sobota, 6 grudnia 2014

Wanda Błeńska (1911-2014), czyli herosi są wśród nas.

.
W czwartek, 27 listopada 2014 r. odeszło do wieczności dwoje szczególnych Polaków. Nazajutrz, w piątek, 28 listopada wśród moich 16 znajomych (w tym dwoje katechetów) - przeprowadziłem mini sondę, pytając czy wiedzą, kto zmarł poprzedniego dnia. Cała szesnastka (wszyscy z wyższym wykształceniem magisterskim) zgodnie odpowiadała, że Stanisław Mikulski (popularny aktor będący m.in. członkiem KC PZPR popierający stan wojenny). Ani jedna z pytanych przeze mnie osób nic nie wiedziała o śp. Wandzie Błeńskiej. Byłem zdruzgotany. Dotarło do mnie jak potężną siłę rażenia mają media na umysły moich rodaków (również na elity naszego narodu, a co dopiero szeregowych zjadaczy chleba).

Herosi są wśród nas.
Wanda Maria Błeńska (1911-2014)
W czwartek, 27 listopada 2014 r. odeszły do wieczności dwie znane w Polsce osoby. O popularnym aktorze grającym agenta Hansa Klossa wszystkie media zamieszczały ogromną masę różnorodnych materiałów, natomiast o skromnej lekarce, która przez ponad 40 lat narażała swoje życie opiekując się trędowatymi w Afryce informacji było niewiele.
Dr Wanda Błeńska, bo o niej mowa, urodziła się w 1911 r. w Poznaniu. Ukończyła Wydział Lekarski Uniwersytetu Poznańskiego w 1934 r. Pracowała w różnych szpitalach, m.in. w 1939 r. w Szpitalu Morskim w Gdyni. W czasie wojny była podporucznikiem AK, członkiem organizacji Gryf Pomorski, komendantką oddziału kobiecego w obwodzie toruńskim AK. Po wojnie prowadziła szpital miejski w Toruniu. W latach 1945–1946 w PZH i Akademii Lekarskiej w Gdańsku. W 1946 r. wyjechała do Hanoweru do brata. Skończyła tam kursy medycyny tropikalnej, a w 1948 r. podyplomowe studia w Instytucie Medycyny Tropikalnej i Higieny na Uniwersytecie w Liverpoolu.
W latach 1951–1994 pracowała w ośrodku leczenia trądu w Bulubie nad Jeziorem Wiktorii w Ugandzie, a w latach 1951–1983 była lekarzem naczelnym. Początkowo mała placówka prowadzona przez irlandzkie franciszkanki, stała się pod jej kierownictwem nowoczesnym centrum leczniczym i szkoleniowym ze 100-łóżkowym szpitalem i oddziałem dziecięcym, zapleczem diagnostycznym, domami dla trędowatych i kościołem, noszącym obecnie jej imię („Buluba Leprosy Centre, The Wanda Blenska Training Centre”). W ośrodku tym, oprócz szkoleń dla lekarzy, dr Błeńska zainicjowała i zorganizowała kursy opiekunów nad trędowatymi (Leprosy Assistents Training Courses). Należy podkreślić, że w początkowym okresie w Ugandzie była jedynym lekarzem w dwóch szpitalach odległych od siebie o 60 km. Później wraz z dr Błeńską w Bulubie pracowali inni polscy lekarze. Jej długoletnia praca sprawiła, że dorobiła się przydomka "Matki Trędowatych".
W 1955 roku dr Wanda Błeńska weszła jako pierwsza kobieta na szczyt Vittorio Emanuele w Ruwenzori.
W 1993 roku wróciła do Polski do rodzinnego Poznania.
Od papieża Jana Pawła II otrzymała najwyższe odznaczenie przyznawane świeckim zaangażowanym w życie Kościoła, Order Świętego Sylwestra. Jest honorową obywatelką Ugandy i miasta Poznania. W stolicy Wielkopolski działa Szkoła Społeczna im. dr Wandy Błeńskiej, a w Niepruszewie Zespół Szkolno-Przedszkolny jej imienia.
Jestem wdzięczna Panu Bogu za to, że mogłam tam przebywać i pomagać ludziom. To były lata ciężkiej, ale szczęśliwej pracy. Przez ten czas zaznałam wiele serdeczności i życzliwości, wiele dobra szczególnie od osób, które spotkałam w Afryce” - tak mówiła o swojej pracy w 2011 r., w czasie uroczystości z okazji jej 100 urodzin. W tym samym roku postanowieniem prezydenta Bronisława Komorowskiego została odznaczona Krzyżem Wielkim Orderu Odrodzenia Polski "w uznaniu wybitnych zasług w pracy naukowo-badawczej w dziedzinie medycyny tropikalnej i leczenia trądu, za dawanie świadectwa miłości do człowieka i niesienie pomocy osobom potrzebującym, za osiągnięcia w pracy misyjnej". Przeżyła 103 lata. Zagubieni dzisiaj wśród zalewającego nas zewsząd informacyjnego szumu i zgiełku pozornych wartości propagowanych przez przemijających niczym jętki jednodniówki celebrytów, pamiętajmy, że tacy herosi jak skromna dr Wanda Błeńska nadal są wśród nas i warto ich naśladować.



Brak komentarzy: