niedziela, 12 czerwca 2011

Orkiestra Zdrojowa, Władysław Bartoszewski, Antoni Macierewicz, Ewa Demarczyk i śmierć kuracjusza.

.

Na zdjęciu Kościół Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny przy ul. Kościelnej 2, 33-380 Krynica-Zdrój, do którego uczęszczamy w czasie naszego pobytu w uzdrowisku, bo jest położony najbliżej sanatorium "Continental". Parafia pw. Wniebowzięcia NMP w znajduje się w diecezji tarnowskiej w dekanacie Krynica-Zdrój. Erygowana w 1925 r. jest najstarszą parafią w mieście. Świątynia o średnich rozmiarach jest zadbana i wygląda bardzo ładnie.

W niedzielę, 12 czerwca uczestniczyliśmy w tym kościólku we mszy św. o godz. 9.00. W ogłoszeniach ksiądz wymienił m.in. informację o dzisiejszym spotkaniu z posłem RP, nie podając jednak jego nazwiska.
Poszliśmy najpierw prosto z kościoła do Sali Koncertowej Pijalni Głównej, gdzie od 10.00 do 12.00 słuchaliśmy bogatego i różnorodnego repertuaru Orkiestry Zdrojowej (ten zazwyczaj 9-osobowy zespół koncertuje cały rok przez 5 dni w tygodniu): marsze, walce, tanga, przeboje muzyki klasycznej, wiązanki melodii oraz różne inne utwory. Mnie najbardziej poruszyło wspaniałe wykonanie na trąbce przy akompaniamencie zespołu utworu "Cisza".
.



Wracając do "domu" zastaliśmy przed wejściem do sanatorium pogotowie ratunkowe. Wkrótce okazało się, że kuracjusz z naszego "Continentala", mimo intensywnej reanimacji zmarł z powodu serca. Miał zaledwie 55 lat. Życie jest piękne i bezcenne, ale bardzo kruche. Przypominają się słowa poety ks. Jana Twardowskiego "Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą".
Po obiedzie udaliśmy się do tej samej co przed południem Sali Koncertowej Pijalni Głównej, gdzie o godz. 14.00 rozpoczęło się spotkanie z posłem Antonim Macierewiczem.
Zaskoczyło mnie doskonałe przygotowanie merytoryczne byłego ministra spraw wewnętrznych w latach 1991–1992, później wiceministra obrony narodowej w rządzie Jarosława Kaczyńskiego. Były też inne walory: przepiękna i bogata polszczyzna, płynność mówienia, żelazna logika i konsekwencja argumentacji, posługiwanie się faktami w miażdżącej, ale kulturalnej krytyce premiera Donalda Tuska. Poseł mówił przez 40 min. o tragedii katastrofy smoleńskiej, o uległości naszego aktualnego rządu wobec Rosji i Władimira Putina, ale też o ogromnych złożach gazu, którego obecne władze Polski nie zamierzają wykorzystać. Mnie osobiście bardzo poruszyły informacje (których wcześniej nie znałem) związane z katastrofą pod Smoleńskiem, byłem tym zaszokowany i głęboko wstrząśnięty. Najsmutniejszy jest fakt, że nasz premier skwapliwie zgodził się, aby całe śledztwo prowadziła strona rosyjska, chociaż umowy międzynarodowe z 1993 r. zapewniały Polsce równoprawny udział w badaniu i wyjaśnianiu okoliczności tragicznej katastrofy. Polska do dzisiaj nie odzyskała komputerów, laptopów, telefonów komórkowych należących do osób, które zginęły w katastrofie. Nie otrzymała też do tej pory szczątków samolotu, którego jest właścicielem.
Po wystąpieniu posła było niewiele czasu na zadawanie pytań, bo musiał już o godz. 15.00 pojechać na następne spotkanie. Jedna odważna seniorka zadała pytanie o program PIS-u, ale zebrani zareagowali fanatycznie i zażądali, aby opuściła salę. A. Macierewicz postąpił jak przystało na prawdziwego dżentelmena i przeprosił panią, którą zadała niefortunne pytanie, ale o programie nie miał czasu (a może nie chciał) już mówić. Nie wątpię, że poseł Macierewicz jest patriotą, ale szeregowi stronnicy PIS-u są zamknięci i łagodnie mówiąc, niechętnie nastawieni do inaczej myślących.
Uważają, że tylko oni mają rację.
Dla mnie wciąż patriotą i autorytetem pozostaje prof. Władysław Bartoszewski, którego wystąpienie oglądałem na żywo w TVP 2 w poniedziałkowym programie Tomasza Lisa (06.06.2011). Nie będę tu streszczać tej rozmowy, bo zainteresowani mogą się z nią zapoznać na stronie internetowej: http://www.tomaszlisnazywo.pl/ Mogę jednak powiedzieć, że była niezwykłą ucztą duchową i intelektualną dla myślącego widza. Nie ukrywam, że ogarnęła mnie wręcz ekstaza i jestem wdzięczny Opatrzności, że tacy wielcy Polacy bez najmniejszej skazy są jeszcze wśród żyjących. Za pół roku ukończy 90 lat.
W naszej telewizji zalewanej przez mierne programy, wręcz chałtury zdarzają się czasami wycinki wartościowe. Oprócz wymienionego powyżej wystąpienia prof. Wł. Bartoszewskiego, w sobotę telewizja uraczyła nas wspaniałą ucztą w postaci przypomnienia przepięknych piosenek z repertuaru Ewy Demarczyk, a wykonanych przez przedstawicielki młodszego pokolenia. Wielkim objawieniem okazał się też w roli konferansjera prowadzący program Marcin Kydryński (ur. w 1968 r.)
Wybitna Poetka po koncercie napisała: "Festiwalowy koncert piosenek Ewy Demarczyk, ogromnie mi się spodobał! Tak właśnie wyobrażałam sobie klimat tego koncertu, w jego stworzeniu bardzo pomogły zarówno wykonawczynie piosenek, jak i cudowne poprowadzenie go przez Marcina Kydryńskiego, który zrobił to profesjonalnie, subtelnie, prawdziwy syn Lucjana Kydryńskiego! Byłam pod wrażeniem i wciąż jestem... Szkoda, że Ewa Demarczyk zbyt wcześnie wycofała się ze sceny, można by słuchać jej bez końca. Wspaniałe czasy naszej młodości, które, choć przeminęły, wracają w takich jak ta chwilach - i dobrze, że wracają."
Może dodałbym jeszcze tylko, że intensywność przeżywania wykonywanych utworów pogłębiały wspaniałe teksty takich m.in. wielkich poetów jak Julian Tuwim czy Maria Pawlikowska-Jasnorzewska.
.

Brak komentarzy: