wtorek, 21 czerwca 2011

Powrót z Krynicy-Zdroju do Wielkiego Klińcza

.
POWRÓT Z SANATORIUM DO RZECZYWISTOŚCI

Z Krynicy-Zdroju wyjechaliśmy już wczoraj, w poniedziałek, 20 czerwca 2011 r. Wracaliśmy drogą nr 75 przez Nowy Sącz, Brzesko i Bochnię. Zatrzymaliśmy się w Niepołomicach.


Niepołomice to miasto w powiecie wielickim, położone nad Wisłą na skraju Puszczy Niepołomickiej, około 25 km na wschód od centrum Krakowa. Liczy około 10 tys. mieszkańców. Zwiedziliśmy główną atrakcję turystyczną, czyli XIV-wieczny zamek królewski zbudowany przez Kazimierza Wielkiego. Naszą uwagę zwróciły przepiękne krużganki, zdaniem Eli piękniejsze od wawelskich. Rzeczywiście ten obszerny zamek nazywany jest "drugim Wawelem".


Zasługą królowej Bony były ogrody włoskie usytuowane przy południowym skrzydle ("ogrody królowej Bony"). Przez wieki zamek był rezydencją królów polskich. Obecnie zamek otwarty jest dla gości i turystów. W komnatach zamkowych zwiedziliśmy Muzeum Niepołomickie. Obejrzeliśmy wystawione w czterech salach Zamku Królewskiego w Niepołomicach europejskie skarby Muzeum Narodowego z Muzeum Czartoryskich w Krakowie: ponad sto obrazów i rzeźb, według tematów:
ANTYK I BIBLIA
WOKÓŁ NOWEGO TESTAMENTU
LUDZIE I OBYCZAJE
NATURA

Z Niepołomic skierowaliśmy się na północny Kraków od strony Nowej Huty do drogi 79. Ponad godzinę zajęło nam przedzieranie się przez długie korki i częste postoje przy światłach. Po wydostaniu się z aglomeracji krakowskiej jechaliśmy drogą nr 94 przez Ojcowski Park Narodowy mijając różne atrakcje turystyczne np. w odległości tylko 3 km od Jaskini Łokietka. Potem minęliśmy Olkusz, Dąbrowę Górniczą gdzie wjechaliśmy na trasę nr 1 i przez Siewierz, Częstochowę dotarliśmy do Kłobucka. Tam zatrzymaliśmy się na nocleg w zawsze gościnnym domu Urszuli i Leszka (siostra i szwagier Eli). We wtorek, 21 czerwca o poranku, ruszyliśmy w dalszą drogę z przystankiem w Częstochowie na Jasnej Górze. Staramy się, ilekroć jesteśmy w Kłobucku u rodziny Eli, wstępować do najsławniejszego na świecie klasztoru Ojców Paulinów.

Tam udaliśmy się do Kaplicy z najcenniejszym skarbem Jasnej Góry, Cudownym Wizerunkiem Matki Bożej. Dzięki niemu Jasna Góra stała się największym sanktuarium maryjnym w Polsce.


Zdążyliśmy jeszcze (chociaż spóźnieni) uczestniczyć we mszy św., ku naszej radości odprawianej w języku łacińskim (jak się potem dowiedzieliśmy msza św. o godz. 8.00 rano jest zawsze sprawowana po łacinie). Przypomnieliśmy sobie jak w okresie naszego dzieciństwa i młodości łacina (ten międzynarodowy język średniowiecza) była powszechnie używana w kościołach. Więc ochoczo włączyliśmy się do śpiewu, m.in. modlitwy Ojcze Nasz
Pater noster
qui es in caelis,
sanctificetur nomen tuum;
adveniat regnum tuum;
fiat voluntas tua sicut in caelo et in terra;
Panem nostrum quotidianum da nobis hodie;
et dimitte nobis debita nostra, sicut et nos dimittimus debitoribus nostris;
Et ne nos inducas in tentationem;
sed libera nos a malo.

Podróż do domu trwała nadspodziewanie długo. Nie zaskoczył nas ponad godzinny przejazd w korkach przez Łódź i Zgierz, jeszcze więcej czasu zmitrężyliśmy jadąc w kierunku Lubicza chcąc objechać Toruń, gdzie 15 kilometrowy korek przed szlabanem kolejowym za Grębocinem (droga nr 552), a potem w Łysomicach i skrzyżowaniem świetlnym zmusił nas do wyjątkowo długiego ćwiczenia cnoty cierpliwości. Wynagrodziliśmy sobie to potem zatrzymując się na późnym podwieczorku w Zblewie u mojej siostry Teresy. Do Wielkiego Klińcza dotarliśmy bezawaryjnie, chociaż prawie o zachodzie słońca.
.

Brak komentarzy: