środa, 30 listopada 2016

Wspomnienia kilku nauczycieli pracujących w szkole w Wielkim Klinczu

.





Wspomnień czar
Nazywam się Elżbieta Brzezińska, jestem emerytowaną nauczycielką języka polskiego. Zdarzenia z życia osobistego przyprowadziły mnie na piękną Ziemię Kaszubską, którą przed 40 laty pokochałam od pierwszego wejrzenia, a szczególnie zauroczył mnie widok zabytków kościerskich, które poznałam w latach 70-ych ubiegłego wieku.
Z racji związków rodzinnych (mój mąż Zdzisław, też nauczyciel, pochodzi z miejscowości Niedamowo) często przebywaliśmy w tych stronach. W 1987 r. pojawiła się szansa, by osiąść tu na stałe. Ówczesny inspektor oświaty i wychowania w Kościerzynie Jan Gostkowski zaproponował nam pracę w Wielkim Klińczu. Mnie w charakterze polonistki, a mojemu mężowi Zdzisławowi powierzył funkcję zastępcy dyrektora.
Zdecydowaliśmy się podjąć to wyzwanie, rezygnując z zatrudnienia w Koronowie – w liceum i technikum, gdzie mieliśmy już swój dorobek i pozycję. Szalę za przyjęciem pracy w szkole w Wielkim Klińczu przeważyła opinia o smacznych potrawach w szkolnej stołówce przygotowywanych pod czujnym okiem p. Teresy Guzińskiej. Po raz drugi dałam się uwieść kaszubskim smakom.
Zauroczyła nas posesja szkolna morzem zieleni, kolorem kwiatów, pięknie utrzymanym ogrodem. Unikatem na skalę krajową były trybunki dla kibiców wokół boiska.
Nasza rodzina spotkała się z bardzo życzliwym przyjęciem przez ówczesnego dyrektora szkoły Janusza Piechowskiego i jego żony Gabrieli, którzy osobiście doglądali remontu mieszkania w domku nauczyciela. W pierwszych dniach września 1987 r. przez kilka dni prawie koczowaliśmy na terenie posesji szkolnej. Zdziwienie sąsiadów budziła przyczepa ciągnika wypełniona książkami. Czuliśmy się jak prawdziwi osadnicy.
Nie zapomnę rozpoczęcia roku szkolnego. Uczniowie obserwowali nas z ciekawością i obawą, a nasi koledzy starali się pomóc nam odnaleźć w nowej sytuacji, za co jesteśmy im wdzięczni.
Przepracowałam w Szkole Podstawowej w Wielkim Klińczu 18 owocnych lat. Pragnę utrwalić te zdarzenia, które pozwoliły mi rozbudzić zainteresowania literackie uczniów, zaszczepić im miłość do teatru oraz popularyzować turystykę w środowisku wiejskim. Wspólnie przeżywaliśmy pełne przygód wyprawy po Polsce w latach 1995-2000 wagonem kolejowym od Bałtyku aż po Tatry. W ciągu 5 dni czuliśmy się niczym traperzy w naszym domu na kołach, po drodze zwiedzając Warszawę, Kraków, Zakopane, myjąc się w budynkach stacji, przygotowując posiłki. Była to prawdziwa szkoła przetrwania.
Jednak głównym celem mojej pracy było osiąganie jak najlepszych wyników w nauczaniu języka polskiego. Sukcesem uczniów naszej szkoły było w latach 1990-1991 zakwalifikowanie się do eliminacji wojewódzkich Konkursu Polonistycznego. Udowodniliśmy, że dzieci z tzw. prowincji w niczym nie ustępują uczniom z dużych miast, a nawet przewyższają ich pracowitością, wytrwałością i zdolnościami.
Więzami przyjaźni połączyły nas wspólne biwaki, wycieczki oraz wieloletnia praca w Zespole Teatralnym „Wesoła Gromadka”, którego byłam instruktorem. Wspaniała młodzież mogła w sposób przyjemny i pożyteczny spędzać czas i realizować swoje artystyczne pasje. Nagrodą i wielką satysfakcją dla członków zespołu było dwukrotne zakwalifikowanie się do eliminacji wojewódzkich turnieju „Niebieskich Tarcz” i nagrody laureatów w Gdańsku i Sopocie.
Wspólnie tworzyliśmy scenariusze widowisk, m.in. „Z niedźwiedziem w herbie”. Tę sztukę wystawiliśmy w 1998 r. na Rynku w Kościerzynie z okazji obchodów 600-lecia miasta.
Jednak artystyczną przygodą życia był spektakl proekologiczny „Najazd UFO”, który zaprezentowaliśmy w 1994r. podczas wizyty w naszej szkole wiceministra ochrony środowiska dr Michała Wilczyńskiego. Nasz dynamiczny występ pełen humoru, tańca i śpiewu zachwycił ministra. Wyrazem podziwu i uznania dla młodych aktorów było zaproszenie całej grupy do Warszawy na obchody Międzynarodowego Dnia Ziemi (22 kwietnia 1995 r.). Wystąpiliśmy na scenie warszawskiego Centrum Sportu Młodzieżowego Agrykola – w kompleksie obiektów sportowych entuzjastycznie oklaskiwani przez widzów.
Ale największą niespodzianką było zaproszenie nas do Studia 2 TVP na Woronicza na nagranie programu. Nie było czasu na próby, oswajanie się z atmosferą studia i kamerami. Z marszu zaprezentowaliśmy 3 scenki, które na żywo (w czasie rzeczywistym) zostały wyemitowane w niedzielny poranek w programie ogólnopolskim. Wraz z nauczycielami Teresą Preis, Krystyną Marczyk i Wiesławem Trzebiatowskim tworzyliśmy zgraną drużynę. Nasza wspólna praca zaowocowała wielkim sukcesem. Był to najbardziej spektakularny występ w wieloletniej pracy „Wesołej Gromadki” i niezwykle emocjonujące przeżycie dla nas wszystkich. Jakże daleką drogę przebyliśmy wszyscy z Wielkiego Klińcza do Studia 2 TVP w stolicy.
Często spotykam się z naszymi artystami, dorosłymi, wrażliwymi ludźmi. Wielu z nich wspomina niezapomniane chwile, niektórzy z nich kontynuują zauroczenie teatrem w zespołach kabaretowych, np. „Sąsiadki-Aparatki”. To dla mnie najwspanialsza nagroda i satysfakcja. Pragnę gorąco podziękować prawie 150 członkom zespołu teatralnego, ich rodzicom oraz wspaniałym współpracownikom: nieodżałowanej Gabrieli Piankowskiej, Teresie Preis, Krystynie Marczyk, Wiesławowi Trzebiatowskiemu, Marioli Cybuli, Henrykowi Plutowskiemu, Janowi Szucie, Ilonie Kościelskie, Barbarze Szelezińskiej, Helenie Wajer i Zdzisławowi Brzezińskiemu, ówczesnemu dyrektorowi szkoły za pomoc w organizacji wyjazdu. Każda z tych osób wniosła swoją cząstkę we wspólny sukces.
Niech tych kilka refleksji wiejskiej emerytowanej nauczycieli języka polskiego będzie dowodem, że marzenia się spełniają.
Elżbieta Brzezińska
PS.
W tym roku (2016) mija 29 lat naszego pobytu w Wielkim Klińczu. Zapuściliśmy korzenie, zżyliśmy się z mieszkańcami. Historia zatoczyła koło. Jako seniorzy podróżujemy po Polsce i Europie z rodzicami i dziadkami naszych uczniów, a swe artystyczne pasje realizujemy w zespole wokalnym „Sami Swoi” i orkiestrze „Cztery Asy”. Nie zerwaliśmy kontaktów ze szkołą w Wielkim Klińczu, ponieważ nasz Klub Seniora ma siedzibę w jej gościnnych murach i współpracujemy z nauczycielami oraz młodzieżą w ramach projektu „Świetlica Pokoleń”, o czym informujemy na naszym blogu
http://swietlicapokolenwielkiklincz.blogspot.com
+++++++++++++++++++++++++++++++++++++++
Elżbieta Brzezińska;
Pracowałam w Szkole Podstawowej im. Komisji Edukacji Narodowej w Wielkim Klińczu przez 18 lat w latach 1987-2005 na stanowisku nauczycielki języka polskiego.

========================================================================================

Z historii nauczania języków obcych w Szkole Podstawowej im. Komisji Edukacji Narodowej w Wielkim Klińczu (Ze wspomnień nauczyciela)
W latach 80-ych ubiegłego stulecia mało kto wierzył w upadek poprzedniego ustroju socjalistycznego w Polsce, a tylko niewielka garstka przewidywała koniec komunizmu w ZSRR, a i to w odległej przyszłości. Po drugiej wojnie światowej (1939-1945), kiedy nasz kraj znalazł się w radzieckiej strefie wpływów stopniowo wprowadzano obowiązkowe nauczanie języka rosyjskiego we wszystkich typach szkół. Przymusowe nauczanie, co zrozumiałe, nie zawsze spotykało się z entuzjazmem. Państwo nie żałowało środków na kształcenie licznej kadry nauczycielskiej. W okresie PRL-u prawie na każdej wyższej uczelni istniały kierunki filologii rosyjskiej. Ukończyłem pięcioletnie magisterskie studia dzienne (pedagogiczne) na tym kierunku w 1974 r. Nauczyciele j. rosyjskiego mogli doskonalić swoje kwalifikacje również w ZSRR: w Moskwie, Leningradzie (=Petersburgu), Kijowie, Orle a także na studiach podyplomowych w licznych ośrodkach metodycznych i nawet uniwersyteckich. W 1989 r. w polskiej oświacie było zatrudnionych ponad 18 tys. rusycystów. Absolutna większość z nich traktowała nauczanie j. rosyjskiego jak każdego innego języka obcego, chociaż komunistycznym władzom bardziej zależało na krzewieniu miłości do narzuconego po wojnie siłą ustroju i do imperium radzieckiego. W szkołach podstawowych był to jedyny język obcy, w średnich dochodził zachodnioeuropejski.
Po 1989 r., kiedy Polska stała się krajem w pełni suwerennym, zainteresowanie językiem wschodniego sąsiada gwałtownie spadało. Wszyscy, a zwłaszcza rodzice chcieli, aby dzieci uczyły się j. angielskiego. Rusycyści, przed którymi pojawiło się widmo bezrobocia, jak żadna inna grupa nauczycieli, podjęli wysiłek zdobycia dodatkowych kwalifikacji do nauczania innych przedmiotów. Większość uzyskała uprawnienia do prowadzenia j. polskiego, historii lub do pracy w bibliotekach. Nieliczni zostali nauczycielami j. zachodnioeuropejskich, zwłaszcza j. angielskiego i niemieckiego. Jednak nauczanie j. rosyjskiego w wolnej Polsce nie zostało całkowicie zaniechane i odbywa się nadal, chociaż w ciągle malejącej liczbie szkół.
Historia nauczania języków obcych po II wojnie światowej zarówno w Polsce jak i w Wielkim Klińczu zasługuje na odrębną monografię. Tutaj trzeba się ograniczyć do niektórych, najbardziej typowych faktów. Przez pierwsze dwa powojenne lata w szkole w Wielkim Klińczu nie prowadzono żadnego języka obcego. Wynikało to z braku nauczycieli, ponieważ w czasie wojny niemieccy okupanci dokonali eksterminacji inteligencji narodu polskiego. W roku szkolnym 1947/48 wprowadzono nauczanie języka angielskiego w klasie szóstej i kontynuowano jeszcze w latach 1948/49 oraz 1949/50 (do zakończenia klasy siódmej), ale już w roku 1949/50 w klasie piątej pojawił się obowiązkowy j. rosyjski, który jako „jedynie słuszny” był nauczany przez 55 lat, aż do całkowitego wygaśnięcia w czasie transformacji ustrojowej w 2005 r. J. angielski natomiast wrócił do szkoły w Wielkim Klińczu w 1990 r. czyli po 40 latach przerwy.
We wrześniu 1990 r. niżej podpisany za zgodą ówczesnego inspektora oświaty Józefa Błaszkowskiego, dyrektora szkoły Janusza Piechowskiego oraz poparciu rodziców wprowadził obowiązkowe nauczanie j. angielskiego. Wówczas nasza szkoła była jedyną nie tylko w Gminie Kościerzyna, ale i pierwszą w rejonie (obecnie powiecie) kościerskim z obowiązkowym nauczaniem j. angielskiego. Byliśmy też jedyną placówką z dwoma językami obcymi (nie zlikwidowaliśmy nauczania j. rosyjskiego), co trzeba odnotować na plus naszej gminy zapewniającej środki w budżecie na ten cel. Uczniowie mieli trzy lekcje w tygodniu. Stan taki trwał praktycznie do czerwca 2005 r. W naszej szkole nauczały takie wybitne rusycystki jak Stefania Krause i Gabriela Piankowska (G. P. posiadała też uprawnienia do nauczania j. polskiego). Obie miały laureatów konkursów na szczeblu wojewódzkim.
Od 1 września 1999 r. w całym kraju, również w Wielkim Klińczu rozpoczęto realizację pierwszego roku reformy edukacji. Od tej daty gimnazjum stało się drugim, obowiązkowym poziomem kształcenia w Polsce. Uczęszcza do niego młodzież w wieku 13-16 lat. Pierwszym rocznikiem, który chodził do gimnazjum, był rocznik 1986. Tuż przed utworzeniem pierwszych klas gimnazjum w Wielkim Klińczu, władze gminy zapowiadały w mediach lokalnych, że gimnazjaliści będą mieć trzy języki obce: angielski, niemiecki i rosyjski. Jednak ze względu na koszty wycofały się z tego pomysłu i ograniczyły się do dwóch języków zachodnioeuropejskich.
Pamiętajmy, że przez pierwsze lata transformacji ustrojowej w Polsce (po 1989 r.) panował ogromny deficyt nauczycieli języków obcych. W związku z tym wziąłem urlop bezpłatny i w styczniu 1990 r. wyjechałem na 6 miesięcy do Wielkiej Brytanii, aby doskonalić moją znajomość języka angielskiego. We wrześniu 1990 r. zdałem pisemny oraz ustny egzamin wstępny do Kolegium Kształcenia Nauczycieli Języków Obcych w Gdańsku i podjąłem tam trzyletnie studia zaoczne, które ukończyłem pomyślnie w czerwcu 1993 r. uzyskując licencjat i pełne uprawnienia do nauczania j. angielskiego. Mimo, że studia były określane jako zaoczne, zajęcia mieliśmy co tydzień przez 3 dni pod rząd (czwartki, piątki i soboty) w wymiarze aż 24 godzin tygodniowo, czyli dokładnie tyle samo, co uczestnicy studiów stacjonarnych. Udało mi się pogodzić pracę w szkole z wyjazdami na uczelnię do Gdańska. To było spore wyzwanie, tym bardziej, że będąc nauczycielem sprawowałem jednocześnie funkcję zastępcy, a od 1992 r. (po wygranym konkursie) dyrektora szkoły. Na dodatek po wyborach uzupełniających do rady Gminy Kościerzyna w tym samym roku zostałem członkiem Zarządu Gminy, co przyniosło wymierne korzyści dla szkoły. Jednocześnie od 1991 r. przez kilka lat oboje z żoną Elżbietą (polonistką) dużo czasu przeznaczaliśmy na budowę własnego domu w Wielkim Klińczu. Na szczęście nie musieliśmy się spieszyć, bo po przeprowadzce z Koronowa (1987 r.) mieszkaliśmy w domku nauczyciela na posesji szkolnej. W nowym domu zamieszkaliśmy w listopadzie 1996 r. Nasze dwie córki – Beata (obecnie nauczycielka j. angielskiego VII LO w Gdańsku oraz tłumacz przysięgły) i Daria ukończyły Szkołę Podstawową w Wielkim Klińczu.
