applebaum's "Gulag" sets it all in the context of the many, many other nations persecuted under the regime - not least ethnic Russians themselves.
In 2005 an official Russian court did categorically deny that Katyn was genocide.]

Польша обвинила СССР в геноциде
Парламентские фракции Польши накануне пришли к соглашению относительно резолюции о событиях 17 сентября 1939 года. В проекте резолюции, которая должна быть принята 23 сентября, катыньские события названы "военным преступлением", которое имеет "признаки геноцида".
Вторжение СССР в Польшу стало геноцидом
Польша обнародовала текст резолюции, осуждающей СССР за вторжение 17 сентября 1939 года. Впервые за последние годы в подобном документе употребляется слово «геноцид». Польша утверждает, что намерена добиться уважения исторической правды в свете примирения с Россией.
Польша обнародовала текст специальной резолюции, в которой события 17 сентября 1939 года трактуются как агрессия Советского Союза против Польши. Резолюция, подготовленная к 70-й годовщине ввода советских войск на территорию Польши, была согласована в ходе консультаций спикера сейма Польши Бронислава Коморовского с руководителями всех фракций парламента. Сейм Польши стоит на позиции, что польско-российское примирение требует уважения исторической правды. Как ожидается, сейм примет документ на ближайшем заседании 23 сентября.

wtorek, 18 sierpnia 2009

Słowne igraszki

W Szczawnicy chcąc mieć audytorium,
Z pomocą repetytorium,
Rymowałem w sanatorium,
Gdzie nie ma prosektorium,
Ani krematorium,
Lecz jest oratorium
I laboratorium,
Też inhalatorium,
A w Krakowie kuratorium,
Lecz co z moratorium
I absolutorium?

Krystyna Janda to gwiazda teatralna pierwszej wielkości.
Pasują do niej m.in. takie określenia jak:
dyrektor (własnego teatru działającego na jej zasadach), aktorka (nie aktor), organizator, animator, popularyzator, administrator, interpretator, kreator (sztuki), kontynuatorka [(osiągnięć Modrzejewskiej), nie kontynuator] i inne.
Mamy się cieszyć z jej zwycięstwa managera nad artystą?

poniedziałek, 17 sierpnia 2009

Apokalipsa jest możliwa!

Blisko miliard ludzi na świecie codziennie cierpi głód. 3 miliardy ludzi na świecie usiłuje przeżyć za 2 dolary dziennie. Blisko 1/4 ludzi - 1,3 miliarda - żyje za mniej niż dolara dziennie. 1,3 miliarda ludzi nie ma dostępu do czystej wody, z drugiej strony do wyprodukowania jednego samochodu zużywa się 380 ton wody, kilograma bawełny - 50 ton wody, a 1 kg wołowiny - 100 ton!
Tymczasem aktywa 358 miliarderów przewyższają łączne dochody roczne krajów, które zamieszkuje 45 proc. ludności świata. Suma aktywów trzech najbogatszych ludzi świata jest większa niż łączny PKB wszystkich krajów najmniej rozwiniętych. Aby pokryć niezaspokojone potrzeby świata w zakresie higieny i żywności, wystarczy 13 miliardów dolarów - tyle, ile w USA i Unii Europejskiej wydają co roku na perfumy.

Fragment artykułu ks. Adama Bonieckiego Najgorsze jest możliwe w "Tygodniku Powszechnym" nr 32 z 9 sierpnia 2009 r., str. 2.
Patrz również: http://tygodnik.onet.pl

poniedziałek, 10 sierpnia 2009

Najlepsi przyjaciele człowieka

Nie, nie chodzi o psa albo kota. Żadne inne stworzenia nie służą człowiekowi z takim oddaniem jak ... drobnoustroje. Liczba bakterii zamieszkujących ciało człowieka jest dziesięciokrotnie większa niż liczba budujących to ciało komórek. Przeciętny dorosły nosi w sobie ponad kilogram drobnoustrojów.
[Fragment artykułu Jakuba Kwiecińskiego w "Tygodniku Powszechnym", nr 31 z 2 sierpnia 2009 r. str. 27.
Patrz również:
http://tygodnik.onet.pl ]

niedziela, 12 lipca 2009

WYCIECZKA: Kanał Elbląski (ELBLĄG - Małdyty) – pola bitwy pod Grunwaldem - Gietrzwałd – Olsztyn – Lidzbark Warmiński – Pieniężno

Wycieczka autokarowa członków PZERI (z Wielkiego Klińcza i Kościerzyny) piątek - sobota, 10 - 11 lipca 2009 r. [Kanał Elbląski (ELBLĄG - Małdyty) – pola bitwy pod Grunwaldem - Gietrzwałd – Olsztyn – Lidzbark Warmiński – Pieniężno]

Wyruszyliśmy wczesnym rankiem w piątek autokarem z Wielkiego Klińcza przed godz. 5.00 w grupie liczącej 48 osób. Czuliśmy się bezpiecznie, bo jechał z nami niezwykle nam życzliwy lekarz Igor Gusarski, a za kierownicą doświadczony kierowca Bronisław. Już przed godz. 7.00 po pokonaniu 115 km dotarliśmy do Elbląga (ok. 128 tys. mieszkańców). [Wśród osób szczególnie zasłużonych dla tego miasta należy wymienić wybitną polonistkę i największą współczesną poetkę Elbląga Teresę Zadrogę (z domu Parszuto), którą miałem szczęście poznać w 1970 r. w Gdańsku]. Mieliśmy sporą rezerwę czasową na spokojny dojazd do przystani Żeglugi Ostródzko-Elbląskiej przy Bulwarze Zygmunta Augusta. [Jako grupa zorganizowana mieliśmy płacić tylko 55 zł od osoby za rejs trwający 6,5 godz., ale po wycieczce otrzymaliśmy, niestety, fakturę do zapłaty po 60 zł od uczestnika (taką cenę można też znaleźć w Internecie]. Weszliśmy na stateczek, który odpłynął już o godz. 7.50. Uwagę prawie wszystkich nas długo jeszcze przyciągała potężna, 97-metrowej wysokości wieża katedry św. Mikołaja. Nasz statek za pomocą wózka pokonał kolejno pięć wzniesień (pochylni), łącznie na odcinku 9,28 km różnicę poziomów około 100 metrów, prawie tyle liczy widoczna z daleka wieża wspomnianej już katedry. Urzekająca natura i fascynująca technika – tak w największym skrócie można określić atrakcje Kanału Elbląskiego. To jedna z najpiękniejszych dróg wodnych w Europie, a przy tym unikatowy w skali świata zabytek sztuki inżynieryjnej. [Autorem tego cudu techniki, zbudowanego w latach 1848 – 1872, był niemiecki inżynier Georg Jacob Steenke (1801 - 1884)] Podczas rejsu mogliśmy podziwiać malownicze pejzaże i zabytkowe urządzenia hydrotechniczne, jednak najwięcej wrażeń, co zgodnie podkreślali wszyscy uczestnicy naszej wyprawy, dostarczało pływanie statkiem… po łące.
W pewnym momencie ja i Kazimiera Dąbkiewicz (nasza fotograf, której każde zdjęcie jest dziełem artystycznym) jednocześnie i zupełnie spontanicznie zaczęliśmy recytować z pamięci jeden z sonetów akermańskich Adama Mickiewicza:

Wpłynąłem na suchego przestwór oceanu,
Wóz nurza się w zieloność i jak łódka brodzi,
Śród fali łąk szumiących, śród kwiatów powodzi,
Omijam koralowe ostrowy burzanu.

Najpierw przepływaliśmy przez Druzno, największe jezioro na trasie, będące rezerwatem ptactwa wodnego i błotnego. Widzieliśmy ogromne przestrzenie zarośnięte sitowiem i trzciną dające schronienie 200 gatunkom ptaków. Zachwycaliśmy się widokiem nurkujących z gracją perkozów, czapli siwych sterczących z wody jak suche badyle, a także żurawiami, kormoranami czy łabędziami. Po opuszczeniu jeziora wpłynęliśmy do przekopu wiodącego do pierwszej pochylni. I tu zaczęły się prawdziwe emocje. Z pokładu widać było wysokie, porośnięte trawą wzniesienie, na którym połyskiwały szyny i stalowe liny. Statek, omijając wielkie, napędzane wodą koła do przewijania liny, wpłynął pomiędzy wystające z wody barierki. Rozległ się gong, koła ruszyły, odczuliśmy lekkie szarpnięcie i statek zaczął powoli wynurzać się z wody, a wraz z nim wynurzała się platforma, na której spoczywał. Platforma trafiła na szyny, a po chwili stojąc na pokładzie stwierdziliśmy że zdumieniem, że „płyniemy” po trawie, w dodatku pod górę! Po osiągnięciu szczytu platforma zanurzała się w drugim odcinku kanału i statek płynął dalej, teraz już bez żadnych ekstrawagancji, czyli po wodzie. Znów mogliśmy podziwiać z pokładu różne widoki – teren przechodził z równinnego w pagórkowaty, więc było pewne urozmaicenie. I tak do następnej pochylni – na całej trasie jest ich pięć, a łączna długość „suchych” odcinków wynosi ponad 3 km.
Nasz rejs zakończyliśmy w Małdytach, gdzie pełni wrażeń, wsiedliśmy do czekającego już autokaru i pojechaliśmy w kierunku pól grunwaldzkich.

Pola bitwy pod Grunwaldem
W czasie podróży autokarem Elżbieta Brzezińska – pilot wycieczki, krótko przypomniała o tym, co wydarzyło się pod Grunwaldem 599 lat temu, czyli 15 lipca 1410 r. Była to jedna z największych bitew średniowiecznych pomiędzy Krzyżakami, dowodzonymi przez wielkiego mistrza Ulricha von Jungingena, a wojskami polskimi i litewskimi, posiłkowanymi przez oddziały ruskie, czeskie i tatarskie pod wodzą Władysława Jagiełły. Wzięło w niej udział ponad 60 tys. ludzi. Armia krzyżacka uległa doszczętnemu rozbiciu; padł w niej wielki mistrz i wielu dostojników Zakonu. Owoce tego wielkiego zwycięstwa nie zostały jednak należycie wykorzystane, m.in. nie zdobyto Malborka, stolicy Krzyżaków. Bitwa pod Grunwaldem stała się symbolem największej chwały oręża polskiego. W czasach rozbiorów, kiedy Polski nie było na mapie, aby dodać otuchy rodakom, przypominali o tym triumfie wielcy twórcy, m.in. Henryk Sienkiewicz w powieści „Krzyżacy”, Jan Matejko obrazem „Bitwa pod Grunwaldem”, Maria Konopnicka utworem „Rota”. Muzykę do tej pieśni patriotycznej skomponował Feliks Nowowiejski (1877 - 1946) . Pierwsze wykonanie „Roty” miało miejsce w Krakowie w 1910 r. podczas uroczystego odsłonięcia pomnika grunwaldzkiego (ufundowanego przez Ignacego Jana Paderewskiego, rozbitego w 1939 r. przez niemieckich agresorów).
Informacje podane przez E. Brzezińską powtórzyła i uzupełniła potem na polach bitwy pani przewodnik, która pokazała nam m.in. szczątki pomnika krakowskiego.
Przewodnik wskazała nam również ruiny gotyckiej kapliczki wzniesionej przez Krzyżaków w 1411 r. ku pamięci poległych i kamień na miejscu śmierci wielkiego mistrza. Widzieliśmy też pamiątkowe głazy formacji wojskowych, m.in. 15 Warmińsko-Mazurskiej Dywizji Zmechanizowanej im. króla Władysława Jagiełły z 15 lipca 1996 r. i 15 Giżyckiej Brygady Zmechanizowanej z 13 lipca 2002 r.

Następnie udaliśmy się do Gietrzwałdu (1070 mieszkańców), naszego miejsca noclegu w Domu Pielgrzyma. (Gietrzwałd to duża wieś położona w województwie warmińsko-mazurskim, w powiecie olsztyńskim, siedziba gminy Gietrzwałd przy drodze krajowej nr 16 w połowie drogi z Olsztyna do Ostródy.)
Gietrzwałd zasłynął w roku 1877 kiedy to od 27 czerwca do 16 września, na przykościelnym klonie, Matka Boża objawiała się dwóm dziewczynkom: Barbarze Samulowskiej (obecnie trwa jej proces beatyfikacyjny) i Justynie Szafryńskiej. Obie pochodziły z niezamożnych rodzin. Warte podkreślenia jest to, iż mimo obowiązujących w tych czasach na Warmii zakazów, Maryja przemawiała do nich po polsku. Objawienie jest jedynym na ziemiach polskich uznanym przez Kościół rzymskokatolicki. (Ciekawe, czy to przypadek, że moja babcia Anastazja, matka mego ojca Maksymiliana, urodziła się właśnie w czerwcu 1877 r. - roku objawień.)
Wieczorem ks. Stanisław Chojnacki w oryginalnej i humorystycznej formie opowiedział o historii objawień i o nowszych dziejach ośrodka kultu. Poinformował o różnorakich szykanach, jakie stosowali kolejni administratorzy tych ziem. W czasie zaboru władze po prostu prześladowały nie tylko Polaków, ale nawet proboszcza parafii narodowości niemieckiej, który stanął w obronie polskich dzieci. Komunistyczne władze PRL-u z kolei nie wydawały pozwoleń na wznoszenie domów i wszelkich innych budowli. Posunęły się nawet do tego, że zabroniły ustawić znak z nazwą miejscowości, aby utrudnić dotarcie pielgrzymom do świętego miejsca. (Trzeba dodać, że niedaleko znajduje się miejscowość o myląco podobnej nazwie – Gierzwałd. Gierzwałd to wieś położona w województwie warmińsko-mazurskim, w powiecie ostródzkim, w gminie Grunwald, licząca obecnie 638 mieszkańców)
Zwiedzając niezwykłe miejsce widzieliśmy fragment drzewa klonu, na którym objawiła się Matka Boża. Zauważyliśmy też tablicę upamiętniającą wizytę prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego z małżonką, która miała miejsce 8 września 2007 r. Po „krótkim wstępie” ks. St. Chojnackiego, jak na pielgrzymkę przystało, wzięliśmy udział w Apelu Jasnogórskim i krótkim nabożeństwie w sanktuarium Matki Bożej Gietrzwałdzkiej prowadzonym przez Zakon Kanoników Regularnych Laterańskich.
Następnego dnia o godz. 7.00 uczestniczyliśmy we mszy św. porannej. Zdążyliśmy jeszcze do pięknie obudowanego świętego źródełka, gdzie napełniliśmy nasze pojemniki wodą posiadającą cudowne właściwości lecznicze. Źródełko to, z którego woda po dziś dzień uzdrawia chorych, Matka Boża pobłogosławiła ostatniego dnia objawień.

Dzień drugi, sobota, 11 lipca 2009 r. Olsztyn – Lidzbark Warmiński – Pieniężno
Z Gietrzwałdu udaliśmy się do Olsztyna, gdzie wraz z przewodnikiem zwiedziliśmy Starówkę tego pięknego miasta. Olsztyn to największe miasto i stolica województwa warmińsko-mazurskiego, powiat grodzki Olsztyn, stolica powiatu ziemskiego olsztyńskiego, archidiecezji warmińskiej, a od 1992 r. metropolii warmińskiej i luterańskiej diecezji mazurskiej. Według danych GUS populacja Olsztyna wynosi 176 142 tys.
W Olsztynie przez 5 lat (1516-1519) przebywał Mikołaj Kopernik (1473-1543), który pełnił funkcję administratora na zamku biskupów warmińskich i zajmował się reformą monetarną. Na zamku olsztyńskim prowadził także obserwacje astronomiczne. Jest to jedyny zamek, którego nie zbudowali Krzyżacy. (Obronił przed nimi miasto). Widzieliśmy 2 pomniki wielkiego astronoma. Następnie spacerowaliśmy po urokliwych uliczkach Starego Miasta, zwracając uwagę na ślady polskości. Byliśmy w katedrze, w której przez 2 lata organistą był Feliks Nowowiejski. Przeszliśmy przez Bramę Miejską, na której umieszczono mozaikę – dar Papieża Jana Pawła II z okazji 650-lecia miasta (w 2004 r.).
Następnym punktem na szlaku naszej wycieczki znajdował się Lidzbark Warmiński. Lidzbark Warmiński od 1350 r. do XIX wieku był stolicą Warmii i dawniej jej największym miastem. Miasto było ważnym centrum wiary i kultury w Rzeczypospolitej Obojga Narodów, często dlatego też nazywano je Perłą Warmii. Przez długi czas było w panowaniu biskupów warmińskich. Obecnie liczy około 16 600 mieszkańców.
Zwiedziliśmy jego wspaniały zamek, który był siedzibą biskupów warmińskich m.in. Ignacego Krasickiego i Józefa Glempa. Na zamku przez długi okres przebywał Mikołaj Kopernik. Jest to najlepiej zachowana gotycka rezydencja obronna na Warmii. Autentyczne wnętrza kryją cenne wyposażenie, zabytkowe sprzęty, rękopisy dzieł I. Krasickiego, M. Kromera i M. Kopernika. Wszyscy zachwycaliśmy się arkadowym dziedzińcem. Na szczególniejszą uwagę zasługuje Ignacy Krasicki.
I. Krasicki (1735 - 1801) – biskup warmiński od 1767 r., poeta, prozaik i publicysta. Nazywany "księciem poetów polskich". Jako biskup warmiński z rozmachem urządził swoją rezydencję w Lidzbarku. I. Krasicki był mieszkańcem zamku lidzbarskiego w latach 1766 - 1795; dokładnie aż przez 29,5 lat. Król Stanisław II August Poniatowski wyraził swoje uznanie dla Krasickiego wręczając mu najwyższe odznaczenia – Order Orła Białego.
Elżbieta Brzezińska przypomniała wycieczkowiczom jego najważniejsze utwory. Potem wspólnie z Reginą Kuczkowską wyrecytowały z pamięci pierwszą zwrotkę
"Hymnu do miłości Ojczyzny"

