piątek, 19 grudnia 2014

Nasza Szkoła w Wielkim Klińczu

.
Aktualna nazwa placówki: ZESPÓŁ KSZTAŁCENIA W WIELKIM KLIŃCZU

W dniu kiedy piszę te słowa (piątek, 19 grudnia 2014 r. nie udało mi się odnaleźć na oficjalnej stronie internetowej szkoły ( http://zkwielkiklincz.szkolnastrona.pl ) informacji na temat, jakie jednostki wchodzą w skład Zespołu Kształcenia i jak brzmią ich pełne nazwy urzędowe.
Przypuszczam jednak z prawie stuprocentową pewnością, że są to następujące części składowe:

Przedszkole Samorządowe,

Szkoła Podstawowa im. Komisji Edukacji Narodowej,

Publiczne Gimnazjum.

W miarę możliwości w najbliższych tygodniach i miesiącach będę sukcesywnie uzupełniał tę notatkę o naszej Szkole w Wielkim Klińczu. Zaznaczam od razu, że będzie to informacja subiektywna, niepełna, a nawet kontrowersyjna, dlatego proszę o wyrozumiałość i uzupełnienia. Wszelki uwagi krytyczne mile widziane.

Nasza oficjalna (Eli i moja) wspólna życiowa przygoda (okres zatrudnienia) ze Szkołą w Wielkim Klińczu trwała dokładnie 18 lat (od 1 września 1987 r. do 31 sierpnia 2005 r).

Do sporządzenia tutejszego śladu w Internecie zmobilizowała mnie zmiana kierownictwa Szkoły od 1 września 2014 r. Otóż po przeprowadzonym przez Urząd Gminy Kościerzyna konkursie funkcję dyrektora objął wtedy Wojciech Drzewiński, który wkrótce dał się poznać jako człowiek nie tylko wyjątkowo odpowiedzialny, ale też odważny. Przejawiło się to w kilku śmiałych decyzjach mających na celu lepsze funkcjonowanie placówki i zwrócenie większej od poprzedników troski na relacje i więzi międzyludzkie. Jedną z nich było przywrócenie po latach wspólnych spotkań z pracownikami, którzy odeszli na emeryturę.



W tym roku po 9 latach przerwy obchodziliśmy święto pracowników oświaty i wychowania wspólnie z gronem i personelem szkoły Wielkiego Klińcza. Wspaniała impreza integracyjna z inicjatywy dyrektora Wojciecha Drzewińskiego, który zaprosił emerytów na wspólne spotkanie miała miejsce w piątek, 10 października 2014 r. w restauracji w Grzybowskim Młynie i trwała od 18.00 do 24.00. Dyrekcja szkoły zatroszczyła się o wygodny dojazd grupy emerytów gimbusem z W. Klińcza. Najpierw ciepłe i przyjazne przemówienie do wszystkich zebranych wygłosił dyrektor Wojciech Drzewiński. Potem zabrała głos Elżbieta Brzezińska. Podziękowała Szanownej Dyrekcji za skierowane zaproszenie do byłych nauczycieli i pracowników Szkoły w Wielkim Klińczu, którzy przeszli na emeryturę. Złożyła serdeczne życzenia sukcesów w pracy dydaktycznej, wdzięczności rodziców i uczniów za wysiłek włożony w kształcenie młodzieży. Wyraziła wielką radość seniorów, że po 9 latach zostali ponownie włączeni do wspólnoty pracowników oświaty.
E. Brzezińska przekazała na ręce Dyrektora kwiaty dla całego grona, a Teresa Preis wręczyła Dyrektorowi okolicznościowy, tradycyjny upominek kaszubski.

W kolejnej części zabawy relaksowaliśmy się znakomicie na wesoło przy stołach pełnych pysznego jadła. Kelnerki troszczyły się o częste zmiany zastawy. Szaleliśmy na parkiecie. Zarówno dyrektor Wojciech Drzewiński jak i wicedyrektor Beata Jeżewska oraz nauczyciele i pracownicy traktowali seniorów z niezwykłą gościnnością, serdecznością i szacunkiem. Daliśmy się porwać nastrojowi chwili i tańczyliśmy radośnie zapominając o troskach dnia codziennego. Pod koniec zabawy zrobiliśmy pamiątkowe zdjęcia. Zakończyliśmy około północy. Impreza była pod każdym względem udana i pozostanie niezapomnianym przeżyciem. W zabawie w Grzybowskim Młynie wzięło łącznie udział około 70 osób.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
CO NIECO Z HISTORII SZKOŁY

Pewien wpływ na działalność szkoły w Wielkim Klińczu w ostatniej dekadzie XX wieku swoimi decyzjami wywarł wójt Gminy Kościerzyna.
Waldemar T. ma w swoim życiorysie chlubne karty. W sierpniu 1980 r. brał udział w strajku w Stoczni w Gdańskiej. W 1990 r. został pierwszym niekomunistycznym burmistrzem Kościerzyny. W 1992 r. stanął na czele budowania nowej gminy wiejskiej Kościerzyna i sprawował funkcję wójta aż do 2010 r., czyli przez całe 18 lat. W latach 1992-1994 będąc członkiem Zarządu Gminy Kościerzyna i przewodniczącym Komisji Budżetowej wniosłem swoją cząstkę do tej budowli. Niestety, z biegiem czasu W. T. zaczął traktować gminę jak swój prywatny folwark. Do ludzi odnosił się przedmiotowo, mających odmienne zdanie brutalnie zwalczał metodami nie mającymi nic wspólnego z demokracją. Deptał ich godność, poniżał, upokarzał, łamał sumienia, korumpował i deprawował. Prześladował wiele zasłużonych osób, m.in. Irenę Literską, wybitną działaczkę społeczną, odznaczoną Złotym Krzyżem Zasługi przez prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego. Wykorzystywał podległych mu służbowo pracowników do czynów niezgodnych z ich przekonaniami i etyką zawodową, m.in. w wyborach do samorządu zmuszał do uczestnictwa w tworzonych przez niego komitetach wyborczych dyrektorki szkół, aby kandydowały do rady powiatu kościerskiego. Taki los spotykał też inne osoby pośrednio uzależnione od gminnych funduszy, m.in. Elżbietę B., którą wbrew jej woli umieścił w komitecie wyborczym do rady powiatu w 2010 r. szantażując ograniczeniem dotacji na działalność prowadzonego przez nią koła Polskiego Związku Emerytów. Damski bokser wywierał presję psychiczną i mobbing na bezbronne kobiety, które w milczeniu znosiły ordynarne naciski. Pośrednio przyczynił się do przedwczesnego odejścia z tego świata Gabrieli P. w wieku zaledwie 45 lat, która nie ukrywała, że do podległego wójtowi Zakładu Oświaty, jedzie jak do Zakładu Karnego.
Wójt nie lubił dziennikarzy, a zwłaszcza tych powątpiewających w jego nieomylność. W ciągu zaledwie paru lat zniszczył kilku niezależnych redaktorów i przyczynił się do upadku suwerennych tytułów, m.in. kościerskiego regionalnego tygodnika społeczno-gospodarczego „Kaszuby” Wiesława Kozyry, z którym współpracowałem przez 4 lata zamieszczając w tygodniku około setki artykułów i reportaży związanych głównie z tematyką oświatową.
Waldemarowi T. nie wystarczało unicestwienie niezależnych mediów. On uczynił dla siebie i swojej ekipy sprawującej władzę własną tubę propagandową na miejscu w cotygodniowym dodatku "Dziennika Bałtyckiego" - "Gryfie Kościerskim". Do realizacji swoich celów propagandowych wybrał człeka miernego i przekupnego, redaktora [fragment usunięty w dniu 02.05.2015 na polecenie Eli], który bez zmrużenia oka pisał wszystkie zmanipulowane teksty zgodnie z wolą swego potężnego mocodawcy. Na ogół zawierały one półprawdy, ćwierćprawdy, a nawet jawne kłamstwa. Sprzedajny i zdemoralizowany redaktorzyna [fragment usunięty w dniu 02.05.2015 na polecenie Eli] do dzisiaj nie przeprosił nikogo z grona czytelników "G. K." za wieloletnie manipulacje, łgarstwa, agitację i propagandę na rzecz wójta W. T. i jego ekipy. Co więcej, po upadku Waldemara T. przywdział szaty bezkompromisowego katona, obrońcy uciśnionych i jedynego apostoła prawdy. Jeden ze swoich felietonów zatytułował "Chorzy na bezczelność", zapominając, że sam zapadł na tę chorobę już kilkanaście lat temu. Najprawdopodobniej uważa, że czytelnicy "Gryfa" są po amputacji mózgu, albo mają całkowitą amnezję. Zapewne myśli, że nie dosięgnie go ramię sprawiedliwości.
Waldemar T. systematycznie łamał co najmniej trzy ustawy związane z oświatą: Kartę Nauczyciela z 26 stycznia 1982 r., Ustawę o systemie oświaty z 7 września 1991 r. i Ustawę o bibliotekach z 27 czerwca 1997 r.
Od 1 września 1999 r. obligatoryjnie uruchomiono w całej Polsce pierwsze klasy gimnazjum, które objęły uczniów urodzonych w 1986 r. Trzyletnie gimnazja powstały również na obszarze Gminy Kościerzyna, m.in. w Wielkim Klińczu. W. T. przywiózł w teczce do W. Klińcza powołanego przez siebie bez żadnego konkursu dyrektora gimnazjum Tomasza D., młodego wówczas nauczyciela po studiach zaocznych wychowania fizycznego, który jeszcze wtedy nie miał nawet aktu mianowania. W tamtym czasie w naszej szkole każdy nauczyciel mianowany posiadał większe doświadczenie i wyższe kwalifikacje od Tomasza D., ale wójtowi nie zależało na jakości pracy dydaktycznej. On chciał udowodnić, kto tak naprawdę rządzi na terenie jego gminy. Trawestując Adama Mickiewicza:
„Wójt tu wszechmocność woli swej pokazał”, za nic mając opinie uczniów, rodziców i kadry pedagogicznej.
Może ktoś zapytać, a gdzie był nadzór kuratoryjny? Jak mi wiadomo, Halina Uchman, dyrektor kościerskiej delegatury kuratorium próbowała nakłaniać wójta Gminy Kościerzyna do przestrzegania prawa oświatowego, ale skutki jej delikatnej perswazji okazały się mniej niż mizerne. Kacyk miał to gdzieś.
Jak reagowali dyrektorzy placówek oświatowych na bezprawne poczynania despotycznego wójta? Tylko dwoje próbowało walczyć o godność nauczycieli i zachowanie autonomii szkół: Ewa Niklas w Łubianie i Zdzisław Brzeziński w Wielkim Klińczu. Większość zachowała się koniunkturalnie próbując układać się z wójtem indywidualnie, który zresztą stosował znaną zasadę starożytnego Rzymu: „Divide et impera” („Dziel i rządź”). Doszło też do postaw skrajnych: dwie osoby - Anna C. i Barbara C., moje koleżanki po fachu, kierujące szkołami na terenie Gminy Kościerzyna na własne życzenie skompromitowały się niesmaczną i nadgorliwą służalczością wobec wójta Waldemara T. Nasz zwierzchnik z nieukrywaną satysfakcją wykorzystywał swoją przewagę władcy i premiował wazeliniarskie postawy.
Jak zachowywała się Rada Gminy (15 radnych)? Prawie wszyscy okazywali wójtowi całkowitą uległość. Był tylko jeden szlachetny, odważny rycerz - Józef Dąbrowski, który przez dwie kadencje (8 lat) przeciwstawiał się w pojedynkę bezprawiu Waldemara T. Józef D., najlepszy radny w historii Gminy Kościerzyna, poza tym prowadził ofiarną i godną szacunku działalność charytatywną. Systematycznie przez 8 lat przekazywał wszystkie swoje diety na rzecz uczniów szkoły w Wielkim Klińczu.
Co bardziej dociekliwi pomyślą, że przecież była jeszcze Komisja Oświaty, która teoretycznie posiada niemałe prerogatywy w sprawach edukacji i szkolnictwa. Niestety, ci radni również posłusznie wykonywali wszystkie sugestie wójta. W ciągu ośmiu lat sprawowania przeze mnie funkcji dyrektora szkoły w Wielkim Klińczu, Waldemar T. jeden raz tylko raczył łaskawie wyrazić przyzwolenie na wspólne posiedzenie Komisji Oświaty wraz z dyrektorami placówek oświatowych Gminy Kościerzyna w pełnym składzie, ale i wtedy do głosu zostali dopuszczeni tylko ci, którzy mieli wygłosić panegiryki na cześć wójta i władz gminy.
W ostatnich wyborach samorządowych do rady powiatu (niedziela, 16 listopada 2014 r.) Waldemar T. wystawił 37 kandydatów, z których radnymi zostały tylko dwie osoby (panie), ale były wójt otrzymał od wyborców czerwoną kartkę mimo pierwszego miejsca na liście i w taki sposób zniknął z lokalnej sceny politycznej. Miejmy nadzieję, że ten mistrz intryganctwa, manipulacji, szachrajstw i niezliczonych matactw ostatecznie zniknął z przestrzeni publicznej naszej gminy i powiatu.
Niedawno dwutygodnik pomorski "Twój Wieczór", Nr 19/766 z 6 listopada 2014 r. na stronie 6 pisał m.in.:
"Wykorzystując trudną sytuację właściciela były wójt gminy Kościerzyna Waldemar Tkaczyk kupił od niego za grosze gospodarstwo rolne w Kornem, przy drodze krajowej, decyzją Rady Gminy przekwalifikował na działki budowlane, uzbroił za publiczne pieniądze, podzielił i sprzedał (60 działek po 50 tys. zł). Teraz sprawa wróciła. Zainteresował się nią wymiar sprawiedliwości. Pojawiły się poważne zarzuty prokuratorskie dotyczące wyłudzenia pieniędzy z kasy gminnej, na podstawie fałszywych dokumentów.”

Który skrzywdziłeś
Który skrzywdziłeś człowieka prostego
Śmiechem nad krzywdą jego wybuchając,
Gromadę błaznów koło siebie mając
Na pomieszanie dobrego i złego,

Choćby przed tobą wszyscy się kłonili
Cnotę i mądrość tobie przypisując,
Złote medale na twoją cześć kując,
Radzi że jeszcze dzień jeden przeżyli,

Nie bądź bezpieczny. Poeta pamięta.
Możesz go zabić - narodzi się nowy.
Spisane będą czyny i rozmowy.

Lepszy dla ciebie byłby świt zimowy
I sznur i gałąź pod ciężarem zgięta.
(Czesław Miłosz, 1911-2004)

Adresatem wiersza jest tyran – człowiek, który wymaga bezpośredniego podporządkowania, absolutnego posłuszeństwa i uległości. Człowiek, który krzywdzi innych i zadaje im cierpienia. Był nim nie tylko Hitler, Stalin, Bierut czy Jaruzelski. Jest nim równie dobrze kacyk stojący na czele mafijnego układu lokalnego. Tyran krzywdzi "ludzi prostych" – zwykłych, szarych, bezbronnych. Może to czynić bezkarnie, ponieważ ma władzę i moc. Ukrywa się wśród ludzi podłych, sługusów bez charakteru, kanalii. Oni go otaczają, tworzą krąg, zaporę, za którą tyran czuje się bezpieczny. Nasz były kacyk, Waldemar T., na swoim żmijowisku wyhodował sobie kilku takich sprzedawczyków, m.in. Włodzimierza G., Wiesława B., Zygmunta S., [fragment usunięty w dniu 02.05.2015 na polecenie Eli] i innych. Jednak każde żyjące na Ziemi stworzenie, (nawet łotr na krzyżu), ma w sobie jakąś mniejszą lub większą cząstkę dobra. Wójt Waldemar T. spełnił dość nieoczekiwanie wobec Elżbiety B. z bezinteresowną życzliwością dwa dobre uczynki pod koniec jej kariery zawodowej.

[C.d.n.]
.

wtorek, 16 grudnia 2014

Manifestacja w Warszawie (wtorek, 9 grudnia 2014 r.)

.
We wtorek, 9 grudnia 2014 r. uczestniczyłem w manifestacji w Warszawie zorganizowanej przez NSZZ "Solidarność" Pracowników Oświaty i Wychowania (c.d.n. już wkrótce).





.

niedziela, 7 grudnia 2014

Słowo o wdzięczności (i sześć przebojów)

.