Jako kierownik placówki starałem się wywiązywać należycie z moich obowiązków. Z powodu absorbujących studiów w Gdańsku, kiedy byłem na miejscu, często pracowałem w szkole do godz. 22.00, niekiedy również w niedziele. Moja solidna praca została zauważona przez władze oświatowe. W czasie kuratoryjnej wizytacji szkoły w 1995 r. uzyskałem najwyższą wówczas ocenę pracy - bardzo dobrą, co można sprawdzić w archiwum placówki. Zostałem również wtedy odznaczony Brązowym Krzyżem Zasługi. Rzecz jasna, na ten sukces złożyły się wysiłki całego grona pedagogicznego. Pragnę w tym miejscu wyrazić wdzięczność w pierwszej kolejności mojej zastępczyni śp. Gabrieli Piankowskiej, która była bez reszty oddana uczniom i dosłownie poświęciła swoje życie szkole. Od 1992 r. przez 8 lat razem kierowaliśmy szkołą w niełatwych czasach transformacji ustrojowej. Bardzo dziękuję także innym tytanom pracowitości (w kolejności alfabetycznej): Elżbiecie Brzezińskiej, Krystynie Marczyk, Teresie Preis, Wiesławowi Trzebiatowskiemu i pozostałym. Przy okazji mogę podzielić się refleksją, że chyba niełatwo jest być żoną dyrektora. Przykładem może być wymieniona tutaj E. Brzezińska (polonistka), która podczas mojego dyrektorowania zawsze musiała wykazać się większym zaangażowaniem, wkładem pracy i osiągnięciami niż pozostali członkowie rady pedagogicznej. Jako pierwsza w gronie uzyskała stopień nauczyciela dyplomowanego, wkrótce została umieszczona na okres 10 lat na liście ekspertów MEN. Zresztą upływ czasu potwierdził, że osoby wyróżniające się w przeszłości w naszej placówce kontynuują z rozmachem swoją chwalebną działalność dla dobra bliźnich do dnia dzisiejszego na innych polach. K. Marczyk przez kolejną kadencję sprawuje funkcję ofiarnej pani sołtys w największej miejscowości gminy i wspiera finansowo naszą szkołę z budżetu sołectwa. T. Preis już przez szóstą kadencję (24 lata) jest radną, poza tym sprawuje ważną funkcję przewodniczącej Rady Miasta Kościerzyna. W. Trzebiatowski dał się poznać m.in. jako wybitny dyrektor Szkoły Podstawowej Nr 2 w Kościerzynie. E. Brzezińska ponad 10 lat przewodzi najbardziej aktywnemu w województwie pomorskim Kołu Emerytów.
W 1999 r. zgłaszałem władzom gminnym gotowość nauczania j. angielskiego w gimnazjum w Wielkim Klińczu, ale zostałem potraktowany jako persona non grata. Ówczesny wójt, doskonały manager i organizator oraz człowiek wielkich zasług dla rozwoju Gminy Kościerzyna, prowadził politykę kadrową zgodnie z rzymską dewizą „Divide et impera” („=Dziel i rządź”). Udało mu się podzielić grono pedagogiczne w Wielkim Klińczu. Wójt przywiózł w teczce do Wielkiego Klińcza powołanego przez siebie bez żadnego konkursu dyrektora gimnazjum, młodego wówczas nauczyciela po studiach zaocznych wychowania fizycznego, który jeszcze wtedy nie miał nawet aktu mianowania. W tamtym czasie w naszej szkole każdy nauczyciel mianowany posiadał większe doświadczenie i wyższe kwalifikacje od faworyta władz gminnych, ale wątpię czy wójtowi zależało na jakości pracy dydaktycznej. Wydaje mi się, że chciał udowodnić, kto tak naprawdę rządzi na terenie jego gminy. Trawestując Adama Mickiewicza: „Wójt tu wszechmocność woli swej pokazał”, niewiele sobie robiąc z opinii uczniów, rodziców i kadry pedagogicznej. To on, a nie marionetkowy dyrektor, decydował o tym kogo zatrudnić w gimnazjum. Władze gminy forsowały opinię, że od chwili utworzenia w Wielkim Klińczu gimnazjum rozpoczęła się „nowa era” i „dobra zmiana”. Wcześniejszy dorobek pokoleń wybitnych nauczycieli przestał się liczyć. Kierując szkołą podstawową wspomagałem lojalnie młodego dyrektora gimnazjum, bo uważałem, że interes uczniów jest dobrem nadrzędnym. Gwoli ścisłości trzeba dodać, że ów dyrektor gimnazjum później udowodnił, iż jest człowiekiem nietuzinkowym, niezależnym i przyzwoitym. W 2000 r. w połowie mojej drugiej kadencji złożyłem dymisję z funkcji. O powodach rezygnacji można przeczytać w kronice szkoły z tamtych lat. Nadal pracowałem w naszej placówce jako nauczyciel.