Święta miłości kochanej Ojczyzny,
Czują cię tylko umysły poczciwe!
Dla ciebie zjadłe smakują trucizny
Dla ciebie więzy, pęta niezelżywe.
Kształcisz kalectwo przez chwalebne blizny
Gnieździsz w umyśle rozkosze prawdziwe,
Byle cię można wspomóc, byle wspierać,
Nie żal żyć w nędzy, nie żal i umierać.

Ja z kolei przypomniałem słynny cytat z "Monachomachii":

I śmiech niekiedy może być nauką,
Kiedy się z przywar, nie z osób natrząsa;
I żart dowcipną przyprawiony sztuką
Zbawienny, kiedy szczypie, a nie kąsa;
(...)
Szanujmy mądrych, przykładnych, chwalebnych,
Śmiejmy się z głupich, choć i przewielebnych.

Biskup opisał negatywne zjawiska zarówno swego, jak i naszego, XXI wieku. Jego wersety wręcz porażają miażdżącą aktualnością. W satyrze "Świat zepsuty" wielki poeta przewidział zachowanie politycznych krętaczy, a nawet pornokrację:

Słów aż nadto, a same matactwa i łgarstwa;
Wstręt ustał, a jawnego sprośność niedowiarstwa
Śmie się targać na święte wiary tajemnice;
Jad się szerzy, a źródło biorąc od stolice
Grozi dalszą zarazą. Pełno ksiąg bezbożnych,
Pełno mistrzów zuchwałych, pełno uczniów zdrożnych;
A jeśli gdzie się cnota i pobożność mieści,
Wyśmiewa ją zuchwałość nawet w płci niewieściej.
Wszędzie nierząd, rozpusta, występki szkaradne.

Ostatnim celem naszej podróży było Pieniężno.
Jest to miasteczko w woj. warmińsko-mazurskim, w powiecie braniewskim, siedziba gminy miejsko-wiejskiej Pieniężno. W latach 1975-1998 miasto administracyjnie należało do woj. elbląskiego. Liczy około 3 tys. mieszkańców.
Miejscowość jest znana nie tylko w Polsce, ale i na całym świecie, z Misyjnego Seminarium Duchownego Księży Werbistów. Zwiedziliśmy Muzeum Misyjno-Etnograficzne bogato wyposażone w wytwory rękodzieła artystycznego ze wszystkich zakątków kuli ziemskiej.
Jednym z najbardziej znanych werbistów jest Ojciec Marian Żelazek SVD, który zmarł w Indiach w wieku 88 lat. Ten niezwykły zakonnik i misjonarz przez ponad 50 lat pracował na rzecz biednych i trędowatych w Indiach. W 2002 r. został kandydatem do Pokojowej Nagrody Nobla. Ku mojemu zaskoczeniu, młody (świecki) przewodnik nie wiedział, że wielki misjonarz odszedł do wieczności w 2006 r. Zdziwił też nas kompletny brak jakichkolwiek znaków informacyjnych o Muzeum, które znajduje się kilka kilometrów za miasteczkiem. Aby tam trafić musieliśmy pytać przypadkowych przechodniów. Wśród osób szczególnie zasłużonych dla Pieniężna trzeba wymienić mgr Irenę Wiśniewską, którą miałem zaszczyt i przyjemność spotkać w Poznaniu w 1987 r.

Do domu wróciliśmy wszyscy szczęśliwie we wspaniałych nastrojach, co było zasługą Elżbiety Brzezińskiej, pilotującej imprezę oraz radosnych uczestników żądnych wiedzy o walorach naszego pięknego kraju.