O wdzięczności jeszcze kiedyś napiszę. Niekiedy zapominamy jak ogromnie dużo zawdzięczamy naszym bliźnim, dorosłym, własnym dzieciom i wnukom, uczniom w szkole, sąsiadom, znajomym, przyjaciołom. Moim bliskim mam szczególne wiele do zawdzięczenia, w sprawach bardziej lub mniej ważnych. Ostatnio przekonuję się do miesięcznika "Moda na Zdrowie", który Ela przynosi z apteki. Wpadają mi w oko różne wartościowe artykuły, ale też interesujące cytaty, np. The most comfortable beds in the world - Najwygodniejsze łóżka na świecie. Royal Comfort Pure Luxury - Królewski Komfort Czysty Luksus (reklama Hypnos, niczym w starożytnej sztuce retoryki), albo tytuły: Życie jest prezentem; Mróz – nasz sojusznik. Prowadząc auto, w drodze do pracy, często słucham polskiego radia (z reguły programu pierwszego, czyli popularnej jedynki), któremu też zawdzięczam sporo miłych przeżyć, np. przedwczoraj oczarowała mnie piosenka Anny Wyszkoni „Dźwięki nocy” – to balsam dla duszy, tekst jest poezją z najwyższej półki, utwór wykonany anielskim głosem, wspaniała muzyka. [autor tekstu: Maciej Durczak, kompozytor: Robert Gawliński]

Stoję wśród drzew i pustych dróg.
Kruki i psy zamilkły już.
Opadły mgły i opadł kurz,
Nie słychać burz.
Z nieba już spadł wielki wóz.

Oglądam świat jak niemy film.
Samotnie tak, zamilknę razem z nim.
Resztę zabierze czas.

Za oknem wiatr w kolorze krwi.
Deszcz cicho gra nierówny rytm.
Pustką i złem pachną sny.
Dopala się lont.
Chciałabym już odejść stąd.

Oglądam świat jak niemy film.
Samotnie tak, zamilknę razem z nim.
Resztę zabierze czas.

Oglądam świat jak niemy film.
Pewnego dnia zamilknę razem z nim.
Resztę zabierze czas.






I jeszcze piosenka "Szepty i łzy" Anny Jopek





Kolejny utwór to "Dmuchawce, latawce, wiatr" Urszuli. Te piosenki mają podobny nastrój i zawierają spory ładunek dobrej poezji na marne dla kultury czasy.




Wreszcie najprawdziwsza uczta - piosenka, której subtelny tekst napisał sam Bolesław Leśmian (1877-1937), największy geniusz polskiej liryki erotycznej.




Dnia 28 grudnia 2014 r. kończę 64 lata. Mam powody do dumy z każdego roku życia na tym najpiękniejszym ze światów. Kiedy dość dawno temu w KKNJO w Gdańsku na zajęciach praktycznych z języka angielskiego analizowaliśmy słowa znanego przeboju Beatlesów "When I'm Sixty Four" wątpiłem, czy dożyję tych urodzin, wydawały mi się wówczas bardzo odległe. DOCZEKAŁEM! DEO GRATIAS! THANKS BE TO GOD!




.

sobota, 6 grudnia 2014

Wanda Błeńska (1911-2014), czyli herosi są wśród nas.

.
W czwartek, 27 listopada 2014 r. odeszło do wieczności dwoje szczególnych Polaków. Nazajutrz, w piątek, 28 listopada wśród moich 16 znajomych (w tym dwoje katechetów) - przeprowadziłem mini sondę, pytając czy wiedzą, kto zmarł poprzedniego dnia. Cała szesnastka (wszyscy z wyższym wykształceniem magisterskim) zgodnie odpowiadała, że Stanisław Mikulski (popularny aktor będący m.in. członkiem KC PZPR popierający stan wojenny). Ani jedna z pytanych przeze mnie osób nic nie wiedziała o śp. Wandzie Błeńskiej. Byłem zdruzgotany. Dotarło do mnie jak potężną siłę rażenia mają media na umysły moich rodaków (również na elity naszego narodu, a co dopiero szeregowych zjadaczy chleba).

Herosi są wśród nas.
Wanda Maria Błeńska (1911-2014)
W czwartek, 27 listopada 2014 r. odeszły do wieczności dwie znane w Polsce osoby. O popularnym aktorze grającym agenta Hansa Klossa wszystkie media zamieszczały ogromną masę różnorodnych materiałów, natomiast o skromnej lekarce, która przez ponad 40 lat narażała swoje życie opiekując się trędowatymi w Afryce informacji było niewiele.
Dr Wanda Błeńska, bo o niej mowa, urodziła się w 1911 r. w Poznaniu. Ukończyła Wydział Lekarski Uniwersytetu Poznańskiego w 1934 r. Pracowała w różnych szpitalach, m.in. w 1939 r. w Szpitalu Morskim w Gdyni. W czasie wojny była podporucznikiem AK, członkiem organizacji Gryf Pomorski, komendantką oddziału kobiecego w obwodzie toruńskim AK. Po wojnie prowadziła szpital miejski w Toruniu. W latach 1945–1946 w PZH i Akademii Lekarskiej w Gdańsku. W 1946 r. wyjechała do Hanoweru do brata. Skończyła tam kursy medycyny tropikalnej, a w 1948 r. podyplomowe studia w Instytucie Medycyny Tropikalnej i Higieny na Uniwersytecie w Liverpoolu.
W latach 1951–1994 pracowała w ośrodku leczenia trądu w Bulubie nad Jeziorem Wiktorii w Ugandzie, a w latach 1951–1983 była lekarzem naczelnym. Początkowo mała placówka prowadzona przez irlandzkie franciszkanki, stała się pod jej kierownictwem nowoczesnym centrum leczniczym i szkoleniowym ze 100-łóżkowym szpitalem i oddziałem dziecięcym, zapleczem diagnostycznym, domami dla trędowatych i kościołem, noszącym obecnie jej imię („Buluba Leprosy Centre, The Wanda Blenska Training Centre”). W ośrodku tym, oprócz szkoleń dla lekarzy, dr Błeńska zainicjowała i zorganizowała kursy opiekunów nad trędowatymi (Leprosy Assistents Training Courses). Należy podkreślić, że w początkowym okresie w Ugandzie była jedynym lekarzem w dwóch szpitalach odległych od siebie o 60 km. Później wraz z dr Błeńską w Bulubie pracowali inni polscy lekarze. Jej długoletnia praca sprawiła, że dorobiła się przydomka "Matki Trędowatych".
W 1955 roku dr Wanda Błeńska weszła jako pierwsza kobieta na szczyt Vittorio Emanuele w Ruwenzori.
W 1993 roku wróciła do Polski do rodzinnego Poznania.
Od papieża Jana Pawła II otrzymała najwyższe odznaczenie przyznawane świeckim zaangażowanym w życie Kościoła, Order Świętego Sylwestra. Jest honorową obywatelką Ugandy i miasta Poznania. W stolicy Wielkopolski działa Szkoła Społeczna im. dr Wandy Błeńskiej, a w Niepruszewie Zespół Szkolno-Przedszkolny jej imienia.
Jestem wdzięczna Panu Bogu za to, że mogłam tam przebywać i pomagać ludziom. To były lata ciężkiej, ale szczęśliwej pracy. Przez ten czas zaznałam wiele serdeczności i życzliwości, wiele dobra szczególnie od osób, które spotkałam w Afryce” - tak mówiła o swojej pracy w 2011 r., w czasie uroczystości z okazji jej 100 urodzin. W tym samym roku postanowieniem prezydenta Bronisława Komorowskiego została odznaczona Krzyżem Wielkim Orderu Odrodzenia Polski "w uznaniu wybitnych zasług w pracy naukowo-badawczej w dziedzinie medycyny tropikalnej i leczenia trądu, za dawanie świadectwa miłości do człowieka i niesienie pomocy osobom potrzebującym, za osiągnięcia w pracy misyjnej". Przeżyła 103 lata. Zagubieni dzisiaj wśród zalewającego nas zewsząd informacyjnego szumu i zgiełku pozornych wartości propagowanych przez przemijających niczym jętki jednodniówki celebrytów, pamiętajmy, że tacy herosi jak skromna dr Wanda Błeńska nadal są wśród nas i warto ich naśladować.