Wracając do języka największego narodu słowiańskiego, to rok szkolny 2004/2005 był ostatnim rokiem nauczania j. rosyjskiego w Szkole Podstawowej im. Komisji Edukacji Narodowej w Wielkim Klińczu. To właśnie niżej podpisanemu (posiadającemu uprawnienia do nauczania języków: rosyjskiego, angielskiego i esperanto) przypadła rola zakończenia nauczania j. rosyjskiego w tutejszej placówce. Po nagłej śmierci G. Piankowskiej, która nastąpiła 23 kwietnia 2004 r. przejąłem nauczanie klas Vb i VIb i wraz z klasami Va i VIa doprowadziłem do ukończenia szkoły podstawowej. Ostatnie lekcje j. rosyjskiego w naszej szkole zostały przeprowadzone przeze mnie w klasach szóstych w środę, 22 czerwca 2005 r. Wszystko wskazuje na to, że historia nauczania j. rosyjskiego w szkole w Wielkim Klińczu została definitywnie zakończona. Teraz w naszej placówce jest realizowane nauczanie j. angielskiego i niemieckiego. Jako ciekawostkę podam jeszcze, że uczestnicząc 23 maja 2005 r. w pracach komisji ustnego egzaminu dojrzałości języków obcych w P.Z.Sz. w Lubaniu spotkałem dwoje absolwentów naszej szkoły Annę Świerczyńską i Radosława Winczewskiego. Oboje egzamin maturalny z j. rosyjskiego zdali na bdb. Do matury z j. ros. przystąpili też słuchacze K.C.E. Vademecum Z.L.O. oraz innych szkół ponadgimnazjalnych w Kościerzynie. Zakład UNIBUD mający swą siedzibę w Wielkim Klińczu, zatrudniający około 500 osób, często korzystał z moich usług jako tłumacza, nie tylko j. angielskiego, ale i j. rosyjskiego, ponieważ współpracował z firmami w Rosji, na Litwie i Ukrainie. ZPS ,,Lubiana” w Łubianie, największy zakład na terenie Gminy Kościerzyna w 2005 r. otworzył salon sprzedaży porcelany w Moskwie. Pomorze pogłębia bliską współpracę z graniczącym z Polską obwodem kaliningradzkim. Dlatego zakończenie nauczania j. rosyjskiego przy zacieśniających się wciąż kontaktach gospodarczych wydawało się decyzją krótkowzroczną.
Brak anglistów w szkołach wiejskich na Pomorzu występował aż do 2010 r. Mimo mojej dyspozycyjności i posiadanych kwalifikacji, nie zostałem zatrudniony w gimnazjum w Wielkim Klińczu,. Od 1999 r. j. angielski był tam nauczany przez przypadkowe osoby bez należytego przygotowania, często po maturze albo po przyspieszonych kursach. Władze gminy, nie bacząc na koszty, potrafiły znaleźć fundusze na dowóz nauczycieli taksówkami z Trójmiasta. Zresztą owi „nauczyciele” z łapanki zmieniali się jak w kalejdoskopie. Zgłaszali się do mnie gimnazjaliści z prośbą o pomoc w opanowaniu j. angielskiego i to od nich wiem, że w pierwszych 10 latach istnienia gimnazjum w naszej miejscowości prowadzący lekcje j. angielskiego zmieniali się co pół roku. W ciągu trzyletniej nauki gimnazjalista poznawał 6 kolejnych anglistów. Taka sytuacja nie sprzyjała uzyskaniu dobrych wyników nauczania i opanowaniu języka obcego.
W szkole w Wielkim Klińczu pracowałem do 2005 r. Będąc już formalnie emerytem, nauczałem jeszcze j. angielskiego przez kolejnych 10 lat w innych szkołach: w Skorzewie, potem w Grabowie Kościerskim i wreszcie w Szkole Podstawowej w Egiertowie (do czerwca 2015 r.). Ostatnim akcentem było moje pięciotygodniowe zatrudnienie w wymiarze pełnego etatu na stanowisku nauczyciela j. angielskiego w Zespole Kształcenia w Wielkim Klińczu na początku roku szkolnego 2015/2016. W ten sposób zakończyła się moja niezwykła przygoda z nauczaniem języków obcych w szkole w Wielkim Klińczu.
Zdzisław Jan Brzeziński

PS.
Miałem dwutygodniową praktykę z Józefem Zabiełło (kolegą z roku) w szkole w Wielkim Klińczu od poniedziałku, 15 listopada do soboty, 27 listopada 1971 r. u Stefanii Krause, za dyrekcji Ryszarda Krause.
Pracowałem w Szkole Podstawowej im. Komisji Edukacji Narodowej w Wielkim Klińczu przez 18 lat (1987-2005). Na stanowisku nauczyciela języka rosyjskiego (do 1989 r.) i j. angielskiego (1990-2005). W latach 1987-1992 pełniłem funkcję zastępcy dyrektora szkoły. W latach 1992-2000 byłem dyrektorem Szkoły Podstawowej w Wielkim Klińczu.

Brak komentarzy: